Josue Pesqueira
fot. Marcin Szymczyk

Josue: Nowy kontrakt? Nie wiem co się wydarzy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

13.07.2022 21:15

(akt. 14.07.2022 16:57)

– Czy spodziewam się propozycji nowej umowy? Nie wiem co się wydarzy. Nie mogę powiedzieć, że przejdę do Realu, nie mogę też powiedzieć, że zostanę w Legii, bo może w przyszłym tygodniu przylecą działacze z Madrytu i zabiorą mnie do Hiszpanii. Futbol jest nieprzewidywalny. W tym momencie skupiam się na inauguracji sezonu – mówi pomocnik Legii, zastępca kapitana, Josue.

– Dobrze się tutaj czuję – w Warszawie, w Legii. To najważniejsze. Ulubione miejsce w stolicy? Mój dom, w którym spędzam najwięcej czasu. Bardzo często gram na PlayStation w Call of Duty.

Za Legią jeden z najgorszych sezonów w historii.

– To były trudne rozgrywki. Jesteście bliżej Legii niż inni dziennikarze, żyjecie tym wszystkim. To nie było dla was łatwe, więc wiecie, że dla nas też, zwłaszcza mentalnie. Znaleźliśmy się w głębokim g….e, z którego nie było się prosto wygrzebać. Poziom mentalny okazał się taki, że teraz potrzebowałbym jeszcze roku urlopu. Ostatni sezon był jednak dobrą nauką. W sobotę mamy możliwość pokazania kibicom, że wyciągnęliśmy z niej wnioski i dobrze wystartujemy w ekstraklasie.

Rozmawiałeś ostatnio z dyrektorem sportowym, Jackiem Zielińskim?

– Tak, dziś. Rozmawialiśmy normalnie. Myślę, że ludzie mają złą percepcję, pytają się mnie, czy mam z nim problem. Nie mam problemu ani z nim, ani z nikim w klubie. Jesteśmy w dobrych relacjach.

Masz jeszcze roczną umowę. Spodziewasz się, że otrzymasz propozycję przedłużenia?

– Nie wiem co się wydarzy. Nie mogę wam powiedzieć, że przejdę do Realu, nie mogę też powiedzieć, że zostanę w Legii, bo może w przyszłym tygodniu przylecą działacze z Madrytu i zabiorą mnie do Hiszpanii. Futbol jest nieprzewidywalny. W tym momencie skupiam się na inauguracji ligi, to jest teraz najważniejsze. Bardzo koncentruję się na tym, by być z drużyną w Kielcach, zagrać, co jest zależne od  trenera, i postarać się dać z siebie to, co najlepsze.

Jesteś drugim kapitanem Legii. To dla ciebie spora niespodzianka?

– Tak. Kiedy mi o tym powiedziano, to się zaśmiałem. Jestem tu codziennie, żartuję ze wszystkimi. Bycie zastępcą kapitana to duża odpowiedzialność, lecz czuję dumę, dziękuję trenerowi za podjęcie takiej decyzji. Ale moją pierwszą reakcją było: „Co? Ja?”.

Czujesz się liderem Legii?

– Otrzymywałem takie pytania już w poprzednim sezonie. Zawsze odpowiadam, że największym liderem jest dla mnie „Jędza” (Artur Jędrzejczyk – red.). Ma 35 lat, a walczy i biega jak 20-latek, może cię kopnąć, zrobić wszystko. To dla mnie prawdziwy lider, wzór do naśladowania dla drużyny – tak jak inni starsi zawodnicy.

Jeśli chodzi o mnie, to mam już doświadczenie, wiem, jak radzić sobie z presją. Nie jest łatwo to udźwignąć, gdy grasz przy pełnym stadionie, nie wygrywasz, a ludzie krzyczą na ciebie. To nie jest proste, ale mogę to wytłumaczyć, zwłaszcza młodym zawodnikom.

Jak się czujesz w nowym systemie? Masz tylko zadania ofensywne, a mniej defensywnych?

– Jeśli skupiałbym się tylko na ofensywie, to… (śmiech). Mam też zadania w defensywie, biegam jak nigdy w życiu. Czuję się dobrze. Gramy 4-3-3. Więcej działam z przodu, tak jak inni piłkarze, ale gdybym nie wykonał czegoś z tyłu, to nie zrobiłbym tego w ataku, bo trener nie umieszczałby mnie w składzie. Można powiedzieć, że podział tych obowiązków to 50 na 50.

W sparingach grałeś troszeczkę wyżej.

– Wszystko zależy od sposobu gry, tego czy jesteś, czy nie jesteś pewny siebie. Przed meczem zawsze czuję dużą presję, ale gdy spotkanie się rozpocznie, to o niej zapominam, nawet gdy stracę piłki. To ważne, by każdy tak miał. Oczywiście, tracę dużo piłek, lecz podejmuję ryzyko w 15 z 20 podań, z czego 4-5 może się zamienić w gole. Preferuję taki styl, niż zagrać 20 razy celnie, lecz do własnego bramkarza. To dla mnie najważniejsze, gdy znajduję się w trakcie gry. W meczu z RB Salzburg trener Kosta chciał mnie zabić, bo straciłem piłkę blisko pola karnego, a Austriacy mogli to wykorzystać.

W okresie przygotowawczym strzeliłeś trzy gole…

– Muszę strzelać więcej. Mamy dużo piłkarzy, którzy potrafią zdobywać bramki. Jest Robert Pich, który strzelił sporo goli w ekstraklasie. Jest Blaz Kramer, Makana Baku, Paweł Wszołek, który trafił do siatki 6 razy w ostatniej rundzie, więc w całym sezonie musi mieć na koncie przynajmniej 12 bramek.

Jest jeszcze Mateusz Wieteska, który strzelił cztery gole po twoich podaniach.

– Zgadza się. Tak jak mówię – mamy dużo piłkarzy mogących zdobywać bramki. Wierzę, że Kramer strzeli 30 goli, co będzie najlepszym rozwiązaniem dla nas i dla niego. Ale trudno mieć jednego gracza mającego na koncie 20 trafień, a drugiego z 5 czy 8 bramkami. Myślę, że wielu graczy może strzelić 7, 8, 9, 10 goli.

Trzy lata temu Legia ostatni raz strzeliła gola z rzutu wolnego. Tym piłkarzem był Carlitos. W treningach prezentujesz się świetnie w tym aspekcie – kiedy zdobędziesz bramkę w meczu?

– Chodzi o wyczucie. Byłem blisko w meczu z Lechem Poznań, ale potem mieliśmy 7-8 spotkań bez rzutu wolnego. Kiedy się tego nie spodziewasz, to wtedy to przychodzi. Jeśli nie jesteś skoncentrowany na 200 procent, nie możesz sobie z tym poradzić. Myślę, że w poprzednim sezonie, gdy podchodziłem do stałego fragmentu, to nie byłem zbytnio skupiony, lecz sądzę, że w nadchodzących rozgrywkach strzelę gola z rzutu wolnego.

Jesteś wyznaczony do rzutów karnych?

– Trzeba pytać trenera, to trener wybierze zawodników.

W sparingu z Zorią podszedłeś do dwóch jedenastek.

– Tak, ale jak mówiłem wcześniej – lubię presję. Może inny piłkarz, po przestrzeleniu rzutu karnego, nie podszedłby już do drugiego. Mnie to nie obchodzi, dlatego znowu byłem wykonawcą jedenastki. Trener powiedział mi przed sparingiem, że jeśli będzie rzut karny, to do niego podejdę. Pierwszego nie udało się wykorzystać, ale chciałem strzelić gola, więc podszedłem do drugiego. Gdybym nie wykorzystał drugiego, to podszedłbym do trzeciego. Do momentu, gdy szkoleniowiec zmieniłby strzelca.

Jakie są nastroje w drużynie przed startem sezonu?

– Bardzo dobre. Myślę, że też możecie to poczuć, bo byliście z nami w Austrii, widzieliście, że każdy pracuje dla zespołu, jest po tej samej stronie. W sobotę rozpocznie się sezon i z dnia na dzień, z meczu na mecz, pokażemy czy jesteśmy razem tak, jak być powinniśmy.

Ten sezon będzie lepszy niż poprzedni?

– Jeśli tak się nie stanie, to gdzie będziemy? Musi być. Musimy grać lepiej, nie możemy tracić bramek, bo straciliśmy ich za dużo w poprzednich rozgrywkach, wiele drużyn jako pierwsze wychodziły na prowadzenie. Małe pomyłki powodowały, że rywale je wykorzystywali.

Niektórzy się mnie pytają, kto jest naszym największym przeciwnikiem. Nie mogę wskazać jednej drużyny. Powiedziałbym, że wszystkie zespoły, bo grają przeciwko Legii jakby był to ostatni mecz w ich życiu. Teraz od nas zależy, czy zagramy w tę samą grę, co reszta. Mamy większe umiejętności niż inni, ale jeśli zagramy z taką samą energią, koncentracją, to jestem pewny, że wygramy wiele spotkań.

W poprzednim sezonie koncentrowaliście się na grze w lidze i pucharach. Teraz jest tylko ekstraklasa.  

– Zgadza się. Podejście do spotkań w ekstraklasie i pucharach jest inne, nawet jeśli tego nie chcesz. Nikt mi nie powie, że np. gra w Champions League i Lidze Europy jest tym samym. To różnica, również w oglądaniu. To wydaje się niemożliwe, a jednak tak się dzieje. Podam inny przykład. Jesteście fotoreporterami – wolicie robić zdjęcia na meczach ekstraklasy czy Ligi Mistrzów bądź Europy? Wiadomo, że w europejskich pucharach. Nie powinno się tak zdarzać, ale się zdarza. Mieliśmy niezłe wyniki w Europie, lecz potem wracaliśmy do ligi, a drużyny wykorzystywały małe szanse na strzelenie gola. Gdy chcieliśmy odwrócić losy rywalizacji, to było ciężko, za późno.

Jesteś w Legii rok, a prowadzi cię już czwarty trener.

– Prawie piąty. Poprzedni sezon nie był typowy. Legia nie została mistrzem kraju, którym była wcześniej dwa razy z rzędu. Byliśmy na 10. pozycji, która nie daje gry w europejskich pucharach. Dodatkowo pojawiło się trzech trenerów w trakcie jednych rozgrywek. Co mogło być gorsze? Myślę, że nic, było bardzo ciężko. Znaleźliśmy się trochę w dołku z Czesławem Michniewiczem, chcieliśmy z niego wyjść, lecz potem wpadliśmy w jeszcze większy. Przyjście Aleksandara Vukovicia wszystko zmieniło. Trudno było ponownie wspiąć się do góry, ale przynajmniej się staraliśmy, co było ważne.

Gdy trafiłeś do Legii, to sporo osób mówiło, że jesteś za gruby…

– Mieli rację.

Były też głosy, że jesteś zbyt wolny.

– To zależy. Nigdy nie będę jak Kastrati. Mam swój sposób gry w piłkę – nie wiem czy jestem za wolny, czy nie.

To prawda, byłem gruby, gdy tutaj przychodziłem, ale ludzie zapominają, że nie miałem okresu przygotowawczego. Uważają, że gdy stawisz się w środę bez przygotowań przedsezonowych, lecz bez nadwyżki kilogramów, to w czwartek będziesz już w topowej dyspozycji. Po zgrupowaniu w Dubaju było inaczej, bo trenowałem normalnie, schudłem. Start okazał się trudny, ale koniec był szczęśliwy.

Polecamy

Komentarze (75)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.