Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jan Urban: Nie możemy tracić głowy

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

03.11.2007 02:40

(akt. 21.12.2018 21:11)

- To jest bardzo ciężka sprawa umieć się podnieść. Najlepszym lekarstwem jest znowu wygrywać. Trzeba nabrać pewności siebie. To dlatego na początku sezonu tyle mówiłem, że moi piłkarze nie cieszą się po zwycięstwach, nie są radośni i uśmiechnięci. W końcu się udało. Jak pierwszy, drugi, trzeci, piąty zawodnik zaczyna łapać luz, to cała drużyna zaczyna na tym napędzie jechać - twierdzi trener Legii, <b>Jan Urban</b>.
Panie trenerze, proszę powiedzieć, która Legia jest prawdziwa. Ta z początku sezonu, która wygrała siedem meczów z rzędu? Czy ta oglądana ostatnio, która z pięciu meczów cztery przegrała? - Ani tamta nie była taka mocna, jak się pisało i mówiło, ani ta nie jest taka słaba, jak się może wydawać. Ostatnio zagraliśmy kilka naprawdę dobrych meczów. Nie mam pretensji do piłkarzy ani o porażkę z Koroną Kielce, ani z Lechem Poznań. Z kolei w ostatnim meczu w Krakowie, Wisła była po prostu drużyną lepszą, stworzyła więcej sytuacji i zasłużenie wygrała. To co mnie naprawdę boli to wpadka z Odrą Wodzisław u siebie. Nie może być tak, że Legia na Łazienkowskiej w meczu z takim rywalem oddaje jeden groźny strzał na bramkę! Czy ta Legia z początku sezonu zagrałaby inaczej z Wisłą? - Myślę, że tak. Co więcej uważam, że zagrałaby zupełnie inaczej, gdyby nie ta porażka z Odrą. W przypadku zwycięstwa z zespołem z Wodzisławia mielibyśmy tylko dwa punkty straty jadąc do Krakowa, a nie pięć. Piłkarze Wisły też inaczej podeszliby do tego spotkania. Teraz byli niesamowicie zmobilizowani, bo wygrywając odskoczyli nam aż na osiem oczek, a to już jest duża przewaga. To co się stało w tym nieszczęsnym meczu z Odrą? - Właśnie tego nie potrafię wytłumaczyć. Zawsze podkreślałem, że mistrzostwo zdobywa się dzięki regularnej i równej formie. Nie można przegrywać z takimi rywalami w dodatku u siebie. Na dziś porażki z Wisłą, Koroną i Lechem są do odrobienia, można je przełknąć. Rewanże z tymi zespołami gramy na Łazienkowskiej. Te kluby jeszcze będą walczyły ze sobą, traciły punkty. Strata z Odrą jest nie do odrobienia. W tym meczu zawodnicy chyba po prostu myśleli, że pójdzie im gładko, że goście nie postawią trudnych warunków. I faktycznie Odra nie stworzyła żadnego zagrożenia. Wykorzystali stały fragment gry a później tylko się bronili, nie wyprowadzali nawet kontrataków. Myśli pan, że ten kryzys można próbować zażegnać jakimiś sztuczkami psychologicznymi? W Borussi Dortmund na przykład przemalowano szatnie. Prosty trick, a jednak zadziałał. - To jest bardzo ciężka sprawa umieć się podnieść. Najlepszym lekarstwem jest znowu wygrywać. Trzeba nabrać pewności siebie. To dlatego na początku sezonu tyle mówiłem, że moi piłkarze nie cieszą się po zwycięstwach, nie są radośni i uśmiechnięci. W końcu się udało. Jak pierwszy, drugi, trzeci, piąty zawodnik zaczyna łapać luz, to cała drużyna zaczyna na tym napędzie jechać. A pan zmieni swoją postawę wobec piłkarzy? Zniknie ten wiecznie uśmiechnięty i zadowolony tener Urban, a pojawi się nowy - surowy i srogi? Nic z tych rzeczy. Oczywiście nie mam teraz tylu powodów do zadowolonia, co na początku sezonu, ale to nie w moim stylu nagle zacząć rozdzielać kary i szokować surowymi decyzjami. Nie możemy tracić głowy. Na początku ligi to myśmy się cieszyli, korzystaliśmy z dobrej passy. Teraz przyszedł trudniejszy okres i musimy sobie z tym poradzić. Już wtedy mówiłem, że jest za szybko, by robić z nas mistrza, a teraz jest za szybko, żeby spisywać nas na straty. Walka o mistrzostwo według wielu już jest rozstrzygnięta. - W żadnym wypadku. Byłem zawsze przeambitny. Gość o twardym charakterze na boisku. Poza boiskiem chyba też... Jako trener też jestem bardzo ambitny. Wisła jeszcze musi się gdzieś potknąć. My z kolei znowu zaczniemy wygrywać, złapiemy jeszcze wiatr w żagle. Większość meczów z drużynami z czuba tabeli gramy u siebie. Fajne jest to, że po meczu w Krakowie wszyscy zaczęli podkreślać, że Legia ma osiem punktów straty do Wisły, że to tak dużo itd. Tymczasem nikt nic nie mówi o Koronie, która ma tylko cztery oczka mniej od Wisły i jest druga w tabeli. To pokazuje, że to nas w dalszym ciągu uważa się za głównego konkurenta Białej Gwiazdy do mistrzostwa. Legia nie umie odrabiać strat. W tym sezonie za każdym razem, gdy pierwsza traciła bramkę przegrywała. Wszystkie mecze po 0:1. - Ja zauważyłem inną prawidłowość: jak strzelamy gole, to nie przegrywamy. To co pan powiedział o tym odrabianu strat, to chyba jednak jest przypadkiem. Przecież i z Koroną i z Lechem mieliśmy świetne okazje do zdobycia bramki, ale po prostu nic nie chciało wpaść. Jak to się dzieje, że Dickson Choto, który do niedawna był jednym z najlepszych obrońców w lidze nagle zaczyna popełniać juniorskie błędy? Mija się z piłką, nie trafia w nią. - To niestety nie dotyczy tylko Choto, ale i innych piłkarzy. Nie poznaje też Miroslava Radovica. Stać go na dużo więcej i naprawdę nie wiem co się z nim dzieje. Dickson wcześniej pokazał, że potafi być dosłownie nie do przejścia, a ostatnio faktycznie przytrafiają mu się szkolne błędy. Rozmawiałem z nimi na ten temat, ale oni sami nie potafią wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. Mam taką teorię, że oni nie są przyzwyczajeni do rywalizacji. Obaj w zeszłym sezonie byli pewniakami. Nikt nie zagrażał ich pozycji. A dziś mam zastępstwo dla każdego w drużynie. Na stoperze może z powodzeniem grać Wojtek Szala. Na pozycji Radovica mam w odwodzie Kamila Grosickiego. Podobny problem jest w ataku. Ani Takesure Chinyama, ani Bartek Grzelak nie potrafią zmusić mnie, bym na ktoregoś z nich postawił. To dziwna sytuacja bo za moich czasów, kiedy konkurencja była znacznie większa, rywalizacja tylko mobilizowała. Polscy piłkarze nie są przyzywczajeni do rywalizacji? - W naszym, legijnym, przypadku tak to niestety wygląda. Szczególnie w przypadku pary Grosicki-Radović. Ale też nie można generalizować. Wystarczy popatrzeć na Kubę Rzeźniczaka. Zaczynał sezon jako głęboki rezerwowy. Miał grać głównie w Młodej Ekstraklasie, rozważaliśmy czy się go nie pozbyć. Tymczasem chłopak ciężką pracą mnie do siebie przekonał. Ma świetną rundę, jest ważnym punktem zespołu. Tak samo Tomek Kiełbowicz, który spisywany był na straty. W pierwszych czterech meczach nie powąchał murawy, dziś jest już w kadrze Beenhakkera. Pan także przy tej początkowej serii zwycięstw uwierzył w swoją i drużyny wielkość? - Absolutnie nie. Już jestem za długo w piłce, by się dać nabrać na takie sztuczki. Cały czas mówiłem, że brak nam regularności, że gramy w kratkę. Nie dawałem się ponieść hurraoptymizmowi. Taka jest piłka, sytuacja jest bardzo dynamiczna i się szybko zmienia. Teraz też wystarczy, że Wisła zaliczy dwie wpadki i już wracamy do gry. To tak dużo dwa potknięcia? W dalszym ciągu jest pan zdania, że Legia oprócz tego, że ma grać dobrze w piłkę ma oprócz tego grać atrakcyjnie? - Dążę do tego, by Legia grała ładnie. Kiedy ja odejdę z tego klubu, a nie wiem kiedy to nastąpi, chciałbym żeby kibice mówili: za Urbana Legia grała fajny futbol, dobrze się ją oglądało. Na razie mam takich piłkarzy, których stać na miłą dla oka grę. Oczywiście planujemy jakieś transfery. Na początek musimy się jednak zorientować w finansach, zobaczyć na kogo nas stać. Ale szczerze mowiąc w polskiej lidze wszyscy wyróżniający się piłkarze mają już swoje lata. Mało jest młodych, ambitnych piłkarzy, którzy gwarantowaliby odpowiedni poziom sportowy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.