Jan Mucha: Dla takich spotkań warto trenować
03.04.2009 08:28
- O tym, że będę bronił dowiedziałem się w dniu meczu, przed obiadem, kiedy trener Weiss wezwał mnie na rozmowę. W czerwcu gramy z San Marino, niespodzianki nie będzie, wygramy. Będziemy mieli 15 punktów i wszystko w swoich rękach. Moim zdaniem Czesi nie będą liczyć się w walce o awans. Odpadną, bo mają wiele problemów. Pewnie zmienią trenera, drużyna nie stanowi jedności - mówi bramkarz Legii i reprezentacji Słowacji <b>Jano Mucha</b>.
Obawialiśmy się, że nie dotrze pan do Warszawy, bo po wygranej z Czechami, jeszcze na ich terenie. Impreza pewnie była huczna.
- Nie było żadnej imprezy. Musiałem wracać szybko do klubu, bo przecież zaraz gramy mecz ligowy.
Ale przecież dla Słowaków zwyciężyć w Pradze, to tak, jak dla Polaków, w Moskwie lub Berlinie.
- To był dla nas inny, wyjątkowy mecz. Nie dlatego, że z Czechami jakoś specjalnie się nie lubimy, ale zawsze byliśmy w ich cieniu. Robiliśmy wszystko, aby zwyciężyć i się udało. Dla takich spotkań warto trenować.
Dla nas pana występ był niespodzianką.
- O tym, że będę bronił dowiedziałem się w dniu meczu, przed obiadem, kiedy trener Weiss wezwał mnie na rozmowę. Ale od poniedziałku, po klęsce na Wembley, czułem, że jestem w dobrej formie, a trenerzy sugerowali, że mam być gotowy, bo mogę wystąpić. Wprawdzie wcześniej słyszałem, że dopóki nie zmienię klubu na lepszy, będę siedział na ławce. Jak widać, nie do końca to się sprawdziło.
Nie sposób nie zapytać o straconego gola. Zawalił pan?
- Uderzył Grygera, ale Skrtel ją jeszcze trącił. Ciężko mi było odpowiednio zareagować, ustawić się, bo miałem na to bardzo mało czasu. Nie widziałem powtórki, więc trudno oceniać. Przy takich sytuacjach decyduje odrobina szczęścia. Mnie go zabrakło.
Oprócz tego nie miał pan zbyt wiele pracy.
- Czesi mieli wiele stałych fragmentów, musiałem poradzić sobie z kilkunastoma dośrodkowaniami. Udało się, co mnie bardzo cieszy.
Gra na przedpolu nie była pana mocną stroną.
- Trening czyni mistrza, choć ja nim jeszcze nie jestem. Bardzo dużo pracuję nad tym elementem z trenerem Dowhaniem i już widać tego efekty. Szlifuję, jak to się mówi po polsku, diament (śmiech).
Kiedy rozmawialiśmy przed startem eliminacji, skromnie wypowiadał się pan na temat szans reprezentacji Słowacji
- A pamięta pan, jak mówiłem, że mamy młody, wyrównany zespół, który chce wiele osiągnąć?
Oczywiście. I teraz to wy jesteście faworytem grupy?
W czerwcu gramy z San Marino, niespodzianki nie będzie, wygramy. Będziemy mieli 15 punktów i wszystko w swoich rękach. Moim zdaniem Czesi nie będą liczyć się w walce o awans. Odpadną, bo mają wiele problemów. Pewnie zmienią trenera, drużyna nie stanowi jedności.
Czyli Słowacja z pierwszego miejsca, a Polska w barażach?
- Chciałbym. Nam, Słowakom bardzo potrzebny jest sukces. Po latach niepowodzeń, w końcu udałoby się coś osiągnąć.
Ostatni mecz grupowy gramy ze Słowacją. Jeśli potrzebowalibyśmy punktów, możemy liczyć na waszą pomoc?
- Mam nadzieję, że przed tym meczem będziemy już na mistrzostwach. Czy pomożemy? Nie mogę niczego obiecać. Nie mamy z Polakami problemów, oba narody się lubią, więc ... (śmiech).
Rozmawiał: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.