Kilka spostrzeżeń po meczu z Wartą - jazda na oparach, wygrana dała puchary
21.05.2024 16:25
Wygrana dała puchary – Piłkarze Legii Warszawa trenują z Goncalo Feio od miesiąca, ale widać już mały stempel nowego szkoleniowca na zespole. Przede wszystkim drużyna lepiej broni, nie pozostawia rywalowi wielu opcji. Gdy Warta była przy piłce, legioniści grali piątką w defensywie, do linii obrony cofali się wahadłowi, czyli Paweł Wszołek i Yuri Ribeiro. Czasem dodatkowo w roli szóstego obok Jana Ziółkowskiego pojawiał się Juergen Elitim. Widoczna była też szybka reakcja po stracie – legioniści szybko się mobilizowali, ustawiali szyki i często błyskawicznie odbierali futbolówkę. Portugalczyk po stracie piłki chce wprowadzić zasadę sześciu sekund – w tym czasie trzeba wrócić na pozycje i starać się odebrać piłkę. Legioniści mieli dużą przewagę jakości w środku pola, dzięki czemu uniemożliwiali gospodarzom kontrataki. Legioniści grali mądrze, nie pozwalali piłkarzom Dawida Szulczka na wiele – Warta nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę. W fazie kreacji legioniści im byli bliżej pola karnego, tym więcej wymieniali podań, jakby nic nie robiąc sobie z obecności rywali. Bramka padła po stałym fragmencie gry, które teraz na każdym treningu są szlifowane i poprawiane. Po dośrodkowaniu Josue pięknego gola głową strzelił Radovan Pankov. Ta bramka w ostatecznym rozrachunku dała Legii trzy punkty, a jak się okazało dwie godziny później, również trzecie miejsce dające możliwość startu w eliminacjach Ligi Konferencji.
Jazda na oparach – Legioniści kończą rozgrywki i widać po nich trudy sezonu. Kadra meczowa jest bardzo wąska, graczy kontuzjowanych co tydzień przybywa, kolejni zawodnicy trenują z „tejpami” na nogach, są poobijani – można powiedzieć, że zawodnicy trzymają się na „trytytkach”. Do Grodziska Wielkopolskiego, po ledwie trzech treningach z zespołem, pojechał po kontuzji Blaż Kramer. Wszedł na boisko na ostatnie 10 minut gry, ale widać było, że nie był na to kompletnie przygotowany, że nie był w rytmie meczowym, nie czuł piłki. W normalnych warunkach Słoweniec zostałby w Warszawie i dochodził do formy. Ale w obecnej sytuacji wszystkie ręce i nogi są potrzebne. Zawodnik zadeklarował trenerowi gotowość i chęć pomocy. Dodatkowo kilku graczom kończą się kontrakty i nie zostaną przedłużone, w takich warunkach trudno o pełną mobilizację. Tym bardziej należy docenić trzy punkty w Wielkopolsce.
Dobry mecz Ziółkowskiego – W obronie Legii, za pauzującego za nadmiar żółtych kartek Artura Jędrzejczyka, zobaczyliśmy 18-letniego Jana Ziółkowskiego. W tygodniu pojawiła się opcja z Marco Burchem wracającym do zdrowia po urazie, trenował z zespołem, ale po godzinie przerwał zajęcia i udał się do szatni. Na środku defensywy zagrał więc „Ziółek” i trzeba przyznać, że był to bardzo dobry i obiecujący na przyszłość występ. Młody nie panikował, zachowywał spokój, był pewny zarówno na ziemi jak i w powietrzu, nie wybijał futbolówki na oślep, ale dogrywał do partnerów. W ten sposób ruszyły dwie kontry Legii, które kończyły się strzałami na bramkę. Popełnił najmniej błędów ze wszystkich obrońców, kilka razy ratował drużynę interweniując wślizgami lub popisując się skutecznym blokiem. Wygrywał pojedynki z Kopczyńskim, Szmytem i Eppelem. W sumie miał 89 procent celności podań, odzyskał 10 piłek, dobrze kierował obroną. Został wybrany do jedenastki kolejki! – Nie czułem tremy, miałem ogranie w III lidze, byłem w rytmie meczowym, koledzy z zespołu mnie wspierali i nie pozostało mi nic innego, jak zrobić swoje. Cieszę się, że trener obdarzył mnie zaufaniem, jest wobec nas sprawiedliwy i mam nadzieję, że go nie zawiodłem. Ja jestem zadowolony, ale wiem też, że kilka rzeczy było do poprawy. Gdyby już wszystko było dobrze, byłby to mój setny mecz, a nie pierwszy – skomentował po meczu.
Bez pomeczowej radości – Przed sezonem zapowiedzi i cele były takie, że liczy się tylko mistrzostwo Polski, że wszystko inne będzie dodatkiem, że nie ma żadnych wymówek. Rzeczywistość okazała się inna. Dwa tygodnie temu stało się jasne to, na co zanosiło się od jesieni – że Legia nie zostanie mistrzem Polski. Dzień przed meczem z Wartą swój mecz wygrał Śląsk Wrocław i okazało się, że legioniści nie powtórzą osiągnięcia z zeszłego sezonu, czyli nie zdobędą wicemistrzostwa Polski. Pozostała walka o trzecie miejsce i możliwość startu w kwalifikacjach Ligi Konferencji. To udało się w niedzielę zrobić, ale biorąc pod uwagę to, jak wyglądała wiosna w wykonaniu całej ligi, a czołówki tabeli zwłaszcza, nikt nie uzna tego za sukces. Jest to jakiś mały sukces trenera, który został zatrudniony miesiąc temu, aby ratować co się da. Feio uratował dla klubu europejskie puchary. Ale dla klubu cały sezon jest pasmem rozczarowań. Dlatego po zwycięstwie z Wartą w Grodzisku Wielkopolskim nie było radości czy podziękowań za walkę ze strony kibiców, ale jedynie okrzyk: „Walczyć, trenować, Warszawa musi panować!”.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.