Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kielecki kompleks Legii?

Marek Szabrański

Źródło: Gazeta Wyborcza

28.04.2006 10:58

(akt. 25.12.2018 23:18)

Półtora roku temu <b>Dariusz Wdowczyk</b> był wśród tych, którzy wbijali pierwsze łopaty pod budowę nowego stadionu. Bardziej niż na prowadzeniu na nim Korony zależało mu jednak na pracy w Legii. Ale w sobotę może spełnić kolejne swoje marzenie. Na tym obiekcie może świętować mistrzostwo Polski ze swoją ukochaną Legią. Ten scenariusz się zrealizuje, jeśli dziś wieczorem Wisła Kraków przegra we Wronkach z Amicą, a warszawianie wygrają w Kielcach.
Obecnego mistrza Polski Wisłę Kraków kielczanie już odprawili. Teraz zagrają z niemal pewnym przyszłym. Legia Dariusza Wdowczyka walczy o prestiż, gospodarze o europejskie puchary. Gospodarze nie ułatwią mu jednak zadania, bo każdy punkt jest dla nich na wagę złota. Sytuację w walce o europejskie puchary może skomplikować wynik środowego pierwszego meczu finałowego Pucharu Polski. Zagłębie Lubin, które w lidze ma tyle samo punktów co Korona, nieoczekiwanie przegrało u siebie z Wisłą Płock 2:3 i w rewanżu będzie mieć dużo mniejsze szanse na odrobienie strat. To ważne, bo wtedy lubinianie do europejskich rozgrywek mogą się zakwalifikować tylko przez ligę, zajmując trzecie (Puchar UEFA) lub czwarte miejsce (Intertoto). Oprócz nich kandydują do tego jeszcze kielczanie i Amica Wronki. Jedna z tych trzech drużyn musi obejść się smakiem. Aby nie oglądać się na innych, kielczanie powinni wygrać wszystkie mecze do końca rozgrywek, także sobotni z Legią. Jest to możliwe, co pokazał pojedynek z aktualnym jeszcze mistrzem Polski Wisłą Kraków. Kolporter wygrał 1:0 i praktycznie rozstrzygnął sprawę mistrzostwa Polski na korzyść Legii. Aby zachować się fair wobec krakowian, teraz powinien to samo zrobić z klubem ze stolicy. Ale nie jest to jedyna motywacja dla drużyny. Do Kielc przyjeżdża Dariusz Wdowczyk, trener, który wprowadzał Koronę do elity polskiego futbolu - odszedł w grudniu 2004 roku, zostawiając zespół na trzecim miejscu w drugiej lidze i awansując z nim do 1/8 Pucharu Polski. Wielu chciałoby mu pokazać, że po nim nie płaczą. Gospodarze mają też kolejną przewagę - psychologiczną. W marcu w pierwszym meczu tego roku wyeliminowali Legię z Pucharu Polski, wygrywając aż 3:0. Pewnym siebie warszawianom wyszło to jednak... na dobre. Skupili się na lidze. Wygrali wszystkie dziewięć meczów i pucharowa porażka w Kielcach pozostaje dla nich jedynym niepowodzeniem w tym sezonie. Może zmiana stadionu nie zmieni nic w ich kieleckim "kompleksie". Legia nie jest dream teamem, którego nie da się ograć. W tych dziewięciu meczach były i takie, które wygrywała rzutem na taśmę. GKS Bełchatów pokonali, zdobywając gola po samobójczym strzale w 89. minucie. Pogoń Szczecin broniła się skutecznie do 80. minuty i dopiero w ostatnich dziesięciu straciła decydujące bramki. Mało? W sobotę z Zagłębiem Lubin gola na 1:0 zdobył Brazylijczyk Roger, a goście narzekali, że Legia miała pół okazji i wygrała. I jak mawia kierownik kieleckiej ekipy - suma szczęścia musi się równać zero... Zespół Wdowczyka nie zachwyca radosnym futbolem, ale jest piekielnie skuteczny i ma najlepszą obronę w lidze, która puściła tylko 13 bramek, a wiosną raptem... dwie (przy 21 strzelonych). Jej filarami są dwie czarne wieże: rośli afrykańscy stoperzy Moussa Ouattara z Burkina Faso i Dickson Choto z Zimbabwe. Pierwszego z nich jednak w Kielcach zabraknie i na środku obrony partnerem Choto będzie zapewne Marcin Rosłoń, a po bokach zagrają Wojciech Szala i Brazylijczyk Edson. Legia jest też zespołem najlepiej w lidze grającym na wyjazdach - przegrała tylko raz - z Lechem Poznań we wrześniu ubiegłego roku... Jedyny gol, który straciła w tym roku poza Warszawą, to prezent od bramkarza Łukasza Fabiańskiego w 35. sekundzie meczu z Odrą w Wodzisławiu. Meczu oczywiście wygranego 2:1 po strzale z 90 minuty... Kolejny z elementów psychologicznej przewagi to ten, że Legia nie będzie, bo nie musi, specjalnie mobilizować się na kielecki mecz. Mistrza Polski ma w kieszeni, przegrać w Kielcach to chyba żaden wstyd, skoro przydarzyło się to Wiśle, i jeśli nawet tak się stanie, to - prawdopodobnie - nie będzie to mieć dla nich żadnego znaczenia w drodze po tytuł. Natomiast ewentualna wygrana ma kolosalne znaczenie dla gospodarzy i na pewno jest ona w ich zasięgu. Powinien wrócić do składu lewoskrzydłowy Marcin Kaczmarek, ale jeśli nie, to Wieczorek nie ma wielu powodów do narzekania na Grzegorza Bonina i Pawła Sasina. Środkowi pomocnicy Hermes i Mariusz Zganiacz są w formie. Zganiacz zagra przeciwko klubowi, który go nie chciał i odesłał do Wodzisławia. Trzeba lepszej motywacji? To jeszcze przyjdzie piętnaście tysięcy kibiców, a pewnie zabraknie tych z Warszawy. Problemem może być jedynie brak Krzysztofa Gajtkowskiego, niepewny jest występ kontuzjowanego stopera Marcina Drzymonta.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.