Jan Urban: Nie miał nam kto pomóc
09.03.2010 07:54
Nadal pan podtrzymuje słowa z pomeczowej konferencji prasowej, że za porażkę z Odrą odpowiadają kibice?
- W ciężkich momentach wsparcie z trybun może ułatwić piłkarzom grę. Zamiast tego obawiali się, że każdy błąd będzie wyśmiany i wyszydzony z trybun. W drugiej połowie grali niepewnie, nie ryzykowali, myśleli żeby nie psuć akcji, nie stracić piłki, bo to groziło komentarzem z trybun.
Nie ma pan w zespole 20-letnich juniorów tylko reprezentantów Polski, zawodników, którzy grali na Zachodzie. Iwańskiemu, Wawrzyniakowi, Rzeźniczakowi, Grzelakowi, Mięcielowi i innym presja nie powinna wiązać nóg.
- Zgadzam się, że nie powinna, ale pęta. Na boisku nie radzą sobie.
Bez wsparcia kibiców Legia potrafiła nie przegrać przy Łazienkowskiej od kwietnia 2008 roku!
- Ale straciliśmy wiele punktów z teoretycznie słabszymi zespołami. Kiedy nam się nie układało, nie miał nam kto pomóc. Zwycięstwa przychodziły ciężko. Wiem, że daliśmy straszną plamę, mogliśmy wyprzedzić Wisłę i mieć punkt przewagi. Ale rzeczywistości nie zmienimy. Została nam praca i - na poprawę nastrojów - zwycięstwo w sobotę w Bytomiu.
Nie ma pan pretensji do piłkarzy? Grali bardzo słabo. A na Łazienkowską przyjechała ostatnia w tabeli Odra, która z innymi drużynami zdobyła w lidze dziewięć punktów. Z Legią w tym sezonie - sześć.
- Nie można powiedzieć, że zawodnicy nie chcieli. Mieliśmy trzynaście rzutów rożnych i sporo rzutów wolnych z bocznych sektorów boisko, ale co z tego? Nie mamy w ofensywie zawodników dobrze grających głową, dlatego nasze stałe fragmenty nie są efektywne. Stwarzamy za mało okazji i strzelamy za mało bramek. W 19. kolejkach zdobyliśmy 24, a rok temu sam Chinyama miał ich 19. To nie jest przypadek.
Skoro o stałych fragmentach mowa, to czy Maciej Iwański potrafi dośrodkować z rzutu rożnego? Kopane przez niego piłki leciały w niedzielę na wysokości 80 centymetrów i wybijał je pierwszy obrońca.
- No i co ja mam na to odpowiedzieć? Wstyd, żeby tak piłkę kopał jeden z liderów zespołu, do tego reprezentant Polski. Sam sobie powinien z tym radzić. Na tym etapie nie będę go przecież uczył, jak wybijać rzuty rożne. On to potrafi, ale w niedzielę mu nie wychodziło. Rywale nie mieli z jego dośrodkowaniami żadnych problemów, a powinni mieć. Zagrożenie z naszych stałych fragmentów jest minimalne. Największe problemy mamy w drugiej linii. Kontuzji doznał Ariel Borysiuk i szansę dostał Marcin Smoliński. Zagrał przeciętnie. Wszedł Piotrek Giza i nic nie wniósł. Nie umie sobie radzić w sytuacji stresowej. Zostaje Tomek Jarzębowski, który na dzień dzisiejszy przegrywa rywalizację nawet z tymi, co grali. Więcej graczy nie mam.
Od trzech lat w przerwie zimowej, nie przekonał pana właściwie żaden z testowanych piłkarzy. Było ich 20, zostali tylko rezerwowy bramkarz Machnowskij i Chińczyk Dong.
- No tak, ale my nie kupowaliśmy piłkarzy tylko sprawdzaliśmy zawodników bez kontraktów, za których nie trzeba płacić. Patrzyłem na listę najskuteczniejszych ligowców. Bartek Grzelak i Marcin Mięciel mają po cztery gole. Więcej od nich bramki strzeliło tylko dwunastu piłkarzy. Mięciel trafiał tylko w dwóch meczach. Mało.
Żaden z tych testowanych się nie nadawał?
- Żaden. Byli to zawodnicy, których nie chciano gdzie indziej i szukali pracodawcy. To nie była jakość, o której myśleliśmy. Niewiele by wnieśli do zespołu, dlatego z nich zrezygnowaliśmy. Dong też nie grał od ponad trzech miesięcy. Wzięliśmy go, żeby zwiększył rywalizację z przodu, gdzie mamy problemy. Nie wiem, jak on będzie się spisywał w spotkaniach o stawkę, bo ma zaległości. W niedzielę nie uważałem za stosowne wpuścić go na boisko w tak trudnym momencie, kiedy przegrywaliśmy 0:1. Mógłby sobie nie poradzić, ale jeszcze będzie miał okazję pokazać, na co go stać. W sparingach grał przyzwoicie.
Wyglądało to jak manifestacja: wpuszczam Gizę, bo to ja go sprowadziłem do drużyny. Donga chciał prezes i właściciel, więc jeszcze sobie poczeka.
- Nieprawda! To, że nie chciałem Donga, to wyłącznie wymysł mediów. Piotrek i Dong grają na zupełnie innych pozycjach. Wpuściłem pomocnika, bo chciałem żebyśmy dłużej utrzymywali się przy piłce w środku pola, więcej grali piłką. To nie wypaliło, Piotrek nie poradził sobie z presją, nic nie wniósł do zespołu.
Nie pierwszy raz...
- To, że komuś nie udały się dwa czy trzy mecze, nie oznacza że muszę z niego rezygnować. Ktoś przecież musi w Legii grać. Smoliński też nie wykorzystał swojej szansy. Mamy zawodników, jakich mamy i z nimi musimy sobie radzić.
Tych zawodników chciał trener Jan Urban.
- Trener chciał też innych piłkarzy i działacze dobrze wiedzieli, jakich. Ale jeśli nie było możliwości ich kupić, to mieliśmy zrezygnować z tych, których mamy? Przecież wtedy nie miałby kto grać. Nie mogę pójść do prezesa, przystawić mu pistolet do głowy i powiedzieć, żeby kupił kilku piłkarzy. Nie było po prostu funduszy.
Z drugiej strony nie wyolbrzymiajmy sytuacji. Z tymi, a nie innymi zawodnikami - gdybyśmy pokonali Odrę - bylibyśmy liderem. Nie są więc tacy słabi. Mamy problem ze strzelaniem bramek i stwarzaniem okazji. Tak było w zimowych sparingach. Nie zawsze będzie tak jak w meczu z Cracovią, kiedy trzy okazję wystarczyły do dwóch goli. Radović nigdy nie strzelał wielu goli dla Legii. Rybus też. Ale popadamy w nastrój, jakbyśmy już wypadli z rywalizacji o mistrzostwo. Szkoda niewykorzystanej szansy, popełniliśmy ogromny błąd. Odrobiliśmy trzy punkty straty do Wisły, w niedzielę mogliśmy ją zniwelować. Nie byliśmy w stanie.
I właśnie kibice tego nie potrafią zrozumieć. Na Łazienkowską nie przyjechał Lech, Wisła czy Bełchatów, tylko ostatnia w tabeli Odra, która zimą skleciła zespół w miesiąc.
- Ja też tego nie potrafię zrozumieć.
Mówił pan, że wiosną będzie "niegrzeczna Legia". Trudno mi było dostrzec determinację, ambicję, walkę do upadłego i zadziorność.
- To nie była niegrzeczna Legia. W drugiej połowie zawodnicy grali bez zaangażowania, bo mieli spętane nogi.
Jeśli ktoś ma spętane nogi w meczu z Odrą to - moim zdaniem - nie nadaje się do Legii.
- Być może tak. Z taką presją ewidentnie trzeba umieć sobie poradzić. Wielu zawodników sobie nie radzi w trudnych momentach, dlatego przydałoby nam się wsparcie kibiców. Wisła też przegrała przy pustych trybunach. Takie mecze są jak sparingi. Od czasu do czasu przytrafi się taka wpadka. Nam się zdarzyła w meczu z ostatnią drużyną, w meczu którego zwycięstwo dawało nam pierwsze miejsce w tabeli. I trudno się dziwić, że wszyscy mają do nas pretensje. Przed spotkaniem nikt sobie nie wyobrażał, że stracimy z Odrą punkty. Daliśmy plamę, ale na tym koniec. Zaraz gramy następny mecz. Jeszcze nas nie skreślajcie, choć rzeczywiście wygląda to tak, jakby fotel lidera nas parzył i nie chcielibyśmy na nim usiąść.
Co z Pance Kumbevem? W Bytomiu nie może grać Dickson Choto, kontuzji doznał Wojciech Szala. A pan go odsunął od drużyny.
- Normalnie z nami trenuje, ale nie wiem czy zagra z Polonią. On jest za wolny, ma problemy szybkościowe, dlatego moim zdaniem wariant z Kubą Wawrzyniakiem w środku jest lepszy. Chcemy atakować, a wtedy linia obrony musi być ustawiona blisko linii środkowej. Potrzebuję więc szybkich stoperów, którzy będą potrafili naprawić błędy z przodu albo przerwać kontrę.
Będą jakieś konsekwencje wobec zawodników po porażce z Odrą?
- Nie wiem. Poniedziałek był wolny, we wtorek spotkam się z zarządem i porozmawiamy o tym, co się stało. Mieliśmy w Legii wiele momentów kryzysowych i zawsze wychodziliśmy z nich obronną ręką. O to chodzi, żeby umieć się podnieść po takich porażkach.
Uważa pan, że tylko mistrzostwo gwarantuje utrzymanie posady trenera Legii?
- Być może, ale teraz nie wiem. Działacze zdecydują, czy są zadowoleni z mojej pracy i zostanę czy nie i trzeba będzie się pożegnać. Kontrakt kończy mi się w czerwcu 2011 roku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.