Jacek Magiera: Najgorsze u piłkarzy jest samozadowolenie
26.11.2015 11:23
Pan zaczynał w erze przed Internetem. Czy dziś, gdy są smartfony, Facebook, Twitter, trudniej przekonać młodego człowieka do ciężkiej pracy?
- Pokus i możliwości spędzania wolnego czasu jest dziś znacznie więcej. Ale nie wszystko jest pułapką. Przecież nie wejdę do szatni i nie zakażę chłopakom korzystania z Facebooka. Jednak wszystko musi być robione z głową. To zresztą działa w obie strony. Jeśli zawodnik wrzuca na Facebooka jakieś głupoty albo spędza przed komputerem trzy czwarte dnia, to jest to dla trenera sygnał, że nie myśli on poważnie o swoim życiu, o sporcie. Że jest po prostu niedojrzały. Odpowiedzialność za swoje czyny trzeba brać w każdym wieku. Opowiem panu historię o tym, jak świat bardzo poszedł do przodu. W 1991 roku, będąc na obozie z reprezentacją Polski U-16 przygotowującą się do mistrzostw Europy, 18 sierpnia wysłałem do rodziców kartkę, że jadę do Budapesztu i wrócę 30 sierpnia. Kartka dotarła do domu po siedmiu dniach. Tak kiedyś wyglądał SMS.
Na każdym kroku podkreśla pan, jak ważne jest wykształcenie. A jak ktoś powie: po co mi szkoła? Postawię na sport, bo naprawdę wielkie pieniądze leżą na boisku.
- Chciałem zdobyć wykształcenie dla własnej satysfakcji. Choć uważam, że nie zaszkodzi, jeśli trener skończy studia. Poszedłem na wydział filologiczno-historyczny Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Było tam dużo psychologii, pedagogiki, filozofii, czyli to wszystko, co jest potrzebne w kontaktach z ludźmi. Moim zdaniem, każdy sportowiec powinien mieć maturę, to niezbędne minimum. Bez matury nie można np. rozpocząć trenerskich kursów. Kariera piłkarza trwa 10 lat, potem człowiek zastanawia się, co będzie robił, gdy zawiesi buty na kołku. Na życie po karierze pracuje się podczas kariery. Niestety, wielu zawodników o tym zapomina.
Porozmawiajmy o dobrych manierach. Znajomy trener ubolewał, że u młodych polskich piłkarzy za mało jest szacunku dla starszych.
- Zwracałem na to uwagę, pracując z młodzieżą Legii. Z chłopakami trzeba rozmawiać, tłumaczyć, pokazywać dobre wzorce. Jak jechaliśmy w Polskę wszyscy się dziwili, że z Warszawy, a tak dobrze wychowani. Bo moi podopieczni zawsze i wszędzie mówili: dzień dobry, dziękuję i do widzenia. Często powtarzałem: bądź kozak, ale na boisku. A po zakończeniu meczu uśmiechnij się i bądź dobrym człowiekiem. Opowiem panu, jak Inaki Astiz, hiszpański obrońca Legii, szanował młodszych kolegów z drużyny. Podczas spotkania 18-latkowi rozleciał się but. Inaki, wtedy blisko 30-letni rezerwowy, pognał z ławki do szatni i dostarczył żółtodziobowi nowy sprzęt. Ilu starszych zachowałoby się w podobny sposób?
Pan od zawsze chciał pomagać młodym, wskazywać im drogę? Gdy miał pan już ugruntowaną pozycję w Legii, pierwszym, którego wziął pan pod swoje skrzydła był Jakub Rzeźniczak.
- Zawsze chciałem to robić. Bezinteresownie, rzecz jasna, bo dla mnie największą nagrodą jest, gdy zawodnicy zaczynają sobie radzić na boisku i w życiu. Piłkarzem jest się przez chwilę, człowiekiem – cały czas.
Alkohol, hazard, dopalacze – to największe niebezpieczeństwo?
- To są oczywiście poważne problemy, ale powiem inaczej: dla mnie najgorsze jest u piłkarzy samozadowolenie. Moment, gdy zawodnik zaczyna nosić głowę w chmurach, gdy wydaje mu się, że umie wszystko. Bardzo wielu płaci wysoką cenę za brak pokory. W swoim życiu trafiałem na mądrych nauczycieli i trenerów. W Legii mi zaufali, ale to ode mnie zależało, czy szansę wykorzystam czy nie.
Zapis całej rozmowy z Jackiem Magierą można przeczytać w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.