Kilka spostrzeżeń po meczu z Puszczą - emocje jak na grzybobraniu
14.08.2023 21:20
Mała rotacja, a jakości brak – Trener Kosta Runjaić dokonał pewnych korekt w składzie ale nie były one duże. Obrona była taka jakiej można się było spodziewać, odpocząć pozwolono Patrykowi Kunowi, a zagrał Makana Baku i nie był to zły występ Niemca. Środek pola niestety był wybitnie defensywny – złożony z Bartosza Slisza i Jurgena Celhaki. Zawodnik z Albanii skupia się głównie na przerywaniu akcji, zaś w fazie kreacji gra głównie do boku i do tyłu. A i to nie zawsze dokładnie. Spotkanie na ławce zaczął Tomas Pekhart czyli najlepszy strzelec zespołu, a w jego miejscu pojawił się Maciej Rosołek. Te wszystkie zmiany w polu nie wniosły nic pozytywnego. Trzeba jeszcze odnotować zmianę w bramce – Kacpra Tobiasza zastąpił Dominik Hładun. „Tobi” usiadł na ławce po meczu w którym niczego nie zawalił. Jego zmiennik nie miał wiele pracy, przy golu nie miał nic do powiedzenia. Mimo niewielkich zmian w składzie w Legii brakowało jakości, akcje się nie zazębiały a błędów było mnóstwo. Być może było też tak, jak podsumował to po spotkaniu trener Tomasz Tułacz. – Legia zagrała za spokojnie, była przekonana iż prędzej czy później strzeli gola, potem poprawi i pewnie wygra – ocenił szkoleniowiec Puszczy.
W pierwszej połowie nie wychodziło nic – Trudne to było 45 minut do oglądania dla kibica Legii. Piłkarzom Kosty Runjaicia nie wychodziło nic, no prawie nic. Trzeba przecież wspomnieć o golu Josue. Choć uczciwie trzeba przyznać, że było w tym trafieniu sporo przypadku. Kapitan Legii dośrodkował na dalszy słupek, nikt nie przeciął toru lotu piłki, a bramkarz Kewin Komar popełnił błąd i futbolówka zatrzepotała w siatce. Był to jedyny celny strzał wicemistrzów Polski. Legioniści wcześniej raz zagrozili bramce rywala, ale znów zamieszany był w to golkiper gospodarzy, który tak nabił Macieja Rosołka, że omal nie zdobył nim bramki. Puszcza broniła się całym zespołem, w niskim pressingu, jedenastoma graczami nie tylko we własnej połowie, ale czasem na 30 metrach. Zawodnicy jednak grali blisko siebie, kompaktowo, formacje się przesuwały, przez co miejsca było mało. „Wojskowi” wymieniali więc kolejne podania, ale nic z nich nie wynikało. Niby szukali sobie przestrzeni, wolnej pozycji, ale z przodu brakowało ruchu i wszystko toczyło się w ślamazarnym tempie. Jeśli do tego dodamy, że nieliczne próby strzałów z dystansu były blokowane, to nic dziwnego, że sytuacji bramkowych po prostu nie było. Nic nie działo się na skrzydłach, zaś w środku pola mnożyły się błędy i niedokładności. Jedynym zawodnikiem próbującym szybkością, dynamiką i dryblingiem rozerwać szyki obronne zespołu z Niepołomic był Ernest Muci. Przeciwnik to dostrzegł i dwukrotnie dość ostro faulował, co ostudziło nieco zapędy Albańczyka.
Znów gol po prostym błędzie – Legia w tym sezonie traci zwykle gole nie po pięknych akcjach rywali, ale po własnych, czasem koszmarnych błędach. Tym razem bramka została stracona po rzucie z autu. Walkę o piłkę w powietrzu przegrał Maciej Rosołek, ale piłkę wybił Rafał Augustyniak. Tyle, że zrobił to nieporadnie. Zamiast kopnąć piłkę do przodu, kopnął w górę. Do tak zagranej futbolówki wyskoczył Augustyniak oraz Kamil Zapolnik. Napastnik Puszczy wygrał walkę o pozycję i po chwili jako pierwszy doskoczył do piłki głową zgrywając ją do boku. Widać, że to było zagranie wyćwiczone, bo Łukasz Sołowiej w ciemno wybiegł do przodu, zaskoczył tym Pawła Wszołka wyskakując mu zza pleców, i po chwili będąc sam przed bramką wpakował piłkę do siatki. Dwukrotnie błąd w tej sytuacji popełnił Augustyniak, inni głównie stali i się przyglądali i efekt znów taki jak w starciu z Austrią Wiedeń czy dwumeczu z Ordabasami – gol stracony na własne życzenie, bo głupim błędzie.
Niewiele lepiej, ale lepiej – Po przerwie ze strony Legii było lepiej. Niewiele lepiej, ale lepiej. Josue został przesunięty troszkę do tyłu i stamtąd kreował akcje. Te nieco nabrały przyspieszenia, w dobrych sytuacjach byli Yuri Ribeiro i Patryk Kun. Ale to gospodarze mieli groźniejszą okazję – a jakże po błędzie legionistów. Bartosz Slisz i Rafał Augustyniak byli chyba przekonani, że do piłki wyjdzie z bramki Dominik Hładun, ale tego nie zrobił. I Muris Mesanović włożył nogę i omal nie zmieścił piłki w siatce. Sytuacji dla Legii nadal było jak na lekarstwo i pojawiły się dopiero w końcówce – dwukrotnie ze sprawą Marca Guala, który raz nie wykorzystał okazji będąc przed bramkarzem, a za drugim razem uderzył z dystansu, ale dobrą interwencją popisał się Kewin Komar. I to by było na tyle. Emocje jak na grzybobraniu, jakości jak na lekarstwo. Nie chcielibyśmy oglądać podobnego meczu w tym sezonie z udziałem Legii.
Wszystko do poprawy – Przed Legią najważniejszy mecz w Wiedniu z Austrią. Po porażce przy Łazienkowskiej zadanie jest bardzo trudne, ale osiągalne. Legioniści jeszcze nigdy w historii nie awansowali do kolejnej rundy europejskich pucharów przegrywając u siebie pierwszy mecz. By teraz po raz pierwszy stało się inaczej trzeba unikać błędów w defensywie, kreować więcej sytuacji, poprawić grę w środku pola, poprawić organizację gry po stracie piłki i przede wszystkim zacząć wykorzystywać stworzone sytuacje czyli poprawić skuteczność. To dużo, ale nie pozostało nic innego niż mocno wierzyć. Faktem jest, że legioniści lepiej prezentowali się podczas obozu przygotowawczego, a ostatnio forma była nieco niższa. Ale cel jest jeden – tylko zwycięstwo. O ile w Krakowie trener mógł powiedzieć po meczu, że punkt na wyjeździe nie był zły - choć my się z tym nie do końca zgadzamy, to w czwartek liczy się tylko wygrana. Każdy inny wynik będzie porażką.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.