Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jacek Zieliński: Sam zatrzymam szalonego Chinyamę

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

29.03.2008 07:16

(akt. 20.12.2018 21:24)

- Z pewnością trzeba będzie uważać, żeby w niedzielę nie pomylić szatni. Ale nie powinienem mieć z tym problemu. Jakie mam wrażenia wracając do stolicy? To z pewnością nie jest już ten stadion, jakim go zapamiętałem, ze wspaniałym dopingiem i wsparciem publiczności. Nie ma już tej atmosfery. Chociaż doszły mnie słuchy, że w niedzielę ma być inaczej. Nie wiem, czy to prawdziwe informacje. - mówi przed niedzielnym meczem Legii z Koroną, trener kielczan <b>Jacek Zieliński</b>
Spędził pan w Legii 15 lat. Wraca pan czasem pamięcią do tamtych chwil? - Oczywiście. I to dosyć często. Odwiedzam też znajomych, których wielu tu pozostawiłem. Krzysztof Klicki nie ukrywa, że jeśli nie zrealizuje pan celu postawionego przed drużyną, czyli trzeciego miejsca, może to oznaczać pańską dymisję. - Mnie nic takiego nie powiedział. Rzeczywiście, zarząd postawił przed nami cel, którym jest miejsce w pierwszej trójce, co nie będzie łatwe do osiągnięcia. Kandydatów jest wielu, a miejsca na podium zaledwie trzy. My ostatnio przechodziliśmy trudniejszy okres i trochę punktów nam pouciekało. Jak w spotkaniach z Lechem, Wisłą czy GKS Bełchatów. Cóż, sytuacja jest taka, jaka jest, ale szansę mamy nadal. Ewentualna porażka w Warszawie mocno skomplikuje panu życie? - Tak, ale bez względu na to, czy zajmiemy drugie, trzecie czy inne miejsce i tak będę musiał przeprowadzić analizę naszej postawy w sezonie. Dlaczego graliśmy tak, a nie inaczej, co było tego przyczyną. I tak dalej. Przed każdym zespołem stawia się jakiś cel, ale gdyby za niezrealizowanie go zwalniano trenera, to w Legii czy w Wiśle musiałoby się dziać tak co rok. Bo te zespoły co sezon walczą o mistrzostwo, a zdobyć je może tylko jeden z nich. My wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę, bo przecież nie przyjmiemy, iż mamy na zakończenie rozgrywek znaleźć się w pierwszej ósemce. Uważaliśmy, że zespół ma takie możliwości, że może sprostać wymaganiom. Pana zdaniem Korona to trzecia siła polskiej ligi? - Jestem przekonany, że mam zespół, który z powodzeniem o to miano może walczyć. Zdaję sobie jednak sprawę, że rywale są mocni. Zaznaczam jednak, że nawet jeśli zajmiemy niższą pozycję niż trzecia, to wcale nie musimy uznać tego sezonu za porażkę... Jaki wariant na pokonanie Legii? - Najsilniejsza w Legii jest środkowa linia. Są tam zawodnicy, którzy potrafią utrzymać się przy piłce, zagrać prostopadle do Piotra Gizy czy Takesure Chinyamy. Naszym zadaniem będzie im jak najbardziej utrudnić im to zadanie. Jeśli to się powiedzie, Legia będzie mieć kłopoty. Bardzo groźny jest sam Chinyama, jest nieobliczalny, potrafi stworzyć coś z niczego, do tego w swoich akcjach jest szalony. W jesiennym spotkaniu Hermes pokazał jak go skutecznie wyłączyć z gry. Wystarczyło ostre starcie i Chinyama nie istniał. - Ale teraz mamy "Scottiego". Inny sposób na Chinyamę? Musiałbym poszukać piłkarza, który w przeszłości trenował sporty walki. Chyba, że sam rozbiorę się i wyjdę na murawę.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.