Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Mucha: Może komuś się spodobam

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

20.04.2009 14:51

(akt. 17.12.2018 21:46)

- W niedzielę przyjeżdża do nas Lech, na tym się koncentrujemy. Ten mecz może wiele pokazać. Wygramy, to odskakujemy w tabeli od naszych rywali na cztery punkty. Mecze Legii przyciągają wielu obserwatorów, więc może komuś się spodobam (śmiech). To gdzie się obecnie znajduję w Legii czy reprezentacji to wielka zasługa trenera Krzysztofa Dowhania. Zawsze będę to podkreślał. To, w którym miejscu jestem teraz, to w największym stopniu wynik jego pracy. Jemu zawdzięczam to, co do tej pory osiągnąłem - mówi bramkarz Legii <b>Jan Mucha</b>.
Półtora roku czekaliście żeby objąć prowadzenie w tabeli ekstraklasy. - Wiedziałem, że dawno to było, ale że aż tak, to nie. Z pewnością to bardzo fajne uczucie, ale cieszmy się chwilkę i zapomnijmy o tym. Do końca rozgrywek pozostało sześć kolejek i liczy się tylko ten, kto po zakończeniu tej ostatniej będzie pierwszy w tabeli. W niedzielę przyjeżdża do nas Lech, na tym się koncentrujemy. Ten mecz może wiele pokazać. Wygramy, to odskakujemy w tabeli od naszych rywali na cztery punkty. A jeszcze cztery kolejki temu byliście mocno krytykowani. Skąd ta poprawa? Słońce zaświeciło i Legia zaczęła grać dobrze? - Przed meczem z Arką Gdynia, który okazał się dla nas zwycięski, usiedliśmy w gronie drużyny, bez trenerów i szczerze porozmawialiśmy. Powiedzieliśmy sobie o co chodzi, o co w tych rozgrywkach gramy, jakie mamy cele i ambicje. Jak widać taki sposób mobilizacji nam pomógł. Teraz na boisku jeden walczy za drugiego, chcemy wygrywać. A to bardzo ważne i odnoszę wrażenie, że właśnie tego najbardziej nam w pierwszej fazie rundy wiosennej brakowało. Ciągnęliśmy ten wózek w jedną stronę, ale nie każdy z taką samą siłą. Teraz większość z zawodników gra na wysokim poziomie. Wcześniej nawet jeśli wygrywaliśmy, to nie było tego widać, nie pokazywaliśmy na co nas stać. I mamy Takesure Chinyamę, który w ostatnich spotkaniach gra bardzo dobrze i co najważniejsze, zespołowo. Ale niektóre błędy tak dobrym obrońcom, jacy grają w Legii, nie przystają. - Jakie błędy? Widział pan boisko w Gliwicach? Słabiutkie. Na takiej murawie bardzo łatwo się pomylić. A my lubimy grę kombinacyjną, trener nas tego uczy. Nie potrafimy po prostu kopnąć piłki do przodu i za nią biegać. Dlatego na własnym boisku jest nam zdecydowanie łatwiej. Na Legii o nie dbają i to przekłada się nie tylko na wyniki, ale i na jakość naszej gry. Między innymi dlatego te dwa najbliższe spotkania, z Lechem i ŁKS-em będą dla nas tak istotne. One ostatecznie pokażą w jakim stopniu możemy Liczyć na mistrzostwo kraju. Wolicie gonić rywali w tabeli czy im uciekać? - Teraz to uciekać (śmiech). My już się naganialiśmy. Teraz dogoniliśmy i nie chcemy dopuścić do tego żeby dać się wyprzedzić. Z każdą kolejką będzie rosło obciążenie psychiczne. W Legii nie ma zbyt wielu doświadczonych za-wodników, trzeba ich jakoś mobilizować. To między innymi pana działka. - Ja o moją psychikę nie muszę się martwić, akurat to silna strona. Teraz dostaliśmy dwa dni wolnego od trenera, ale po powrocie do treningów, jeszcze przed spotkaniem z Lechem na pewno spotkamy się całym zespołem na obiedzie, porozmawiamy i w odpowiedni sposób zmobilizujemy na to arcyważne spotkanie. Obserwując Legię w każdym spotkaniu można odnieść wrażenie, że staje się pan jej coraz ważniejszym zawodnikiem. Już nie tylko broni, ale i dowodzi drużyną, nawet rozgrywa. - Bez przesady z tymi pochwałami, choć na pewno odkąd zacząłem bronić regularnie, ma to przełożenie na moją dyspozycję. Każdy mecz to kolejne zdobyte doświadczenie. Ale ja się czuję świetnie od początku tego sezonu, i psychicznie i fizycznie. Mecze Legii przyciągają wielu obserwatorów, więc może komuś się spodobam (śmiech). Oczywiście to był żart, choć nie ukrywam, że mam swoje ambicje, ale i rok kontraktu z Legią. A to o czym wspomniał pan w pytaniu, to wielka zasługa trenera Krzysztofa Dowhania. Zawsze będę to podkreślał. To, w którym miejscu jestem teraz, to w największym stopniu wynik jego pracy. Jemu zawdzięczam to, co do tej pory osiągnąłem. I od ponad miesiąca jest pan niepokonany w lidze. - To cieszy, kilka minut już się uzbierało. Ale czy to jest ważne? Nie. Dla mnie może odrobinę, bo zawsze miło jest nie puścić bramki. Tyle, że wyniki indywidualne nie mają nic wspólnego z grą w piłkę. Liczy się tylko drużyna. Naprawdę chce pan wyjechać z Polski? - Wie pan jaka jest piłka nożna, dzisiaj jest się tu, jutro gdzie indziej, a Legia mimo wszystko nadal jest klubem, który żyje ze sprzedaży najlepszych zawodników. Chociaż chciałbym oczywiście spróbować sił w silniejszym zespole. Może za rok, może za dwa. Ale teraz naprawdę o tym nie myślę. Najważniejszy jest cel, czyli zdobyć mistrzostwo. Być może wkrótce zostanie zakończony konflikt klubu z kibicami. - Dla nas byłaby to kapitalna wiadomość. W sprawie tego konfliktu, który trwa przecież prawie dwa lata, zrobiliśmy naprawdę wiele. Piotrek Rocki, inni zawodnicy, dużo rozmawialiśmy na ten temat i mam nadzieję, że w końcu dojdzie do porozumienia. Bo to, co działo się ostatnio, było bez sensu. Ostatnio trener Vladimir Weiss zapowiedział, że to Jan Mucha jest pierwszym bramkarzem reprezentacji Słowacji. - Ja nigdzie nie jestem pierwszym. Ani w Legii ani w kadrze. Mam silnych rywali, choćby Kostię Machnowskiego, który właśnie siedzi teraz koło mnie. Wśród bramkarzy przyjaźń może istnieć, ale tylko poza boiskiem. Na boisku się nienawidzimy. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.