Jacek Zieliński: Popełniamy mniej błędów niż obrońcy innych zespołów
03.11.2023 14:40
– Czasami nadużywa się u nas słowa kryzys, ale dla mnie coś takiego miało miejsce. Jeżeli jego definicją jest załamanie procesu, który – w naszym przypadku – ma przybliżyć nam cel sportowy, to faktycznie tak było. Cztery porażki... To nie wróżyło dobrze na przyszłość.
– Mieliśmy bardzo dobry początek sezonu, średnią punktową 2,6 na mecz. Podaję takie liczby, gdyż robimy analizy w sztabie szkoleniowym i podsumowujemy, co nam wychodzi, a co nie. Po czterech porażkach zeszliśmy raptem do poziomu 1,67 – taki wynik na pewno nie da nam tytułu. Trzeba było się nad tym znowu zastanowić.
– Robiliśmy dogłębną analizę po przerwie reprezentacyjnej. Wróciliśmy do niej po trzech tygodniach, po nieudanych meczach. Gnębiła nas myśl, że być może coś przeoczyliśmy. Ponownie usiedliśmy i przez dwa dni badaliśmy całą sytuację.
– Były pytania, na które nie mieliśmy odpowiedzi. Przykład? Nie zdobywamy takiej liczby punktów, jakiej oczekujemy, mając bardzo dobre parametry fizyczne i niezłe pod kątem techniczno-taktycznym. Pojawiła się też analiza zarządzania meczem, wyjściowych składów, kadr meczowych, szatni, atmosfery, mentalności zawodników. Zgadzało nam się wiele rzeczy, ale problemem okazała się główna kwestia, czyli "oczka".
– Trzeba brać pod uwagę element szczęścia lub jego braku. Mówienie o tym nie jest popularne, gdyż odbiera się to jako oznakę słabości czy tłumaczenia się. Szukaliśmy też problemów w fizyczności, znaleźliśmy kłopoty w taktyce.
– Jeżeli zgadzają mi się konkrety czy liczby, to nawet w kryzysie byłem w miarę spokojny. Po przeanalizowaniu wszystkich danych, odbyciu rozmów, wiem, że jesteśmy na właściwej drodze. To kwestia czasu, nie wiem jakiego, by wrócić do regularnego punktowania.
O ofensywnych stałych fragmentach
– Kłopot sprawiły nam też ofensywne rzuty rożne. Z analizy w przerwie reprezentacyjnej wynikało, że mieliśmy 62 kornery i ani jednej bramki, natomiast liczba strzałów, które po nich oddajemy, wynosi 44 procent, czyli bardzo dużo. Mimo wszystko, piłka nie wpadała do siatki – albo była wybijana z linii, albo obijała słupek czy poprzeczkę, albo leciała tuż obok, albo świetnie interweniował bramkarz.
– Mamy bramki z rzutów wolnych, ale brakuje ich po kornerach. To problem, który trudno wytłumaczyć. Skoro strzelasz po dośrodkowaniach czy rozegraniach pierwszego wspomnianego stałego fragmentu, to dlaczego nie trafiasz po rożnych, mając takich egzekutorów, jak Josue czy Elitim, plus ludzi, którzy mogą kończyć centry czy podania, jak Pekhart, Augustyniak, Jędrzejczyk.
– W 3. minucie meczu Pucharu Polski z GKS-em Tychy zastosowaliśmy daleki wyrzut z autu, chyba pierwszy raz w sezonie. Był odgwizdany rzut karny, ale potem sędzia słusznie się z tego wycofał. Wyszła z tego groźna sytuacja.
O defensywie
– Dlaczego Legia traci tak dużo bramek? To, co powiem, będzie może niepopularne. Popełniamy błędy, bez wątpienia, ale jeżeli spojrzymy w statystyki, to robimy ich mniej niż obrońcy innych zespołów. Pojedynki w defensywie, w porównaniu z czołowymi klubami w Ekstraklasie, również wyglądają lepiej po naszej stronie.
– W statystykach zgadza się generalnie wszystko, ale przeciwnicy są bezwzględni – to, co mają, wykorzystują, strzelają nawet więcej, niż powinni.
– Porażki? Nie graliśmy najlepiej, stać nas na lepsze występy, nie były to mecze na naszym poziomie, a – mimo wszystko – mieliśmy lepsze statystyki od przeciwników. W ostatnich pięciu spotkaniach, biorąc pod uwagę nawet europejskie puchary, nasz współczynnik traconych i oczekiwanych goli wynosił odpowiednio 4,7 oraz 6,7. My zdobyliśmy 4 bramki, a rywale aż 11! Coś niesamowitego, wręcz nieprawdopodobnego, ale tak się stało.
– Gramy ryzykownie. Przeciwnicy trochę się nas nauczyli, zaczęli wykorzystywać przestrzeń za wysoko ustawionymi obrońcami. Musieliśmy się skupić na pracy z zawodnikami, by byli mocniej zorientowani na miejsce za plecami, nawet bardziej niż na to, co przed nimi. To dla nas kolejna nauka, która – jeżeli sobie z tym poradzimy – sprawi, że dalej będziemy się rozwijać, staniemy się lepszym zespołem.
– Ciągłe zmiany w trójosobowym bloku defensywnym? Rotowaliśmy od początku sezonu, choćby wtedy, gdy mieliśmy średnią punktową 2,6 i straciliśmy tylko 2 bramki w pierwszych 5 meczach ligowych. W pucharach rywale strzelali nam trochę więcej goli. Ordabasy? W zasadzie jedyna sytuacja gospodarzy w pierwszej połowie, Kacper Tobiasz przyznał się do błędu, przeciwnicy prowadzili 1:0. Po przerwie Kazachowie mieli rzut rożny i wygrywali 2:0, co oznaczało, że oddali dwa strzały i oba wykorzystali. Potrafiliśmy to wyciągnąć, jak wiele innych spotkań.
– Zmiany w składzie i tak się pojawią. Jeżeli wyjdziemy z grupy Ligi Konferencji Europy, to na pewno będziemy musieli dalej rotować. Jest dość wyrównana rywalizacja w defensywie. Chodzi o to, by zawodnicy się dotarli.
– Latem dołączyło do nas trzech stoperów, jedni dotarli wcześniej, drudzy później. Gdy grasz jedną trójką z tyłu, to ona się jakiś czas dociera, a rotacje troszkę wydłużają proces. Jeżeli go przejdziemy, to niezależnie od tego, jakiego użyjemy trójosobowego bloku defensywnego, to będzie on funkcjonował dużo lepiej. Będziemy też wiedzieli, kto z kim wygląda lepiej, a jakich trójek nie powinniśmy składać. To dla nas ogromne doświadczenie, kolejny element rozwoju drużyny.
– Niektórzy mówią, że nasi stoperzy nie są najlepsi? Zaproponowałbym wybranie najsolidniejszych zawodników z Ekstraklasy na tej pozycji i wstawienie do Legii. Tu są dużo wyższe wymagania niż w każdej innej drużynie. Takie ma może jeszcze Lech, gdyż lubi być wysoko, ale w tym sezonie aż tak tego nie widać. Poznaniacy często oddają inicjatywę przeciwnikowi, są zorientowani na posiadanie, mają ryzyko przy kontrach. Jagiellonia zaczyna tak grać, radzi sobie z tym całkiem nieźle.
O ofensywie
– Jak porównujemy formę zawodników z początku sezonu do obecnej, to nie jest to 100 procent, a jakieś 80. Brakuje błysku. Wydaje mi się, że pojawia się problem z percepcją, gdyż piłkarze, którzy są świetni technicznie, czasami mają kłopoty z przyjęciem, dokładnym podaniem. To także wynika z przegrzania czy przeciążenia układu nerwowego. Też to przeżyłem, grałem z taką częstotliwością i wiem, jak to wygląda.
– Piłkarze zaczęli z wyższego pułapu, teraz są na trochę niższym, mają gorszy moment, a i tak dają radę, gdyż wyciągają statystyki na niezły poziom. Gdy będziemy częściej trafiać, a przeciwnicy w końcu zaczną zdobywać mniej bramek, to wszystko będzie OK.
O organizacji gry po stracie
– Musimy grać ryzykownie, ale chodzi o to, by atakować mądrze, cały czas myśleć o sytuacji na wypadek straty piłki. Ten temat, czyli zabezpieczenie akcji ofensywnych, był poruszany jako nasza słabość.
– Trzeba atakować w taki sposób, by dużo kreować, ale jednocześnie nie zapominać o obronie. Zawodnicy, którzy w danym momencie nie są zaangażowani w ofensywę, muszą myśleć o zabezpieczeniu obrony. Na to był położony ogromny nacisk. Mieliśmy sytuacje, że traciliśmy bramkę nawet przy dobrym ustawieniu w ataku. Przykład? Jeden z goli Stali Mielec, na 0:2 lub 0:3. Chcieliśmy to przypilnować, wiedzieliśmy, że należy to zmienić. Modyfikujemy to, wygląda to już zdecydowanie lepiej.
– Jestem przekonany, że z tą defensywą, realizacją, nieco poprawioną organizacją gry przy zabezpieczeniu akcji ofensywnych i większej orientacji na przestrzeń za plecami obrońców, będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej. Jeśli chodzi o jakość pojedynków, szybkość piłkarzy, ich zwrotność w linii, to dorabia się dziwne teorie, które nie są prawdziwe. Mamy różnych zawodników, możemy stosować rozmaite warianty w zależności od sytuacji, meczu, przeciwnika.
O Tobiaszu
– Wymieniamy przykłady meczów, w których dobrze się spisał, a jak mówimy o negatywach, to wskazujemy na Ordabasy. A co potem?
– Dwa razy zmienialiśmy bramkarza w trakcie sezonu, nie dlatego, że Tobiasz słabo bronił, tylko była to forma bodźca dla zespołu. Jeżeli mamy współczynnik traconych goli na poziomie 1,09, a rywale strzelają nam przy wskaźniku ok. 1,5, to na przestrzeni 12 meczów w Ekstraklasie dostajemy 6 bramek więcej, niż powinniśmy. Można by było powiedzieć: "K...a, musi być jakaś wina bramkarza", lecz po analizie okazuje się, że takowej nie ma.
– Nie dostrzegam problemu, jeśli chodzi o Kacpra. Dalej się uczy, nadal popełnia błędy, nawet niezauważalne, czego mam świadomość. Ktoś powie, że nie miał nic do powiedzenia przy golach Stali czy samobóju Augustyniaka, ale widzę, trenerzy bramkarzy również, co było nie tak.
O sytuacji z bramkarzami
– Nie wszystko mi wyszło. Człowiek coś planuje, potem układa się różnie. To jeden z elementów, którego nie dowiozłem.
– Myślałem o tym, że zostaniemy z trójką bramkarzy, a Czarek Miszta pójdzie na wypożyczenie. Sprawy się skomplikowały, nie wyszła jedna próba, potem druga. Zabrakło czasu, okno się zamknęło. Mamy czterech golkiperów. Ponoszę za to winę.
– Nie wszystko zależało ode mnie, ale muszę czuć się winny. Miałem inne plany, lecz nie udało się ich zrealizować.
O Baku
– Makana odejdzie w zimowym oknie? Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale być może tak się stanie. W pewnym momencie wydawało się, że wróci do rywalizacji, akurat wtedy urodziło mu się dziecko. Potem jego forma znowu poszła troszeczkę w dół. W obecnej dyspozycji nie może zbytnio liczyć na grę. Ma rywala, Pawła Wszołka, którego raczej trudno wygryźć. Rola zmiennika? Próbowaliśmy z Gilem Diasem, ostatnio z Maćkiem Rosołkiem.
– Jeżeli Baku będzie chciał odejść, to myślę, że możemy to rozważyć. Nie było mu łatwo, gdyż zaczął grać na pozycji, na której miał małe doświadczenie, ale wydawało mi się, że będzie dobrą opcją na zmianę i z czasem zacznie występować coraz więcej. Rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej.
– Nie wiem, czy Wszołek potrzebuje rywala z podobnego poziomu. Po pierwsze, takiego konkurenta będzie trudno znaleźć. Bardziej myślę o tym, by był półeczkę niżej, ale miał perspektywę rozwoju, że np. za rok czy półtora mógłby z nim walczyć. Jeżeli Makana by z nami nie został, to wtedy będziemy kogoś takiego szukać.
O Strzałku
– Igor zdobył bramkę z Górnikiem Zabrze, a potem rywale strzelili dwa gole po jego kosztownych stratach.
– Wypowiedź trenera po meczu w Tychach nt. Strzałka? Wydaje mi się, że to bezpośredni przekaz do zawodnika, dla zachowania równowagi, bo tyle, ile on się nasłucha od innych ludzi z jego otoczenia, którzy klepią go po plecach i mówią, jaki jest krzywdzony… Te osoby chyba nawet nie zdają sobie sprawy, że robią mu ogromną krzywdę. Wprowadzają go w taki nastrój, który doprowadza do tego, że na jednym czy drugim treningu wygląda zdecydowanie gorzej, niż powinien, gdyż czasami jest sfrustrowany, niezadowolony.
– To dobry chłopak, charakter, który się jeszcze w miarę trzyma, ale ma też wspomniane momenty. To wynika z presji otoczenia, gdyż każdy przebiera nogami, by zrobić transfer i na tym zarobić, a potem niech się dzieje, co chce.
– Mieliśmy plan, by bezpośrednio wprowadzać Strzałka do pierwszej drużyny, bo to zdolny chłopak. Uważałem, że to będzie dobre rozwiązanie. Pojawił się też moment, w którym rozmawialiśmy z nim i agentem na temat wypożyczenia, ale było zastrzeżenie z ich strony, że to nie może być I liga.
– Pojawiły się tematy Puszczy i Radomiaka, lecz z pewnych powodów nie doszło do żadnego ruchu. Nie było tak, że my się rozmyśliliśmy, tylko druga strona. Kluby, które biorą zawodników na wypożyczenia, też chcą mieć w tym jakiś interes. Jeśli zaoferujesz dobrego młodzieżowca, to wiadomo, że na poziomie I ligi ktoś chętnie go weźmie, ale zespoły z Ekstraklasy chciałyby mieć jakieś benefity. To oczywiście przestrzeń do rozmów. Jeżeli byłoby to korzystne dla nas i piłkarza, to również jesteśmy gotowi na ustępstwa.
– Dyskutuję z jego agentem, jestem na bieżąco. Zobaczymy, jak skończy się trwająca runda. Pod jej koniec jesteśmy umówieni na kolejną rozmowę, analizę. Za wcześnie, by mówić o przyszłości.
O Rosołku
– Nie namawiam trenera, by go wystawiał. To obiektywne decyzje szkoleniowca. Jeżeli Kosta Runjaić wprowadza go na boisko, to znaczy, że Maciek daje coś drużynie. Nie strzela goli, to problem, ale jest nadzieja, że będzie trafiał do siatki, gdyż robił to regularnie i z ogromną łatwością w juniorach, zdobył 10 bramek w rundzie na pierwszym wypożyczeniu w Arce Gdynia. Jeżeli ktoś ma taką umiejętność, to trzeba trochę cierpliwości i myślę, że będzie pokonywał golkiperów.
– W tym sezonie zdobył bramkę i trzy asysty. Są zawodnicy w podobnym wieku i ze zbliżoną liczbą minut do niego, którzy mają gorsze statystyki, a pcha się ich do reprezentacji.
– Obecne statystyki Maćka nie powalają, niestety, ale są nadzieje w kwestii jego osoby. To inteligentny chłopak, niezwykle pracowity. Ktoś powie, że to napastnik, ale on jest "dziesiątką", a to trochę inna rola. Musi sporo biegać, pressować, pracować w obronie, co robi znakomicie. Daje naprawdę dużo.
O Rejczyku i Kapustce
– Mamy duży problem z Rejczykiem, który zmagał się z poważną kontuzją. Stało się to na kadrze, nie chcę do tego wracać, ale to się strasznie paprze.
– Jeśli chodzi o Kapustkę, to po zabiegu była potrzeba zrobienia kolejnego, by coś poprawić. Teraz trenuje w zasadzie na maksymalnych obrotach, niebawem będzie pewnie do wykorzystania. Staramy się przyspieszyć sprawy fizjologiczne, ale niektóre procesy toczą się swoim rytmem.
O zawodnikach, którym kończą się kontrakty
– Patryk Sokołowski miał sporo propozycji latem, ale nie byłem skłonny, by odchodził. Razem z żoną spodziewał się dziecka, nie był to dla niego dobry moment na zmianę, ale w grudniu pewnie to się stanie.
– Nie rozmawiałem z Tomasem Pekhartem nt. przedłużenia kontraktu, ale jest duża szansa, by podpisać nowy, jeżeli obie strony będą zainteresowane.
– Nie wykluczam, że Josue może zostać na następny sezon, ale zanim podpisywaliśmy obecną umowę, to myślał o jakimś lukratywnym kontrakcie za granicą. Ostatecznie powiedział, że chce dalej grać w Legii, zdobyć mistrzostwo, osiągnąć coś spektakularnego na koniec kariery, może również w europejskich pucharach. Zgodziliśmy się wówczas na przedłużenie współpracy o rok, a co do przyszłości, to trudno powiedzieć. Jego pozostanie oceniam na 50 procent.
– Rozmawialiśmy z Arturem Jędrzejczykiem, sprawa jest klarowna. Przy podpisywaniu ostatniego kontraktu, nie zamykaliśmy furtki do zrobienia kolejnego aneksu przedłużającego umowę, ale będzie to też zależało od konkurencji i tego, ile daje zespołowi. Jak widać, na razie jest w stanie sporo nam zaoferować.
O Exposito
– Czy dziś byłoby stać nas na to, by dać Exposito 1 mln euro za podpis? Takie pieniądze na pewno nie wchodzą w grę. Dopóki nie będziemy grać w Lidze Mistrzów, to do takich umów nie dojdzie. Erik jest bardzo dobry. Uważam, że to aktualnie najlepszy napastnik Ekstraklasy.
O Klimali
– Półtora roku temu byłem nim zainteresowany, zanim przeniósł się do Beer Szewy. Mieliśmy wtedy problemy z napastnikami. Ostatecznie Patryk wybrał Izrael, nie wiem z jakiego powodu. Ale były rozmowy. Nie chodziło o kwestie finansowe.
– Czy teraz by nam pasował? Na tę chwilę nie jest to dla nas idealny profil. Ma ogromne zalety, ale to nie jest nasz cel transferowy nr 1.
O celach
– Cel to wciąż mistrzostwo Polski? Tak sobie założyliśmy, ale uzgodniliśmy, że nie będziemy rozmawiać o tym z zawodnikami w trakcie problemów z wynikami. Głównym celem było wyjście z kryzysu. Skupiamy się na kolejnych meczach, ale to chyba najlepszy sposób na poradzenie sobie z kłopotami.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.