Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jakub Rzeźniczak: Zawsze walczy się o trzy punkty

Mariusz Ostrowski

Źródło: Gazeta Wyborcza

12.10.2009 23:31

(akt. 17.12.2018 01:49)

- Jak się zakłada koszulkę z orzełkiem, to na każdy mecz się wychodzi, by zdobyć trzy punkty, niezależnie od tego, czy to jest mecz o stawkę, czy towarzyski, czy tak jak teraz eliminacyjny, ale już bez specjalnego znaczenia dla nas. Na każdy mecz wychodzi się z takim samym nastawieniem. Tak samo będzie w środę przeciwko Słowakom, a że możemy ich w ten sposób pozbawić szansy na awans, to już jest ich problem - twierdzi przebywający na zgrupowaniu reprezentacji, obrońca Legii <b>Jakub Rzeźniczak</b>
W sobotę zagrał pan pierwszy mecz o punkty w reprezentacji. Jakby pan się ocenił? - Od ocen jest trener. To on zdecyduje, czy wystąpię w kolejnym meczu. Na pewno czułem się trochę zdenerwowany, zwłaszcza w pierwszej połowie. Ale z biegiem czasu ten stres opadł. Niestety, miałem pewien udział przy utracie pierwszej bramki. Na czym polegał pana błąd? - Próbowałem wybić piłkę wślizgiem Necidowi. Dotknąłem ją, no i tyle. Nie udało się. W takim zestawieniu jak w sobotę reprezentacja grała po raz pierwszy. Trener Majewski winą za utratę bramek obciążył całą formację. Da się coś naprawić przez kilka dni? - Na pewno się da. Do meczu ze Słowacją jeszcze dwa dni. Zostały dwa treningi. Na pewno jest okazja, żeby defensywa lepiej się zgrała, byśmy przećwiczyli pewne zachowania. Staramy się analizować te problemy, które nam się przytrafiły w meczu z Czechami. W porównaniu z meczami Legii, w których gra pan bardzo ofensywnie, w meczu z Czechami rzadziej biegał pan do ataku, więc i dośrodkowań było mniej. Z czego to wynikało? - Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a Czesi często spychali nas do obrony, więc nie miałem zbyt wielu okazji do ataku. Poza tym w kadrze gramy trochę innym systemem niż na co dzień w Legii. Po pierwsze, dwoma napastnikami, więc to już powoduje, że z przodu jest więcej piłkarzy, a po drugie, trener jednak wymaga od nas przede wszystkim gry w obronie i tego, by drużyna nie straciła bramki. Pan może na świeżo porównać grę w lidze i w eliminacjach do MŚ. Poziom trudności jest dużo wyższy? - Jest bardzo duża różnica, jeśli chodzi o poziom taktyczny i wyszkolenie techniczne przeciwników. Bardzo trudno jest te dwa poziomy porównywać. Miał pan okazję trenować u trenera Beenhakkera i trenera Majewskiego. Czym się różnią ich metody pracy? Trener Majewski uchodzi za osobę wymagającą. U Beenhakkera było luźniej? - Na pewno każdy ma inny pomysł na drużynę. Taką główną, zauważalną różnicą jest gra dwoma napastnikami. Trener Beenhakker wystawiał jednego. A jeśli chodzi o treningi, to chyba tak nie jest. Byli podobni. Poza tym nie jesteśmy dziećmi. Każdy sobie zdaje sprawę, po co tu przyjeżdża, i nikt nie musi kogoś innego specjalnie pilnować. Dochodzą do was informacje o bojkocie kibiców? Co jeśli okaże się, że na Stadionie Śląskim będzie mniej kibiców polskich niż słowackich? - To ma dla nas ogromne znaczenie. Jest różnica, czy gra się na stadionie wypełnionym kibicami, czy przy pustych trybunach. Jeśli będziemy musieli w takich warunkach walczyć, to będzie trudniej. Kiedy poprzednio wrócił pan ze zgrupowania, to trener Urban nie wystawił pana w meczu ze Śląskiem. Nie boi się pan, że sytuacja może się powtórzyć? - Zupełnie o tym nie myślę. Teraz czekam na mecz w środę. W czwartek wracam do klubu i wtedy skupię się na Legii.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.