Kilka spostrzeżeń po meczu z ŁKS-em - Błędy obrońców, efektowne 25 minut
10.02.2021 12:30
Nerwowy początek, błędy defensywy - Przez pierwszy kwadrans Legia miała problem z opuszczeniem własnej połowy – nie mogło być inaczej, skoro przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki piłkę pod nogi rywalom zagrywali Mateuszowie Wieteska i Hołownia. Nerwowość wprowadził „Wietes”, który dwukrotnie w krótkim odstępie czasu sprezentował piłkę rywalom, później ten sam wyczyn powtórzył „Hołek”. Strata piłki w pobliżu pola karnego zawsze grozi utratą gola. Tym razem raz strzał został zblokowany, raz wybronił sytuację Miszta. Później było nieco lepiej, choć Wieteska mógł się z pewnością lepiej zachować przy pierwszym straconym golu, natomiast przy drugim Hołownia dał się z łatwością ograć Pirulo i od tego zaczęło się nieszczęście.
Mnóstwo okazji – W poprzednich spotkaniach Legia miała kłopot z kreowaniem sytuacji bramkowych. W Bielsku-Białej było ich jak na lekarstwo. W starciu z Rakowem było lepiej, ale też nie rewelacyjnie. W spotkaniu z ŁKS-em sytuacji natomiast było mnóstwo. Był gol Bartosza Slisza po uderzeniu zza pola karnego, mieliśmy świetne uderzenie Josipa Juranovicia – piłka została wybita z bramki, były dwie szanse Kacpra Skibickiego – dwukrotnie nie trafił w piłkę, z 16 metrów strzelał na dalszy słupek Mateusz Cholewiak z lewej nogi, dwa razy próbował Rafael Lopes z głowy w pierwszej połowie i nad poprzeczką w drugiej. W końcu gol Luquinhasa po indywidualnej akcji i technicznym strzale, uderzenie z rzutu wolnego Slisza oraz gol Tomasa Pekharta. Sytuacjami bramkowymi można by obdzielić kilka spotkań. - Mam żal o to, że w pierwszej połowie mimo tylu okazji, strzeliliśmy tylko jednego gola – skomentował po meczu trener Czesław Michniewicz.
Efektowne 25 minut – Po trudniejszym dla Legii pierwszym kwadransie mistrzowie Polski przejęli kontrolę na boisku. Wysoko podchodzili do rywala i tak odbierali piłkę. Piłkarze ŁKS-u często byli zmuszani do fauli. Bartoszowie Kapustka i Slisz świetnie czytali grę i ustawiali się tak, że bez problemu przechwytywali kolejne piłki. Warto też zwrócić uwagę, że w tym okresie legioniści byli bardziej wybiegani, dynamiczni – rywale nie mogli sobie dać rady z taką ruchliwością. Wyrównanie dla gospodarzy w pierwszej połowie padło w momencie, gdy nic na to nie wskazywało. Po zmianie stron Legia nie zmieniła stylu gry, ale po golu na 2:2 zrobiło się na boisku nieco nerwowo, oba zespoły poszły na wymianę ciosów, z której zwycięsko wyszli legioniści.
Młodzieżowcy – W barwach Legii było ich aż trzech. Zacznijmy od Cezarego Miszty. Długo sprawiał wrażenie bardzo pewnego. Dobra interwencja po strzale Michała Trąbki, kapitalne zachowanie po uderzeniu Pirulo. Przy golu Jana Sobocińskiego nie miał wiele do powiedzenia – był to pierwszy puszczony gol w barwach pierwszego zespołu przez utalentowanego golkipera. Pewnie wyłapał strzały Antonio Domingueza i Trąbki w drugiej odsłonie, świetnie grał nogami. Niestety popełnił błąd przy strzale z ostrego kąta Pirulo, odbił piłkę co momentalnie wykorzystał Janczukowicz. Później dobrze wyłapał strzał Rygaarda. Nie było źle, choć druga bramka idzie na jego konto.
Bartosz Slisz to zawodnik, którego wszyscy dobrze znamy. Zagrał dobry mecz, w końcu do walorów gry w defensywie dorzucił kilka innych argumentów. Brał udział przy kreowaniu akcji, włączał się do ofensywy, bardzo dobrze rozumiał się z Bartoszem Kapustką, z którym mieszkał w jednym pokoju na zgrupowaniu. Strzelił gola po strzale z dystansu, popisał się bardzo precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego. Bardzo obiecujący występ.
Z kolei Kacper Skibicki kompletnie nie wykorzystał szansy danej przez trenera. Był zagubiony, przegrywał pojedynki, nie nadążał na rywalami, a na dodatek nie wykorzystał dwóch znakomitych sytuacji – mógł po prostu kopnąć w kierunku bramki, ale w obu sytuacjach nie trafił w piłkę. Może gdyby po prostu przystawił nogę, byłoby inaczej. Ale chciał to zrobić efektownie – kompletnie niepotrzebnie.
Kadra wąska jakościowo – Mecz w Łodzi pokazał to, o czym pisaliśmy już podczas obozu w Dubaju. Kadra Legii jest bardzo wąska jakościowo. Z przodu wystąpiło trzech zmienników – Skibicki spisał się bardzo słabo, Mateusz Cholewiak dość przeciętnie. Rafael Lopes z kolei walczył, starał się, miał asystę przy trafieniu Slisza. Sam miał też minimum dwie okazje bramkowe, ale nie zagroził zbytnio Arkadiuszowi Malarzowi. Na dziś można go określić mianem pożytecznego zmiennika. Wiele wskazuje na to, że to on będzie musiał wziąć na siebie ciężar gry w ataku w ćwierćfinale Pucharu Polski, a być może również w półfinale. Zależy jak surowo zostanie ukarany za czerwoną kartkę Tomas Pekhart.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.