Kilka spostrzeżeń po meczu z Piastem - za wcześnie by ogłaszać koniec kryzysu
19.03.2024 19:35
Mecz dwóch drużyn na musiku – Spotkanie Piasta z Legią było starciem dwóch zespołów, które od początku roku spisują się znacznie poniżej oczekiwań. Legioniści mieli gonić czołówkę, wygrywać mecz za meczem, a tymczasem w pięciu spotkaniach ligowych tylko raz schodzili z murawy jako zwycięzcy, w dodatku przed tygodniem przegrali z Widzewem pierwszy raz od 24 lat. Goście z kolei w tym roku na sześć rozegranych spotkań uzbierali ledwie cztery punkty. Jedynym pocieszeniem dla „Piastunek” jest awans do półfinału Pucharu Polski, ale w klubie coraz częściej rozmawia się o potrzebie zapewnienia utrzymania. Tym samym pojedynek dwóch drużyn, które „musiały”, nie należał do pięknych. W pierwszej połowie Legia stworzyła sobie cztery okazje, a Piast jedną. Piast wykorzystał sto procent tego co wykreował, czyli oddając jeden groźny strzał, strzelił jednego gola – długie podanie Tihomira Kostadinova wykorzystał Fabian Piasecki. Ustawił się między Radovanem Pankovem, a Rafałem Augustyniakiem, był szybszy od Serba, z bramki niepotrzebnie wyszedł Dominik Hładun i były gracz Rakowa Częstochowa przelobował bramkarza Legii. Legioniści wykorzystali połowę stworzonych sytuacji przed przerwą – Gual trafił w Tomasiewicza, ale już rzut wolny wywalczony przez Augustyniaka na bramkę przepięknym strzałem zamienił Josue. Potem Kapustka sprawił problemy bramkarzowi gości dośrodkowaniem ze stałego fragmentu gry, ale rywale opanowali sytuację. Byli jednak bezradni, gdy Gual przełożył dwóch obrońców i idealnie trafił w okienko bramki.
Za wcześnie by ogłaszać koniec kryzysu – Tuż po przerwie Gual, mający swój dobry dzień, najpierw przejął piłkę po kiksie Jakuba Czerwińskiego, a po chwili wyprzedził byłego gracza Legii, zakręcił Arkadiuszem Pyrką i z ostrego kąta posłał piłkę między nogami bramkarza. To była 47. minuta meczu i koniec ofensywnych popisów Legii w tym spotkaniu. Natomiast goście mieli kilka okazji i mogli strzelić gola kontaktowego, a nawet wyrównać. Najpierw Piasecki po zgraniu piłki przez Tomasza Mokwę miał pięć metrów do bramki i wymarzoną wręcz okazję, ale posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką. Cztery minuty później po rzucie rożnym Piasecki wygrał główkę i uderzył nad bramką. Jeszcze gorzej było po spóźnionym wejściu Pawła Wszołka i zasłużonej czerwonej kartce. Nie pomogły też zmiany najgroźniejszego z przodu Marca Guala na Steve'a Kapuadiego, a później Josue na Jurgena Celhakę. Legioniści w ten sposób odebrali sobie szansę na jakiś zaskakujący kontratak. Piast rozgrywał piłkę po obwodzie i dogrywał w pole karne. W 79. minucie Kostadinov huknął w poprzeczkę z pola karnego, pięć minut później Damian Kądzior dograł na głowę Ariela Mosóra, który pomylił się bardzo nieznacznie. Po chwili Miłosz Szczepański znalazł w polu karnym Jorge Felixa, ale ten również jedynie obił poprzeczkę. Piast cisnął, Legia broniła się całym zespołem, ale dowiozła wygraną do końcowego gwizdka. Legioniści mieli jednak nieco szczęścia. Najważniejsze są punkty, ale przebieg spotkania pokazał, że stanowczo za wcześnie by mówić o zażegnaniu kryzysu.
Przekaz od kibiców – Kibice Legii do tej pory wyłącznie wspierali drużynę i klub, ale w niedzielę pierwszy raz okazali swoje niezadowolenie. Mieli ku temu powody. Zapowiedzi przedsezonowe były jasne – liczy się tylko mistrzostwo, nie ma żadnych wymówek. Tymczasem drużyna w ostatnich miesiącach zdobyła 18 punktów na 48 możliwych, tracąc seryjnie punkty z zespołami na papierze słabszymi, przed starciem z Piastem spadła na siódme miejsce w tabeli, trener od początku sezonu nie może znaleźć sposobu na dziurawą jak ser szwajcarski obronę, zespół w fatalnym stylu pożegnał się z Ligą Konferencji tracąc sześć goli w dwumeczu z Molde, jakości piłkarskiej nie przybywało, drużyna odpadła z Pucharu Polski, a zimą się osłabiła. Kibice z Żylety skierowali więc transparenty i okrzyki do osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Wywiesili transparent „Auf Wiedersehen” w kierunku Kosty Runjaicia. Dyrektor sportowy Jacek Zieliński mógł przeczytać słowa – „Panie Jacku, dziękujemy. Już wystarczy.”, zaś właściciel klubu mógł usłyszeć okrzyk: Mioduski? Co? Jaki pan, taki kram. Oberwało się też piłkarzom – transparent o treści „Każdy, kto nie ma umiejętności, ambicji i charakteru na miarę Legii, niech stąd wyp…”. Dodatkowo w drugiej połowie Zieliński mógł usłyszeć” „Ch… statystyki, dla nas się liczą wyniki”. I akurat do tego zespół się dostosował. W starciu z Piastem to rywal oddał więcej strzałów, miał lepsze posiadanie piłki, więcej rzutów rożnych, prawie o dwieście więcej wykonanych podań, lepszy procent celnych podań i więcej przebiegniętych kilometrów. Ale ta najważniejsza statystyka, czyli bramki, była po stronie Legii!
Piękne gole – Legioniści strzelili trzy gole na stadionie przy Łazienkowskiej. Po raz ostatni dokonali takiego wyczynu w lidze 3 września w starciu z Widzewem Łódź wygranym 3:1. Od tamtego momentu minęło 197 dni! Sam mecz z Piastem nie był wybitny, ale bramki już zdecydowanie tak. Strzał z rzutu wolnego Josue był tak precyzyjny, że lepiej wykonać się go nie dało. Portugalczyk zrobił to idealnie, bramkarz nie miał żadnych szans. Wydawało się, że kapitan dość wysoko zawiesił poprzeczkę kolegom, ale Gual podołał zadaniu – przełożył dwóch rywali, przymierzył, uderzył prawą nogą w samo okienko bramki. Piłka pięknie szybowała i choć Frantisek Plach robił co mógł, to nie sięgnął futbolówki, był bezradny. Ale jakby tego było mało – Hiszpan sam zrobił trzeciego gola. Przejął piłkę, następnie niczym w grze komputerowej mijał przeciwników i akcję zakończył skutecznym strzałem – piłka przeleciała między nogami bramkarza. A że gol Piaseckiego też był niczego sobie, to w niedzielę mogliśmy oglądać coś wyjątkowego. Wszystkie bramki były bowiem wyjątkowej urody.
Łatwiejsze mecze już były – Patrząc na terminarz, można powiedzieć, iż Legia te łatwiejsze mecze już miała. Tym bardziej ciekawa jest zapowiedź trenera Kosty Runjaicia o komplecie zwycięstw do końca sezonu. Po przerwie na mecze reprezentacji narodowych zagramy z rozpędzonym i grającym naprawdę fajną dla oka piłkę Górnikiem Zabrze. Nie dość, że w wielkanocny poniedziałek – mecze Legii rozgrywane w święta rzadko wyglądają dobrze, to jeszcze bez Pawła Wszołka. Wahadłowy Legii otrzymał czerwoną kartkę – drugą w karierze (poprzednia miała miejsce w 2016 roku w Veronie) i z Górnikiem nie zagra. Potem poziom trudności wzrośnie – do Warszawy przyjedzie lider tabeli, czyli Jagiellonia Białystok, później legionistów czeka spotkanie wyjazdowe z Rakowem Częstochowa, następnie na Łazienkowską zawita Śląsk Wrocław. Na koniec kwietnia wyjazd do Mielca i mecz ze Stalą. Następny miesiąc wyjaśni więc, o co grać będzie jeszcze Legia.
Quiz
Sprawdź wiedzę o trenerach Legii
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.