Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jakub Kosecki: Wypożyczenie? Dobrze zrobiłem

Marcin Szymczyk

Źródło: Magazyn Futbol

06.09.2010 16:11

(akt. 15.12.2018 15:21)

Jakub Kosecki, który w poprzed­nim sezonie zdobył nagrodę dla naj­lepszego piłkarza Młodej Ekstraklasy, znakomicie zaczął obecne rozgrywki. W dwóch pierwszych meczach pierwszej ligi zdobył dwa gole, jego ŁKS dwa razy wygrał, obecny na try­bunach ojciec dwa razy cieszył się jak dziecko. - Ja też się cieszę, bo to wszystko oznacza, że podjąłem słuszną decyzję prosząc Legię, żeby mnie wypożyczy­ła. Już przed sezonem wiedziałem, że nie ma sensu zostawać w Warszawie, bo już w poprzednim sezonie tylko trenowałem z pierwszym zespołem, ale grałem w Młodej Ekstraklasie. A tak nie ma presji i wyniku, nie ma takich emocji. Teraz jest zupełnie inaczej. W Łodzi są znakomici kibice i jeden cel - powrót klubu do Ekstraklasy - mówi w rozmowie z "Magazynem Futbol" młody "Kosa".

- W pierwszym ze­spole Legii zagrałem tylko trzy razy,a ja muszę mieć świadomość, że się we mnie wierzy i mam swobodę na boisku. W Łodzi tak właśnie jest.

Koledzy z ŁKS żartują, że Kuba Kosecki w nagrodę za bramkę przeciwko Dolcanowi dostał w Ząbkach od mamy... paczkę klopsików, ale on sobie z tęgo wiele nie robi. - Lubię domowe jedzenie, a to akurat były kotlety babci. Rewelacja. Piłkarz musi się dobrze odżywiać. Tyle, że ja muszę uważać. Tak jak tata wprawdzie nie tyję, ale trzeba być ostrożnym - żartuje, także z ojca, zawodnik, którego w Łodzi głównie się chwali. Ma dobry drybling, przegląd pola, technikę. Podejmuje właściwe decyzje. Wie, kiedy lepiej podać, kiedy strzelić, kiedy przytrzymać piłkę. Wiedział też, że czas było zmienić otoczenie. - Patrząc na sparing Legia - Arsenal nie żałowałem, że mnie nie ma Łazienkowskiej, bo gram właśnie na zapleczu Ekstraklasy. Fajny meczyk, ale ja wolałem być tego dnia w Ząbkach, bo nie musiałem się zastanawiać, czy w końcówce dostanę kilka minut czy nie. Michał Żyro został, bo Legia to Legia, ale uważam, że w pierwszej lidze dałby sobie radę i więcej na tym skorzystał. Cóż, jego wybór. Obawiam się, że za rok będzie musiał zrobić to, co ja teraz - opowiada Jakub Kosecki, który za największy swój atut uważa technikę i spryt.

- Technikę mam z Francji, a potem doskonaliłem ją w Polsce w szkółce u taty. Kosa Konstancin to dobre miejsce na takie szkolenia. Ale jestem szczęśliwy, że zacząłem grać w piłkę poza Polską. Najpierw było Nantes, Montpellier, potem USA, gdzie szkółki są naprawdę znakomite, lepsze nawet niż we Francji - wspomina Kosecki. - We Francji dowiedziałem się, jak ważny jest luz psychiczny i swoboda na boisku, w Stanach dużą wagę przykładano do taktyki. Dobrze się dla mnie stało, że tata grał właśnie w tych krajach. No i w Hiszpanii, gdzie i ja kiedyś chciałbym bardzo trafić. Bo liga angielska, moja wymarzona, nie jest raczej dla mnie - mówi "Kosa".

Cały tekst można przeczytać we wrześniowym wydaniu miesięcznika "Magazyn Futbol".

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.