Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Koroną - trafione decyzje
30.04.2018 09:30
Bolek i Lolek - Tak trener Dean Klafurić nazwał duet Niezgody i Szymańskiego zauważając dobrą współpracę pomiędzy zawodnikami. Obaj piłkarze coraz lepiej porozumiewają się na placu gry. Młody pomocnik występując za plecami byłego atakującego Wisły Puławy, jest w stanie zdziałać na boisku więcej, niż biegając na skrzydle. Efekty było widać m.in. w spotkaniu z Koroną Kielce. Wystarczy przypomnieć akcję z pierwszej połowy, gdy Niezgoda po podaniu Szymańskiego trafił do siatki. Gol co prawda nie został uznany przez pozycję spaloną młodszego z graczy, lecz sam pomysł i rozegranie futbolówki wyglądały imponująco. W drugiej odsłonie po zagraniu NIezgody do siatki trafił Szymański. Bolek razem z Lolkiem mogą być praktycznie pewni miejsca w wyjściowej "jedenastce" na finałowe spotkanie Pucharu Polski z Arką Gdynia. Być może poprowadzą Legię do triumfu zupełnie tak, jak kreskówkowi bohaterowie w jednym z odcinków ich przygód.
Nowa broń Legii - Po meczach z Górnikiem i Wisłą można się było zastanawiać, czy Legia ma nową broń w postaci strzałów z dystansu. Teraz nie ma wątpliwości, że tak. Od momentu przejęcia zespołu przez Klafuricia, legioniści znacznie częściej próbują uderzeń zza pola karnego, a efekty widać gołym okiem. W konfrontacji z Koroną słuszność takich rozwiązań udowodnił Szymański, który po przełożeniu piłki na lewą nogę, ładnym uderzeniem pokonał Alomerovicia wyprowadzając warszawiaków na prowadzenie. Wcześniej szansę z dystansu miał również Pasquato, który przecież tydzień wcześniej w taki sposób trafił do siatki. A przecież w Krakowie jeszcze z dystansu uderzył Michał Kucharczyk i trafił w poprzeczkę. Do końca sezonu ligowi rywale muszą z respektem podchodzić do prób warszawiaków z dystansu. Graczy z mocnym, a teraz również z celnym uderzeniem, w stołecznych szeregach nie brakuje.
Malarz muruje - Legia wygrywa, a gdy mecz kończy się wynikiem 3:1 zapomina się o obrońcach czy bramkarzu. A należy jednak podkreślić, że w każdym z ostatnich zwycięstw ogromny wkład miał Arkadiusz Malarz. Na początku spotkania z Koroną wybronił w kapitalnym stylu uderzenie Zlatko Janicia i utrzymał zespół w grze. Przy stanie 2:0 dla Legii świetnie zachował się w sytuacji sam na sam z Niko Kaczarawą. To były dwie niezwykle ważne interwencje. Jak ważne pokazał mecz w Poznaniu dzień później. Lech nie miał tak pewnego golkipera w bramce, Górnik objął prowadzenie, nastawił się na grę z kontry i punktował "Kolejorza". Malarz jednak w każdym meczu udowadnia swoją klasę i będzie miał ogromny wkład w ewentualne mistrzostwo Polski. Reprezentacyjną formę złapał też Michał Pazdan, który czyści niemal wszystko, świetnie się ustawia, jest przeszkodę niemal nie do przejścia.
Trafiona pomoc - Trener Dean Klafurić do spółki z Aleksandarem Vukoviciem praktycznie się nie mylą. Jeśli dokonują zmian w składzie, to zawodnicy sami bronią tych decyzji. W spotkaniu z Koroną świetnie sprawdził się duet stoperów Michał Pazdan - Inaki Astiz. Zaskoczeniem było przesunięcie do środkowej linii Williama Remy'ego i to kosztem Domagoja Antolicia, a nie krytykowanego Chrisa Philippsa. Ale wystarczy spojrzeć na pomeczowe statystyki. Według InStat Index najlepszym zawodnikiem meczu był właśnie Remy, zaś na trzecim miejscu uplasował się Philipps. William miał 88 procent celnych podań, a Chris 91 procent. Obaj byli zaporą trudną do przejścia dla rywali, dobrze się rozumieli. Przed nimi kolejny raz dobrze wyglądali Kasper Hamalainen, Sebastian Szymański i Cristian Pasquato. Trenerzy optymalnie dobierają im zadania, z których piłkarze bardzo dobrze się wywiązują. Brawo.
Mamy lidera - Tydzień temu Legia przystępowała do meczu znając wyniki rywali - wtedy Lech i Jagiellonia wygrały swoje mecze i postawiły Legię pod ścianą. Mistrzowie Polski musieli wygrać swoje mecze, chcąc zachować realne szanse na mistrzostwo Polski. Legioniści udźwignęli presję i wygrali w Krakowie 1:0 z Wisłą. Teraz to "Wojskowi" jako pierwsi rozgrywali swoje spotkanie, wygrali i czekali na rezultaty z Poznania i Białegostoku. Tam jednak gracze nie poradzili sobie z presją. Wystarczy wspomnieć, że "Kolejorz" w pewnym momencie przegrywał już 0:4 z Górnikiem. Jagiellonia robiła co mogła, kotłowało się w polu karnym rywali raz za razem, ale jeden z ataków Wisły zakończył się golem i tym samym Legia objęła prowadzenie w tabeli. To pokazuje, że w tej lidze wszystko jest możliwe. Poziom drużyn w pierwszej ósemce jest bardzo wyrównany, wynik często jest uzależniony od szczęścia i formy dnia. Słaba ta liga, ale jednego nie można jej odmówić - jest nieprzewidywalna i bardzo emocjonująca.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.