Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Mucha może pomóc polskiej reprezentacji

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

10.10.2009 08:32

(akt. 17.12.2018 02:06)

Jeden punkt i słowaccy piłkarze przejdą do historii. - Jeszcze nigdy nie udało im się awansować do turnieju finałowego mistrzostw świata. Teraz wszystko zależy tylko od nich. - Mecz roku - tak nazywają sobotnie spotkanie media na Słowacji. - Mecz roku? Nie. Przynajmniej dla mnie to mecz życia, mecz... wszystkiego. A po losowaniu nikt w nas nie wierzył - mówi bramkarz warszawskiej Legii <b>Jan Mucha</b>. A może dokonać jeszcze jednego wyczynu - być pierwszym zagranicznym piłkarzem polskiego klubu, który zakwalifikuje się na mundial. - Naprawdę nikomu do tej pory to się jeszcze nie udało? - pyta zaskoczony. - Tym lepiej dla mnie, to kolejne wyzwanie - dodaje golkiper Legii.
80 litrów piwa Mucha gra nie tylko dla siebie i swojej ojczyzny, ale również dla nas. Jeśli poradzimy sobie z Czechami w Pradze, a Słowacy ograją Słowenię, nadal będziemy mieli szansę na zajęcie drugiego miejsca w grupie, czyli udział w barażach. - Zawsze powtarzałem, że my wolelibyśmy aby to Polacy, a nie Czesi awansowali obok nas, chociaż ja osobiście do nich nic nie mam. Z mojej strony mogę obiecać, że zrobię wszystko, aby nie dać się pokonać Słoweńcom. Ale żeby wam pomóc, musimy jeszcze coś strzelić. Gramy na własnym stadionie, w każdym z dotychczasowych spotkań potrafiliśmy stworzyć sytuacje do zdobycia bramki, więc tym razem powinno być podobnie. Trzeba tylko to wykorzystać - mówi. Choć zabrzmi to nieprawdopodobnie, to Słowaków do zwycięstwa w sobotnim spotkaniu mobilizują także pewni zwycięstwa nad biało-czerwonymi Czesi. - Podobno od jednego z czeskich browarów mamy obiecane po 80 litrów piwa na głowę jeśli wygramy ze Słowenią - śmieje się Mucha, który nie pije alkoholu. - Ale tak naprawdę my nie patrzymy na nikogo. Koncentrujemy się tylko na sobie. Wprawdzie do awansu wystarczy nam tylko jeden punkt, ale nie mamy zamiaru zagrać na remis. Bo w takich przypadkach najczęściej się przegrywa. Chcemy wyjść na boisko i tak, jak to było w poprzednich spotkaniach, po prostu zrobić swoje - dodaje. Walka z Kirmem Swoje, czyli wygrać i rozpocząć świętowanie tego historycznego awansu. - Jeśli się uda, to nie odpowiadam za siebie. I za stan, w jakim w poniedziałek wylądujemy w Katowicach - uśmiecha się zawodnik. Słowacy mobilizują się nie tylko wewnątrz drużyny. Za kadencji selekcjonera Vladimira Weissa, w trakcie zgrupowań tradycją stały się wyjścia do zaprzyjaźnionego z zespołem narodowym teatru. - Nie inaczej było i tym razem. W teatrze byliśmy w czwartek, potem spotkaliśmy się z prezydentem Słowacji, Ivanem Gasparovkiem - opowiada Mucha. I choćby to wydarzenie pokazuje, jak ważne dla tego niewielkiego kraju jest spotkanie ze Słowenią. Bramkarz Legii będzie musiał bronić strzały Andraża Kirma, pomocnika Wisły Kraków. - W polskiej lidze przeciwko sobie jeszcze nie graliśmy, bo Kirm dopiero latem przeszedł do Wisły. Ale to bardzo groźny zawodnik, zresztą sami się o tym niedawno przekonaliście. Trener Weiss wypytywał mnie o niego. Szybki, bardzo dobrze egzekwuje stałe fragmenty gry. Ale nasi obrońcy już o wszystkim zostali poinformowani - dodaje. Z drużyną na zgrupowaniu pod Bratysławą przebywa Stanislav Sestak. On w sobotę nie zagra, bo w starciu z Irlandią Północną (2:0) otrzymał żółtą kartę eliminującą go z tego spotkania. Dodatkowo kilka dni później złamał rękę. -Jeśli nie zapewnimy sobie awansu teraz, to Sestak wystąpi w Chorzowie, ze specjalnym ochraniaczem - mówi legionista. Słowaków mobilizował prezydent, a Słoweńców premier kraju, Borut Pahor. Dodatkowo w czwartek ogłoszono, że bez względu na wynik sobotniego spotkania, na stanowisku selekcjonera pozostanie Matjaz Kek. Chociaż żadne dokumenty nie zostały jeszcze podpisane. Liczą na nas Wicelidera naszej grupy eliminacyjnej w sobotę urządza nawet remis (dający awans Słowakom). Przy założeniu, że Czesi ograją Polaków w Pradze. Zresztą każdy inny wynik, to koniec marzeń podopiecznych Ivana Haszka o awansie. Bo Słowenia w ostatniej serii gier zmierzy się z San Marino, gdzie sztuką jest nie wygrać. - Dlatego bardzo liczymy na pomoc z waszej strony - mówi Kirm.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.