Jan Urban: Zmęczenie? Nie róbmy kabaretu.
28.04.2009 07:40
- Już byliśmy w ogródku, ale z gąską pożegnaliśmy się po pierwszej połowie. Nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, trzeba to sobie uczciwie powiedzieć. Pewnie, że jest niedosyt, bo graliśmy u siebie. Gdybyśmy wygrali, mielibyśmy jednego rywala mniej do mistrzostwa. A tak w lidze zrobiło się bardzo ciasno. Teraz każdy spekuluje na temat kalendarza, kto ma lepszy, kto gorszy. Według mnie wszystkie drużyny są w podobnej sytuacji. Kibice zacierają ręce, bo już jest ciekawie, a będzie jeszcze ciekawiej - mówi trener Legii <b>Jan Urban</b>.
W pierwszej połowie Legia zachwyciła. To było najlepsze 45 min w tym sezonie?
- Nie. Z Cracovią było lepiej. Z Lechem wszystko się świetnie ułożyło, strzeliliśmy bramkę. Trudno wytłumaczyć, co się stało w drugiej połowie. Nie byliśmy tak agresywni. Nie można takiemu zespołowi jak Lech pozwolić na przejęcie inicjatywy.
Pana piłkarze przyznawali wprost, że nie wytrzymali kondycyjnie. I znowu zacznie się tłumaczenie, że w końcówce sezonu zawodnicy są zmęczeni.
- Nie róbmy kabaretu. To, że jest końcówka sezonu, nie znaczy, że można się w ten sposób tłumaczyć. W Polsce zawodnik może być ewentualnie zmęczony pod koniec grudnia. Przecież mieli ostatnio miesiąc wolnego.
Może pomogą Panu słynne testy Ryszarda Szula?
- Za dwa, trzy dni będziemy mieli wyniki z systemu Amisco. Ale ostatnie badania pokazywały, że nic złego się nie dzieje. Od pierwszego wiosennego meczu współczynniki były coraz lepsze.
Mocno wyściskał Pan Ariela Borysiuka. Choć nie wytrzymał fizycznie, świetnie przykrył Semira Stilicia.
- Też tak sądzę, zagrał świetnie. Dopóki miał siłę, wywiązywał się z założeń. To będzie kawał piłkarza, na boisku nie grzeje mu się głowa, potrafi powalczyć. I zaczyna robić się mężczyzną. Ma doskonały charakter do piłki.
W końcu Roger pokazał, że potrafi grać nie tylko w reprezentacji.
- To był Roger, który szuka piłki, rozgrywa, mając przeciwnika na plecach. W pierwszej połowie był świetny. Trudno było mu odebrać piłkę. Pracował za dwóch. Wydaje mi się, że z meczu na mecz wygląda lepiej. Pokazał, że w końcówce ligi może być naszym dużym atutem. Kto wie, czy nie rozstrzygającym.
W meczu z Lechem kilka razy puszczały Panu nerwy. Nieźle się Pan wściekł, gdy sędzia pokazał Maciejowi Iwańskiemu żółtą kartkę.
- Rozumiem sytuacje trudne do rozstrzygnięcia, gdy sam nie jestem pewien, co się stało. Ale w tym przypadku sprawa była oczywista. Nawet jeśli Iwański zagrałby ręką, nie chciał nikogo oszukać. Przyjął piłkę w biegu. Wściekłem się. Będziemy reklamowali tę decyzję, bo każda kartka w końcówce ligi jest ważna. Nie lubię sędziów "koszykarskich", którzy gwiżdżą każdy faul.
Pytam nieprzypadkowo, bo mówi się, że jest Pan za grzeczny dla swoich piłkarzy.
- No to proszę zapytać piłkarzy. Jak trzeba im dosadnie coś powiedzieć, to powiem. Tyle że nie ma sensu wrzeszczeć z ławki. Bo oni tego nie słyszą. Jeśli chcę coś podpowiedzieć, robię to poprzez gesty. Jak biję brawo, to piłkarze widzą, że jest więź między nimi a ławką. Gdy grają dobrze, trzeba to podkreślać. Wtedy zawodnik nabiera pewności.
Mecz z Wisłą, który odbędzie się za dwa tygodnie, będzie decydował o tytule. A Legia w Krakowie gra słabo.
- Tak, ale nie ma to żadnego znaczenia. Wszystkie karty są w naszych rękach.
Co Pan zrobił z Chinyamą, który w ostatnich meczach zaczął pracować na boisku?
- Wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii, i to bardzo dosadnie. Wydaje mi się, że dotarło to do niego. I w ostatnich meczach pokazuje, że to ja miałem rację. Korzysta na tym cała drużyna. Gdy jest w ruchu, pomocnicy mają więcej możliwości.
Dziwi się Pan czasami, że Legia, choć prowadzi w lidze, jest krytykowana. Ale musi się Pan zgodzić, że jeśli zespół chce powalczyć w pucharach, musi uzupełnić skład.
- Nie myślę tak daleko. Liga Mistrzów? Trzeba najpierw wygrać ligę. Jesteśmy blisko. W meczu z Lechem zrobiliśmy kolejny krok, nie wiem, czy większy, czy mniejszy. Marzę, by mecz z Ruchem w ostatniej kolejce zdecydował. Cały czas, jak przechodzę przez klubowe muzeum, to patrzę na zdjęcia trenerów, którzy zdobyli mistrzostwo Polski. I akurat jest fajne miejsce wolne.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.