Jerzy Kopa: Im niżej upadniesz, tym wyżej wzlecisz
29.10.2011 18:15
Jakiego pojedynku spodziewa się pan w niedzielę?
- Przede wszystkim ciekawego. Legia jest obecnie na fali, a Lech będzie chciał odnieść prestiżowe zwycięstwo. Z całą pewnością możemy spodziewać się zaciętej potyczki na bardzo wysokim poziomie. Czasami w Ekstraklasie wieje nudą, ale nie powinno tak być niedzielnym popołudniem.
Myśli pan, że błędem Jose Bakero było wystawienie najlepszych zawodników w pucharowym meczu z Polonią Bytom? Nie zabraknie im sił w spotkaniu z Legią?
- O tym zawsze decyduje wyczucie trenera i analiza stanu fizycznego jego podopiecznych. Szkoleniowiec musi również zwracać uwagę na sferę mentalną swoich piłkarzy. Nie zawsze łatwo jest zmobilizować się na słabszego rywala. Myślę, że to właśnie przez brak koncentracji Kolejorz pokazał się ze słabej strony. Trzeba pamiętać, że za wynik i styl zespołu konsekwencję ponosi trener. Możliwe, że lechici pomyślą sobie teraz: "Ojej, męczyliśmy się z pierwszoligowcem. Sprężmy się i pokażmy swoje siły z Legią!" Kiepski pojedynek z Polonią, może ich po prostu zmobilizować.
Nie ma co ukrywać, że ostatnie wyniki stawiają Legię w lepszym świetle.
- Nie można tego nie zauważyć. Wojskowi fantastycznie się odbudowali i wyszli z głębokiego dołka. Mówi się, że im niżej upadniesz, tym wyżej wzlecisz i tak jest z Legią. Zawodnicy są wreszcie mocno zmotywowani. Do zespołu dobrze wprowadza się młodzież. Wielką rolę odgrywa serbski duet Radović-Ljuboja. Powołanie dla Miroslava może być takim haczykiem, który pociągnie go do jeszcze lepszej gry. Sądzę, że legioniści pokażą się przy Bułgarskiej bez kompleksów. Lech nie ulęgnie się przyjezdnych i przez to będziemy oglądali wspaniałe widowisko!
Pana ostatnim meczem w roli trenera Legii był pojedynek z... Lechem. Jak pan wspomina pojedynki pomiędzy obiema drużynami?
- Przyznam się, że moja pamięć nie sięga już do tamtych lat. Jestem już prawie 70-letnią osobą przez co nie mogę błysnąć konkretnymi liczbami czy wynikami. W mojej pamięci wyryły się głównie trzy kluby: Lech, Legia i Pogoń Szczecin. Obejmując w przeszłości posadę w ekipie Wojskowych i Portowców, zostałem uznany za zdrajcę w Poznaniu. Miło wspominam moje dwie "kadencje" w stolicy. W Wielkopolsce też długo pracowałem i do dzisiaj tam mieszkam.
- Nie jestem już tak związany uczuciowo z Lechem jak kiedyś. Ten klub się zmienił... Niby to ta sama marka, ale to jednak nie to... Nie czuję tak wielkiej sympatii do obecnego Lecha, w porównaniu do tego z 90-letnią tradycją. Po prostu nie potrafię tak samo być za chłopcami, którzy obecnie grają przy Bułgarskiej. Z drugiej strony nie należy teraz zapominać o pięknym obiekcie Kolejorza. Stadion w moim mieście robi wrażenie.
A co według pana zmieniło się od czasów, kiedy współpracował pan z tymi ekipami?
- Mówiąc spokojnie, nie powiem, że jestem kibicem Legii lub Lecha. W obu klubach spędziłem parę lat życia i zawsze zostawiałem serce. Wiele się pozmieniało. Obecnie zawodnicy nie są tak przywiązani do barw klubowych jak w przeszłości. Zamiast tradycji, mamy komercjalizm. Wszystko pokazane jest w pięknej otoczce, która zwiększa ekipom budżety. Nie było też tylu piłkarzy z zagranicy. Prowadziłem typowo polskie zespoły, a teraz w składach mamy po 8-9 obcokrajowców. Nie dziwię się Jackowi Gmochowi, który mówił przed meczem APOEL-u z Wisłą, że będzie kibicował Cypryjczykom, bo spędził tam kawałek życia. Dochodzi do tego, że poza prezesem, ciężko szukać w naszych drużynach kogoś z polskim paszportem.
Wspominał pan o zagranicznych piłkarzach, a tymczasem najlepszymi napastnikami obu zespołów są obcokrajowcy. Mówię tu o Artjomie Rudniewie oraz Danijelu Ljuboji. Jak by ich pan porównał?
- Ljuboja to typowy lis pola karnego. Potrafi znaleźć się w każdej sytuacji i jest takim boiskowym cwaniakiem. Nie można mu również odmówić świetnego wyszkolenia technicznego. Nie jest jednak tak żywiołowy jak Rudniew. Pamiętajmy, że napastnik żyje z podań kolegów. W Lechu dobrze to funkcjonuje, gdyż piłkarz z Łotwy dostaje wiele podań od Stilicia i Kriwca. Dzięki temu łatwiej jest mu strzelać gole. Semir i Artiom przypominają takie dawniejsze pary piłkarskie jak: Szołtysik-Lubański czy Deyna-Gadocha. Do tanga trzeba dwojga i żaden z nich nie miałby dobrych wyników bez kolegi. Rudniewa nazwałbym takim desperackim atakującym, bo potrafi uderzyć z prawej, lewej nogi, a czasem głową. Ma niesamowity ciąg na bramkę. "Ljubo" jest za to inteligentniejszy i sprytniejszy. Nie potrafi tracić sił i umierać za drużynę, ale jest Wojskowym niezwykle potrzebny. Nie ma też wątpliwości, że większe pieniądze wart jest piłkarz Lecha, gdyż po prostu jest młodszy i bardziej perspektywiczny.
Bardzo dobrze spisuje się też ostatnio obrona Legii na czele z Dusanem Kuciakiem w bramce.
- Muszę pogratulować trenerowi Skorży, że tak krytykowany twór - jakim była defensywa Legii - potrafił konsekwentnie zestawić tak, że teraz to bardzo dobry blok obronny. Niektóre nazwiska trochę ostatnio przybladły jak te Inakiego Astiza czy Jakuba Rzeźniczaka. Piłkarze, którzy grają obecnie są jednak niezwykle mocni. Co do bramkarza, to trzeba znowu pochwalić Krzyśka Dowhania, że kolejnego zawodnika wychowuje na gracza o klasie europejskiej. Nie przypuszczałem, że Kuciak może tak dobrze łapać, ale bardzo podoba mi się jego gra i współpraca z resztą obrońców. Legioniści zawsze mogą liczyć na Słowaka.
Podsumowując. Kto i dlaczego wygra w niedzielę?
- Jestem wręcz przekonany, że będzie remis. Obydwa zespoły nie mogą sobie pozwolić na porażkę i będą, jak to mówił mój przyjaciel - czujne jak chrabąszcz w maju. Ciężko będzie sobie tu pozwolić o błędy lub nonszalancję. Lech będzie pewnie więcej atakował, przez co może nadziać się na kontry. Bakero nauczył się już polskiego futbolu i może zmodyfikować taktykę. Legii nie da się ograć prostym klepaniem piłki. Lech nie jest w tak wysokiej formie jak legioniści, więc to Wojskowi mogą przeważać. Kolejorz postara się też, aby dwójkowe akcję przeprowadzali Rudniew ze Stiliciem. Tu można szukać szansy na strzelenie jednej, zwycięskiej bramki. Nie postawiłbym pieniędzy, ale w czasie zabawy w proroka stawiałbym na podział punktów. Czuję to jakoś podświadomie.
fot: wikipedia.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.