Kamil Majkowski: Nie jestem najemnikiem
30.07.2008 10:55
- Mimo że kibice Legii Warszawa i Wisły Płock się nie kochają, jednak zdecydowałem się do was przyjechać, licząc na pozytywne przyjęcie. Chcę grać dla Wisły jak najlepiej - mówi <b>Kamil Majkowski</b>, były piłkarz stołecznego zespołu. - Trener Urban przyznał, że w tym sezonie miałbym małe szanse na występy. Jestem wszechstronnym zawodnikiem, mogę występować na boisku w roli prawego pomocnika lub napastnika. Ale właśnie na te pozycje Legia ściągnęła przed sezonem Rockiego i Arruabarrenę. Dlatego pomyślałem o czasowym wypożyczeniu - wyjawia Majkowski.
Debiutu w koszulce Wisły Płock zapewne nie wspominasz najlepiej. Przegraliście 0:1 z Podbeskidziem w Bielsku-Białej.
- Wszedłem na boisko na początku drugiej połowy. Oczywiście, chciałem wystąpić w wyjściowym składzie, ale trener uznał pewnie, że wypuści mnie do boju, gdy przeciwnik będzie już podmęczony. Starałem się ożywić grę, absorbować rywali, i chyba kilka razy mi się to udało. Jednak, co tu kryć, jako zespół zaprezentowaliśmy się słabo. Najwyraźniej brakuje zgrania, automatyzmu w wymianie piłki. To powinno się poprawiać z każdym dniem. Oby wyglądało to lepiej już w najbliższa sobotę, gdy przyjdzie nam się zmierzyć na własnym boisku z GKS Jastrzębie.
W opinii wielu obserwatorów najbardziej aktywni w drużynie Wisły byli jej młodzi piłkarze: ty i niespełna 22-letni Adrian Mierzejewski. Co tylko potwierdza, że w tym sezonie ton w zespole może nadawać młodzież.
- Rzeczywiście, mamy młodą drużynę, lecz nie całkiem. Wystarczy spojrzeć na nasze formacje, mające zadania defensywne. Tam są piłkarze starsi i bardziej doświadczeni ode mnie czy Adriana. Choćby Jacek Wiśniewski, którego śmiesznych żartów zdążyłem już doświadczyć. I taka mieszanka młodości i doświadczenia jest w porządku, bo sami młodzi nie zdołaliby unieść ciężaru walki o awans do ekstraklasy. Rywalizacji z takimi drużynami, jak Zagłębie Lubin, Korona Kielce czy Podbeskidzie. Choć poza boiskiem, siłą rzeczy, ciągnie mnie do młodych. W jakimś stopniu zdążyłem poznać Płock dzięki Adrianowi i Łukaszowi Grzeszczykowi. Od razu zaznaczam, że dzięki nim obejrzałem kilka ciekawych miejsc, jak trasy spacerowe nad Wisłą czy ul. Tumską, a nie jakieś nocne kluby. To ostatnie w moim przypadku nie wchodzi w grę. Z kolegami z Legii również mam stały kontakt. Zwłaszcza z tymi młodszymi, choćby Maćkiem Rybusem, Arielem Borysiukiem czy Kubą Rzeźniczakiem. I trzymam kciuki za ich pozytywne występy, podobnie jak oni za moje.
Dlaczego zgodziłeś się na roczne wypożyczenie z Legii do Wisły?
- Najpierw zdecydowała moja rozmowa z trenerem Janem Urbanem. Przyznał, że w tym sezonie miałbym małe szanse na występy, ewentualnie w końcówkach meczów. Jestem wszechstronnym zawodnikiem, mogę występować na boisku w roli prawego pomocnika lub napastnika. Ale właśnie na te pozycje Legia ściągnęła przed sezonem Piotra Rockiego i Mikela Arruabarrenę. Dlatego pomyślałem o czasowym wypożyczeniu. Miałem kilka propozycji z polskich klubów. Ale zdecydowałem się na Wisłę z trzech powodów. Mocno zdeterminowany, by mnie sprowadzić, był trener Mirosław Jabłoński. Wisła od dobrych kilku lat ma ambicję występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pamiętam jej boje toczone z przebojowym Ireneuszem Jeleniem w składzie. No i Płock leży blisko Warszawy.
Porównywano cię już do Sławomira Peszki, który do końca czerwca przez osiem lat był piłkarzem Wisły? Zestawia was ze sobą choćby trener Jabłoński, podkreślając, że tobie w porównaniu z eksnafciarzem brakuje jeszcze doświadczenia i pewnych umiejętności technicznych.
- Owszem, spotkałem się z tym kilka razy. Faktycznie, jesteśmy do siebie podobni, jeśli chodzi o dynamikę gry, występy na poszczególnych pozycjach oraz tendencję schodzenia z prawego skrzydła w pole karne rywali. Choć może za mojej dotychczasowej bytności w Legii aż tak mocno nie było to widoczne. Powodem były zadania defensywne, jakie powierzał mi, przydzielając rolę skrajnego pomocnika, trener Urban. Dlatego jednak bardziej widzę się w roli napastnika. Mogę być jedynym atakującym, choć wolę, gdy zespół występuje w systemie 4-4-2. Wtedy odciążamy się wspólnie z biegającym obok mnie drugim napastnikiem i bardziej absorbujemy obrońców drużyny przeciwnej.
Podejmując decyzję o przejściu do Wisły, wiedziałeś o animozjach między najbardziej zagorzałymi kibicami Wisły i Legii?
- Oczywiście. Ale stoję na stanowisku, że takie historie nie powinny mieć miejsca we współczesnym futbolu, bo tylko mu szkodzą. Zdecydowałem się przyjechać do Płocka ze świadomością dobrego przyjęcia przez fanów Wisły. Nie czuję się najemnikiem, lecz piłkarzem tego zespołu, dla którego chcę grać jak najlepiej. Wprawdzie zarząd klubu zdecydowanie nie nakazał nam awansować do ekstraklasy, ale oczywiście mamy o nią powalczyć. Przed nami ciężkie boje, bo w pierwszej lidze, w porównaniu z ekstraklasą, czeka nas więcej walki i mniej technicznego futbolu. Dlatego cieszę się, że mimo młodego wieku miałem okazję gry przeciwko np. Wiśle Kraków. I to nie tylko w lidze, ale też finale Pucharu Polski. Mając za sobą pojedynki jeden na jednego choćby z Marcinem Baszczyńskim czy Cleberem, nie odstawiam już nogi na boisku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.