Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jakub Arak: Nie mamy konkurencji na Mazowszu

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

28.12.2012 17:27

(akt. 10.12.2018 07:58)

Młody gracz Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa Jakub Arak opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" o systemie szkolenia, o selekcji oraz o braku konkurencji na Mazowszu.

Miał 10 lat gdy trafił na Łazienkowską. – Już wtedy braliśmy udział w spotkaniach z psychologiem, które odbywają się raz w tygodniu – opowiada. Obecnie Legia stosuje je dopiero od gimnazjum. Nie są obowiązkowe, ale zdaniem Araka bardzo przydatne. – Przykład Dominika Furmana pokazuje, że to przynosi efekty. Debiutuje w ekstraklasie w pierwszym składzie, a nie widać po nim żadnych nerwów.


Selekcja w Akademii trwa cały czas, co pół roku najsłabsi odpadają. Czasem jeden, czasem ośmiu, nie ma reguły. – Z mojego rocznika, patrząc od dnia mojego przyjścia do dziś, trenuje tylko pięciu zawodników. Każdy z Legii jest świadomy tego, jaką ma szansę i co może stracić – mówi napastnik. Na koniec każdej rundy odbywają się spotkania z trenerem, który weryfikuje postępy.


Zawodnicy są pod stałą kontrolą medyczną. – Trzy razy w tygodniu w klubie jest lekarz. Nawet jeśli chcemy wziąć Gripex, mamy mu o tym powiedzieć. Po kontuzji piłkarzami zajmuje się trener Sebastian Karst, który dba, aby zawodnicy wrócili w dobrej formie do normalnych treningów. W razie urazów klub nie zostawia nas na lodzie. W Młodej Ekstraklasie jest Przemek Mizgała. Od 9 listopada 2009 roku zmagał się z poważną kontuzją. Wrócił na boisko dopiero w sierpniu bieżącego roku, a mimo to jest obecnie wiodącą postacią drużyny – opowiada Arak. W Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej piłkarze z Akademii regularnie przechodzą dokładne, bezpłatne badania. Jesienią mieli nawet pobieraną wydzielinę z policzków, która wykazała, czy mają geny szybkościowca, wytrzymałościowca, czy są podatni na kontuzje.


System gry w Akademii nie różni się od gry pierwszej drużyny i zespołu Młodej Ekstraklasy. Między trenerami jest przepływ informacji, co ułatwia współpracę. – Co roku mamy innego szkoleniowca. Wynik nie stanowi pierwszorzędnego celu. Pamiętam, jacy byliśmy załamani, gdy jako juniorzy młodsi przegraliśmy walkę o mistrzostwo Mazowsza. Trener powiedział nam wtedy, że nic się nie stało, bo to nie wynik był najważniejszy, ale to, żebyśmy stawali się lepsi – wspomina. Latem rodzice Jakuba podpisali w jego imieniu zawodowy kontrakt z Legią. Od tej pory chłopak pobiera pensję. Nie są to duże pieniądze. – W ubiegłym roku zdałem egzamin na prawo jazdy kategorii B1, które pozwala mi prowadzić mały samochód. Czasami jeżdżę nim na Legię, a potem do szkoły, ale nie zarabiam tyle, by robić to codziennie – mówi.


Trudno mu znaleźć powody do narzekania na system szkolenia w Legii. – Jedyny minus to fakt, że nie mamy na Mazowszu zbyt dużej konkurencji. Jest niewiele drużyn, które zagrałyby z nami ofensywnie. Szkoda też, że nie mamy większej bazy treningowej, choć i tak jest to dobrze zaplanowane. Zawsze mamy możliwość przeprowadzenia ćwiczeń na całym boisku - kończy Arak.

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.