Kilka spostrzeżeń po meczu z Jagiellonią - gra na piątkę!
15.05.2023 00:45
Z Jagiellonią na piątkę – Piłkarze Legii zagrali w piątek koncert – choć pod koniec pierwszej połowy meczu popełnili błędy i Jagiellonia powinno schodzić na przerwę prowadząc, ale dwukrotnie trafiła w słupek. Po przerwie legioniści jednak podkręcili tempo, a z kolei goście nie wytrzymali sami intensywności, jaką narzucili sobie w pierwszej części spotkania. Efektem była całkowita dominacja Legii, atak za atakiem, wiele akcji po których ręce same składały się do oklasków i pięć goli, a mogło być nawet więcej. W dwóch meczach z Jagiellonią piłkarze Kosty Runjaicia strzelili dziesięć goli i wypada tylko żałować, że z ekipą z Białegostoku Legia gra tylko dwa razy w sezonie. Sam Josue w dwóch starciach z Jagą strzelił cztery gole i miał asystę. Maik Nawrocki strzelił w tym sezonie Jagiellonii dwa gole i zanotował jedną asystę, zaś Paweł Wszołek miał w tym dwumeczu aż trzy asysty. Trenerzy, piłkarze i kibice „Jagi” opuszczali Warszawę w kiepskich nastrojach, ale zapowiedzieli, że w przyszłym sezonie przyjdzie czas na rewanż.
Świetne występy Slisza i Muciego, dyrygent Josue – Mecz z Jagiellonią był dla kilku zawodników wyjątkowy, popisowy, być może nawet wzorcowy. Bartosz Slisz rozegrał wiele dobrych i bardzo dobrych spotkań, ale zwykle w defensywie, kojarzony był z przerywaniem akcji, utrudnianiem życia rywalowi. W piątek jednak błyszczał w ofensywie. Posyłał prostopadłe piłki otwierające drogę do bramki kolegom – czy to do Pawła Wszołka czy Ernesta Muciego w pierwszej połowie. W drugiej połowie zagrał do Josue, wbiegł w pole karne, otrzymał podanie zwrotne, a następnie spod linii końcowej zagrał piętą na piąty metr, a tam piłkę do siatki wpakował Muci. Ta bramka dodała pewności siebie Sliszowi, uwierzył w siebie do tego stopnia, że przepiękną ruletą minął na środku boiska Marca Guala. Miał też drugą asystę – tym razem posłał idealną piłkę wzdłuż bramki wprost na nogę Macieja Rosołka, który umieścił piłkę w siatce. Rolę typowego defensywnego pomocnika przejął w meczu z Jagiellonią Jurgen Celhaka, zaś Slisz błyszczał z przodu, znakomicie rozumiał się z Josue. Z kolei Ernest Muci od początku był aktywny, nękał obronę i często uderzał z dystansu – w sumie oddał siedem strzałów na bramkę, w tym trzy razy uderzał celnie. Zdobył jedną bramkę, dwa razy bronił Zlatan Alomerovć, a raz obił poprzeczkę. Ale wrażenie robić mógł luz z jakim grał, robił użytek ze swoich atutów, pokazywał się do gry ale i kreował sytuacje kolegom. Takiego Muciego chcemy oglądać częściej. Podobnie jak Josue, który choć zawinił przy straconym golu, to jednego strzelił, przy jednym asystował i miał też asystę drugiego stopnia. Posłał dziesiątki podań otwierających drogę do bramki, sam też miał dwie kolejne okazje by trafić do siatki. Kapitalnie rozdzielał piłki, regulował tempo gry. To był jego mecz.
Stałe fragmenty gry atutem Legii – To było kolejne spotkanie, w którym z przyjemnością oglądało się stałe fragmenty gry Legii. W piątek padły w ten sposób dwie bramki, ale mogło więcej. Legioniści na treningach opracowują wiele schematów rozegrania rzutów wolnych, rożnych a nawet autów. W pierwszej połowie spotkania zaprezentowali to co ćwiczą na zajęciach tylko raz. Josue z rzutu rożnego zagrał płasko na bliższy słupek do Macieja Rosołka, ten odwrócił się i odegrał do wbiegającego z prawej strony pola karnego Ernesta Muciego. Albańczyk uderzył na bramkę, ale nieznacznie się pomylił. W drugiej części gry Josue z kornera podał na bliską odległość do Muciego, ten mu odegrał, a Portugalczyk z pierwszej piłki zagrał w pole karne na głowę Maika Nawrockiego, który zdołał umieścić piłkę w siatce. Dodatkowo kapitan Legii trafił też do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego, choć zrobił to z pomocą Jesusa Imaza. Cieszy fakt, że po latach stałe fragmenty gry znów stają się mocną bronią zespołu. A jak wiemy z przeszłości, w ten sposób można wygrać niejeden mecz, zwłaszcza gdy spotkanie jest wyrównane lub gdy ma się gorszy dzień – wówczas rzuty wolne czy rożne mogą przechylić szalę zwycięstwa.
Krytykowanie normalności – Wydawało się, że transfer Marca Guala i jego okoliczności to powiew normalności w polskiej piłce. Zawodnikowi wygasał kontrakt z Jagiellonią, dogadał się z Legią. Wiedzieli o tym jego przełożeni, ale nie robili mu z tego powodu uwag, nie trafił do klubu „Kokosa”. Grał i pomógł zespołowi utrzymać się w lidze. Został najlepszym strzelcem zespołu i całej ligi – 16 goli w tym momencie, dołożył do tego 8 asyst. Do końca sezonu zostały dwie kolejki, przed piątkowym starciem trener Legii Kosta Runjaić zapewne nieprzypadkowo oficjalnie potwierdził transfer. Wcześniej sprawę celowo wyciszono – dla dobra zawodnika i jego zespołu. Mimo to, Gual grał z Legią najlepiej jak potrafił, zdobył bramkę dającą „Jadze” prowadzenie. Po golu nie okazywał radości – nic dziwnego, skoro już za miesiąc będzie piłkarzem Legii. Swoje jednak na boisku zrobił, jak powinien uczynić profesjonalista. Po meczu gracze Jagiellonii, po sporej przecież porażce, podeszli smutni pod sektor zajmowany przez kibiców z Białegostoku. W tym czasie Gual odbierał gratulacje transferu od kolejnych zawodników Legii, pogadał z nim i wyściskał trener Kosta Runjaić. W tej całej sytuacji Gual się uśmiechał do szkoleniowca Legii. I wydawało się, że wszystko było w porządku, że doczekaliśmy się chwili, że nie ma żadnych kontrowersji, a zachowanie piłkarza było wzorowe. Okazało się jednak, że to co wydawało się normalnością, po meczu było mocno krytykowane przez część kibiców i dziennikarzy z Podlasia. Brak okazywania radości został określony jako słaby, a cieszenie się po porażce jako zachowanie rozwalające szatnię. Smutne to bardzo. Całe szczęście, że koledzy z szatni Jagiellonii inaczej do tego podchodzą. – Nie mam mu nic do zarzucenia, nie chowam urazy, nie mogę mieć do niego pretensji. Gdzie byśmy byli, gdyby nie jego gole, a było ich szesnaście – komentował po ostatnim gwizdku Zlatan Alomerović.
Powrót Kramera – Blaż Kramer po podpisaniu umowy z Legią Warszawa długo walczył o powrót do zdrowia. Z małymi przerwami było to dziewięć miesięcy. Przeszedł operację po nieudanym zabiegu w Szwajcarii, miał długą rehabilitację. W końcu w kwietniu wrócił do treningów, zagrał w zespole rezerw, strzelił gola, potem zaliczył epizod w Szczecinie w meczu z Pogonią. W piątek dostał od trenera Kosty Runjaicia dziesięć minut, strzelił gola co celebrował w bardzo emocjonalny sposób. Ale cieszyć mogło też to, że przejawiał bardzo dużo energii do gry – wybiegał na pozycję, walczył w powietrzu, cofał się i pomagał w obronie. Szukał sobie miejsca – raz walczył o piłkę w środku pola, a po chwili był na pozycji skrzydłowego i dogrywał w pole karne. Bardzo optymistyczny występ. Oby zdrowie dopisywało, a forma rosła.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.