Jak mistrz to przy Łazienkowskiej

Słoneczne majowe popołudnie 1996 roku. Na mecz czeka cała Polska. Legia ma pokonać przy Łazienkowskiej Widzew i przypieczętować trzecie z rzędu mistrzostwo Polski. Mecz wygrywają jednak 2:1 goście. Tytuł jedzie do Łodzi. Miała być feta, był pogrzeb. Pięć przeklętych minut Prawdziwy koszmar kibice Legii przeżyli rok później. O mistrzostwie znowu decydował mecz Legia – Widzew przy Łazienkowskiej. Do 85. min gospodarze prowadzili 2:0. W końcówce goście zdobyli jednak trzy gole i tytuł znów pojechał do Łodzi.– W ciągu pięciu minut trafiliśmy z nieba do piekła – mówił załamany napastnik Legii Cezary Kucharski. Gorzka pigułka Kolejną gorzką pigułkę legioniści przełknęli w 2000 r. Wygrywając 3:0 przy Łazienkowskiej, tytuł zapewniła sobie wówczas Polonia.Minął kolejny rok i na stadionie Legii, po zwycięstwie 2:1, szampany otwierali piłkarze Wisły Kraków. Ich święto nie trwało długo. Po meczu doszło do zadymy. Dosłownie. Kibice Legii spalili ogromną, zajmującą cały sektor flagę Wisły, od której zapaliła się część krzesełek. W niedzielę piłkarze z Krakowa znowu będą chcieli upokorzyć Legię na jej własnym stadionie. Jeśli Wisła zdobędzie w Warszawie choćby punkt, zapewni sobie złoty medal. – Tytuł zdobyty przy Łazienkowskiej będzie miał wyjątkowy smak – zapowiada napastnik Wisły Maciej Żurawski. Dla przypomnienia, w ciągu ostatniej dekady Legia świętowała na swoim stadionie tylko dwa tytuły mistrzowskie (lata 1995 i 2002).