Jan Urban: nikomu nie zazdroszczę
07.12.2007 08:13
W sobotę piłkarze warszawskiej Legii po raz ostatni w tym roku walczyć będą o ligowe punkty. Zamknięcie rundy zapowiada się szalenie atrakcyjnie, bowiem na Łazienkowską zawita odradzający się z wieloletniej zapaści zabrzański Górnik. <b>Jan Urban</b>, przewiduje trudny bój w rewanżowej potyczce. - W Zabrzu, w przerwie letniej nastąpiło tak wiele zmian, że jadąc na ten mecz nie spodziewałem się większego oporu ze strony Górnika - mówi trener Legii.
- Ta drużyna potrzebowała czasu, by nowy trener ją odpowiednio poukładał, a piłkarze musieli się poznać i zgrać. My w sierpniu tylko wykorzystaliśmy sprzyjający moment. Trudno wymagać od piłkarzy Górnika miejsca premiowanego udziałem w europejskich pucharach, ale środek tabeli to cel, który z pewnością są w stanie osiągnąć - przekonuje trener stołecznej jedenastki.
- Jestem przekonany, że obie drużyny będą chciały zaprezentować się jak najlepiej. A Górnik w ostatnich spotkaniach udowodnił, że właściwie wykorzystał czas przeznaczony na zbudowanie silnego zespołu. Przede wszystkim piłkarze mieli zapewniony większy spokój, bo w kilku poprzednich latach walczyli praktycznie tylko o przetrwanie. Pojawianie się nowego sponsora umożliwiło sprowadzenie do Zabrza kilkunastu nowych zawodników, ale nie bez znaczenia okazało się wielkie zainteresowanie kibiców występami Górnika. Widać, że na stadionie przy Roosevelta coś się wreszcie dzieje, że drużyna powróciła do ligowej czołówki, chociaż początek rozgrywek wcale na to nie wskazywał. W pewnym momencie kibice na Śląsku uwierzyli nawet, że ich zespół stanie się postrachem krajowych drużyn. Moim zdaniem jest jednak jeszcze za wcześnie - wyjaśnia Jan Urban.
- Wprawdzie byłem pod wrażeniem, gdy Dawid Jarka w trzech meczach zdobył kilka efektownych bramek, jednak potem wyraźnie obniżył loty. Z kolei Tomasz Zahorski miał gorszy początek rundy, ale z pewnością jest obiecującym piłkarzem i nie przez przypadek Leo Beenhakker powołał go do reprezentacji. Mimo to wcale nie zazdroszczę Wieczorkowi. I on popełnia błędy, ale obserwując pierwszą rundę dochodzę do wniosku, że nasi ligowi bramkarze mają dużo problemów z grą na przedpolu. Niewielu jest też takich, którzy na dobrym poziomie grają nogami, a w dzisiejszym futbolu jest to bardzo ważny element bramkarskiego rzemiosła. W Polsce zawodnicy występujący na tej pozycji dużo lepiej czują się grając na linii. Uważam, że przyjście do Zabrza Jerzego Brzęczka miało największy wpływ na zmianę oblicza zespołu. Dzięki jego olbrzymiemu doświadczeniu zapanował spokój w grze, a dokładne podania i groźne strzały z dystansu w wykonaniu Jurka wprowadzają spore zamieszanie w szeregach rywala. Ale w każdej formacji Górnika występuje kilku perspektywicznych piłkarzy, tylko od razu nie da się wszystkiego poprawić. To wymaga też większych nakładów finansowych, a z tego, co słyszałem, władze miasta i sponsorująca zespół firma ubezpieczeniowa Allianz zamierzają każdego roku zwiększać inwestowanie w Górnika. Na razie jednak daleko klubowi do poziomu budżetowego, którymi mogą poszczycić się najlepsze polskie zespoły. Oczywiście, chociaż z tego, co pamiętam Górnik dotychczas tylko raz wygrał w meczu wyjazdowym, z łódzkim KS. My dla odmiany po wpadce z Odrą Wodzisław każdy mecz na Łazienkowskiej traktujemy bardzo poważnie. Do ostatniej fazy rozgrywek dotrwaliśmy w dobrej formie fizycznej, co było widoczne w meczach z Polonią Bytom i Cracovią. Jeżeli utrzymamy jeszcze dobrą skuteczność, to powinniśmy odprawić Górnika z kwitkiem. Wisła Kraków, przynajmniej na razie wydaje się być poza zasięgiem, ale odrobiliśmy już stratę do Kolportera Kielce i chcielibyśmy już nie gubić punktów. To nam pomoże spokojnie przygotowywać się do rundy rewanżowej - kończy ocenę Górnika trener Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.