Kilka spostrzeżeń po meczu w Zabrzu - wygrana w meczu walki
06.03.2023 17:15
Sportowo słaby mecz – Spotkanie Górnika z Legią nie stało na najwyższym poziomie sportowym, z obu stron. W Legii było zbyt wiele niedokładności, niecelnych podań, chaosu podczas konturowania akcji. Natomiast nie brakowało zaangażowania i woli walki. O ile w grze defensywnej legioniści byli konsekwentni i zdecydowani, to w ofensywie brakowało ostatniego podania i nieco fantazji. Po jednej z nielicznych dobrych akcji Legia objęła prowadzenie i mogła grać spokojnie. Tak było do czasu gdy Josue został ukarany czerwoną kartką. Wówczas legioniści się cofnęli, bronili się i mądrze i szczęśliwie. Górnik może mieć pretensje wyłącznie do siebie, bo spotkanie rozpoczęli na ławce rezerwowych z takimi graczami jak Dani Pacheco, Kanji Okunuki czy Daisuke Yokota. A gdy pojawili się na murawie pokazali, że potrafią namieszać w ofensywie. Problem w tym, że Górnik zaczął grać w piłkę dopiero w końcówce spotkania, wcześniej mając widać nieco inne założenia taktyczne. W końcowych statystykach gospodarze mieli przewagę – oddali 13 strzałów na bramkę, Legia jedynie 5. W celnych uderzeniach było 5:2 dla Górnika, zabrzanie byli częściej w posiadaniu piłki – 51 procent, w rzutach rożnych było 8:3, faule 20:11, podania 492 do 391 na korzyść gospodarzy. Ale to Legia w meczu walki wygrała grając do bólu konsekwentnie.
Augustyniak na stoperze – Pod nieobecność Filipa Mladenovicia trener Kosta Runjaić miał ograniczone pole do manewru. Na wahadle nie mógł wystąpić Makana Baku, gdyż był przeziębiony i został w Warszawie. Sztab szkoleniowy zdecydował się więc na przesunięcie tam Yuriego Ribeiro. Na stoperze zaś wystąpił Rafał Augustyniak. Ten piłkarz grał już w tym miejscu w tym roku i nie ustrzegł się błędów. Tym razem było jednak inaczej. Przez pierwszą godzinę był blisko Szymona Włodarczyka i ani razu nie przegrał z nim pojedynku, zawsze był o krok przed nim, zawsze udanie interweniował. Przez godzinę „Włodar” ani razu nie zagroził bramce Legii i został całkowicie słusznie zmieniony. Zastąpił go Anthony van den Hurk, ale i z nim bardzo dobrze radził sobie Augustyniak, a piłkarz Górnika jedyne czym zasłynął w tym meczu, to wybiciem dwóch zębów Rafałowi. Obrońca Legii zasługuje na słowa uznania. Wprawdzie zęby były już wcześniej wstawiane, ale pojawiły się krew, ból i obrzęk, a mimo to zawodnik dograł spotkanie do końca, kilka razy udanie interweniując i zatrzymując przeciwnika.
Hładun wybronił mecz – To było trzecie spotkanie Dominika Hładuna z rzędu, w krótkim odstępie czasu. O ile w starciach z Widzewem Łódź czy Lechią Zielona Góra bronił solidnie, to w sobotę w Zabrzu zagrał bardzo dobre spotkanie i wybronił Legii mecz! W 9. minucie popisał się pierwszą udaną interwencją po strzale Roberta Dadoka zza pola karnego. Odbił piłkę do boku i mimo, że w polu karnym czaił się Szymon Włodarczyk, to nie miał szans na to by dojść do futbolówki. W 24. minucie Artur Jędrzejczyk zbyt lekko podawał do bramkarza i do piłki o mało nie dopadł Robert Dadok. Hładun był jednak czujny, skrócił kąt i naprawił błąd kolegi. Tuż po przerwie „Jędza” wyprowadzając piłkę stracił ją i Dani Pacheco uderzył zza pola karnego, ale znów dobrze spisał się w bramce ”Hładi”. W 73. minucie Erik Janża wypatrzył w polu karnym Kanjiego Okunukiego, ten uderzył pod poprzeczkę, ale piłkę zmierzającą do bramki w efektowny i efektywny sposób wybił Dominik. Dwie minuty później wybiegł z bramki, skrócił kąt i wygrał pojedynek z Okunukim. W 77. minucie nie dał się też zaskoczyć strzałem z bliskiej odległości… Maikowi Nawrockiemu. W 94. minucie Hładun zaliczył interwencję na wagę trzech punktów. Pacheco oddał strzał zza pola karnego, piłka tuż przy słupku zmierzała do siatki, ale fantastycznie spisał się na linii bramkowej Hładun – najpierw broniąc uderzenie prawą ręką, a później lewą gasząc piłkę na ziemi. To była obrona meczu!
Popisowy występ Muciego – Kiedy wszyscy już tracą nadzieję, że Albańczyk zacznie grać na miarę możliwości i potencjału, wtedy Ernest pokazuje, że jednak potrafi. W sobotę w końcu zagrał tak, jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Bardzo dobrze panował nad piłką, miał łatwość w poruszaniu się, popisywał się sztuczkami technicznymi, ale nie była to sztuka dla sztuki, te zagrania przynosiły korzyść zespołowi. Rywale mieli z nim wiele problemów, uciekali się do przewinień aby zatrzymać Muciego. Dobrze wyglądał w duecie z Tomasem Pekhartem, obaj się uzupełniali. W 17. minucie przejął piłkę na własnej połowie, popędził na bramkę i podał do Josue, który odegrał do wbiegającego Bartosza Kapustki. „Kapi” był faulowany, skończyło się żółtą kartką, ale gdyby kapitan zagrał celnie, z pewnością skończyłoby się wykluczeniem gracza gospodarzy. W 22. minucie wbiegł w pole karne do prostopadłego podania od Josue, ale jego dogranie zdołał zablokować Rafał Janicki. Sześć minut później Muci oddał bardzo groźny strzał z okolicy 25. metra. Uderzenie było kąśliwe, piłka jeszcze skozłowała przed bramkarzem, ale ostatecznie Daniel Bielica zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W 38. minucie Ernest popisał się kapitalnym przeglądem pola i dograniem w pole karnego do Tomasa Pekharta, który strzelił gola. Znakomita asysta gracza z Albanii i podsumowanie dobrej postawy w Zabrzu. W 62. minucie spotkania Muci opuścił boisko, został zmieniony przez Carlitosa. Była to naprawdę popisowa godzina gry w wykonaniu Ernesta.
Liderzy nieco zawiedli – Mecz Górnika z Legią przez niektóre media zapowiadany był jako pojedynek liderów tych zespołów, czyli Lukasa Podolskiego i Josue. Trzeba jednak przyznać, że obu ten mecz nie wyszedł. Podolski szukał sobie wolnej przestrzeni do gry, ale jej nie znalazł. Z gry mistrza świata nie było żadnej korzyści dla zespołu. Tylko raz w 73. minucie udanie podał w pole karne do Roberta Dadoka, ale ten mając do wyboru strzał na bramkę lub podanie do partnera kopnął piłkę w przestrzeń gdzie nikogo nie było, tak mocno jak niecelnie. I to by było na tyle jeśli chodzi o grę „Poldiego”.
Josue w pierwszej połowie grał niedokładnie. Gdyby nie zepsuł podania do wybiegającego Bartosza Kapustki w 17. minucie, to rywal kończyłby mecz w osłabieniu, a tak skończyło się na żółtej kartce. W sumie Portugalczyk udanie podawał raz do Pawła Wszołka na wolne pole i raz do Ernesta Muciego w pole karne. Poza tym był niewidoczny, za to zawsze w centrum sytuacji kontrowersyjnych. Po tym jak wybito dwa zęby Rafałowi Augustyniakowi protestował i dyskutował z sędzią – było to zrozumiałe, robił to z pozycji kapitana. Ale arbiter dwukrotnie zwrócił mu uwagę, by przestał gadać. Trzeciego ostrzeżenia nie było, otrzymał żółtą kartkę. Nie minęły dwie minuty, gdy prowadząc piłkę w środku pola wyrósł przed nim Rafał Janicki, wystawił nogę ale Josue zdołał ją ominąć. Mimo braku kontaktu upadł na murawę, sędzia Bartosz Frankowski był bardzo blisko całego zdarzenia i ukarał legionistę drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.