Kilka spostrzeżeń po meczu w Zabrzu - dwa oblicza Legii
22.11.2021 22:00
Fatalna pierwsza połowa – Legia jest na musiku, piłkarze dobrze o tym wiedzą, a mimo to przespali pierwszą połowę meczu. Można śmiało powiedzieć, że zawodnicy zostali w szatni. Nie było po nich widać ani złości, ani agresji, ani przesadnego zaangażowania. Legioniści nie oddali strzału na bramkę, podczas gdy gospodarze aż dziesięć. Górnik już przed przerwą mógł rozstrzygnąć losy meczu – w poprzeczkę trafił Lukas Podolski, Robert Dadok nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Cezarym Misztą, a po główce Adriana Gryszkiewicza piłkę ofiarnie z linii bramkowej wybił Mateusz Wieteska. Legioniści nie istnieli. Sprowadzeni pomocnicy jak Josue czy Ernest Muci byli ogrywani przez 15-letniego Dariusza Stelmacha, który na tle Ihora Charatina wyglądał jak piłkarz z innej, wyższej półki. Legioniści mieli ogromne problemy w środku pola, zostali zdominowani przez agresywnie grającego przeciwnika i sprawiali wrażenie zaskoczonych tym, że gracze Górnika tak szybko do nich doskakiwali. Widać to było przy drugim trafieniu, gdy Przemysław Wiśniewski po starciu z Filipem Mladenoviciem po prostu pobiegł do przodu nieatakowany przez Luquinhasa i Josue. Trzeba przyznać, że było to bardzo słabe 45 minut, a wynik 0:2 i tak był łagodny. Naprawdę trudno powiedzieć jaki plan miał zespół na pierwszą połowę spotkania. Jeśli jakiś był, to całkowicie nie działał.
Zaskakujące personalia – W składzie wyjściowym było kilka niespodzianek. Na prawej stronie trójosobowego bloku defensywnego zobaczyliśmy Mattiasa Johanssona, który jednak ze względu na swój wzrost – 174 cm i słabe ustawianie się przegrywał większość pojedynków główkowych. Na środku pomocy był Ihor Charatin i zachodzimy w głowę jak przekonał trenera do tego, że wygrał rywalizację z Andre Martinsem i Bartoszem Sliszem. Reprezentant Ukrainy nie przekonuje na treningach, unika odpowiedzialności, nie może się odnaleźć w proponowanym systemie. Na prawej strony boiska był ustawiony lewonożny Yuri Ribeiro. Jeśli jako wahadłowy miał dorzucać piłkę na głowę Tomasa Pekharta w pole karne, to nie zrobił tego ani razu. Rzadko wychodzi mu takie dogrania lewą nogą, a co dopiero słabszą prawą. I w końcu obecność czeskiego wieżowca w pierwszym składzie kosztem Mahira Emrelego mogła dziwić. To zawodnik, który żyje z górnych podań, a nie dostał takiego ani jednego. W dodatku nie jest to ten sam Pekhart co w zeszłym sezonie, nawet jeśli koledzy stwarzają mu nieliczne sytuacje, to ich nie wykorzystuje. Emreli w tym sezonie zdecydowanie wygrywa rywalizację z Czechem. Trener Marek Gołębiewski w przerwie dokonał trzech zmian – boisko opuścili Ribeiro, Charatin i Pekhart. Tym samym szkoleniowiec przyznał się poniekąd do tego, że nie trafił ze składem.
Przemiana po zmianie stron – Jak bardzo inną Legię zobaczyliśmy po przerwie to aż trudne do uwierzenia. Nagle się okazało, że legioniści mogą grać szybko, agresywnie, że mogą biegać i myśleć szybciej od rywala, wyprzedzać przeciwnika. Na tak grającą Legię rywal nie miał sposobu. Tylko w pierwszych minutach na bramkę uderzał „Mladen”, do Emrelego dobrze dogrywał Ernest Muci. Po chwili Josue idealnie posłał piłkę z rzutu wolnego na głowę Wieteski (podobnie jak w meczu ze Stalą Mielec) i był gol kontaktowy. Gospodarze jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć a już był remis. Na bramkę uderzył Muci, a fatalnie w bramce zachował się Grzegorz Sandomierski. Intensywność gry zespołu Legii mogła w tym momencie imponować. Jakby tego było mało, Josue posłał kolejną fantastyczną piłkę w pole karne – tym razem do Luquinhasa, ten zagrał do Emrelego, który głową umieścił piłkę w siatce. Niestety Brazylijczyk w momencie podania był na minimalnym spalonym. Szkoda, bo znakomity okres Legii, mógł błyskawicznie zakończyć się nie tylko odrobieniem strat, ale i objęciem prowadzenia. Po tej sytuacji „Wojskowi” nadal kreowali sobie okazje, oddawali strzały – choć Slisz pomylił się nieznacznie. Do 75. minuty legioniści dominowali, później mecz się nieco wyrównał, obie strony miały swoje szanse. Legia w doliczonym czasie gry po strzale Wieteski, a Górnik dwie minuty później gdy gola strzelił Krzysztof Kubica. Ale to była Legia, którą chciało się oglądać. Pytanie czemu zespół nie grał tak od początku. Gdyby tak było, o wynik spotkania można by było być spokojnym.
Trudne chwile – Przed Legią kolejne trudne chwile – zespół dał z siebie naprawdę dużo w drugiej części meczu, a mimo to wyjechał z Zabrza bez choćby punktu. Już w środę legioniści wylecą do Anglii na mecz z Leicester, w czwartek wieczorem czeka ich mecz w Lidze Europy. W piątek powrót do Polski, w sobotę jeden trening i w niedzielę mecz z Jagiellonią. Czasu jest naprawdę mało – i na odpoczynek i na pozbieranie się psychiczne. A to jak ogromne emocje towarzyszyły zawodnikom widać było w końcówce spotkania z Górnikiem. Legia do końca roku zagra jeszcze osiem meczów, wszystkie w odstępie 3-4 dni. I musi w końcu zaskoczyć, musi wygrać na przełamanie i pójść za ciosem. W przeciwnym razie będzie naprawdę źle. Szukając pozytywów należy spojrzeć na drugą połowę spotkania, na szybkość i intensywność gry w tej części spotkania oraz na to, że kolejny raz widać było, że Josue jest materiałem na lidera zespołu.
Rywalizacja na trybunach – Kibice Legii w Zabrzu stawili się w naprawdę sporej grupie i do końca głośno wspierali swój zespół. Legioniści mobilizowali się już dwa tygodnie temu, na meczu ze Stalą Mielec wywiesili transparent o następującej treści. „ Chociaż w Zabrzu śmierdzi i bieda, za Legią na wyjazd jechać trzeba. 21.11.”. Zabrzanie w odpowiedzi przygotowali transparent z panoramą Warszawy, przekreśloną „elką” w kołeczku i hasłem „ Miasto jak z bajki, a śmierdzi wam gównem z Czajki”. Po meczu na swoim profilu w mediach społecznościowym Lukas Podolski zamieścił zdjęcie transparentu ze stadionu przy Łazienkowskiej i skomentował je słowami „Fajnie, że wpadliście”. Kibice Górnika mieli chwilę triumfu po meczu krzycząc w kierunku sektora gości – „Wyp.. z ekstraklasy” i „W końcu spadniecie, hej k… w końcu spadniecie” oraz do schodzących piłkarzy Legii „ Chłopcy do bicia, hej Legia chłopcy do bicia”.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.