News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Ruchem Zdzieszowice

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.09.2017 12:03

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii zgodnie z planem wygrali w Opolu z Ruchem Zdzieszowice 4:0. Są pierwsi wygrani i pierwszy przegrany w oczach trenera Romeo Jozaka. Poniżej kilka pomeczowych uwag i spostrzeżeń. Miłej lektury.

Piłkarskie święto - Dawno na Opolszczyźnie nie było meczu, który wzbudziłby tak duże zainteresowanie. Ostatnia wizyta Legii w tym regionie miała miejsce w 1993 roku – wtedy w Namysłowie Legia wygrała ze Startem 1:0 po golu Wojciecha Kowalczyka. Długo przed meczem na ulicach dyskutowano o meczu, na obiekt pofatygowało się 3500 kibiców, co fani Legii skomentowali w tradycyjny sposób - „Przyszliście chamy, dlatego że my tu gramy". Wszyscy mieli nadzieję na niespodziankę, na powtórkę meczu sprzed sześciu lat gdy „Zdzichy” wyeliminowały Jagiellonię Białystok. Ruch grał jednak jakby bez wiary w powodzenie, w dodatku szybko opadł z sił i zasłużenie przegrał 0:4.


Rotacja
– Trener Romeo Jozak, podobnie jak jego poprzednicy, przy grze co trzy dni zastosował sporą rotację. Tacy piłkarze jak Malarz, Pazdan, Jędrzejczyk czy Hamalainen zostali w Warszawie, inni siedzieli na ławce rezerwowych. Rezerwowi mieli okazję się pokazać, zaplusować u nowego sztabu szkoleniowego, ale przez pierwszą godzinę nikt nie potrafił tego zrobić. Gra była trudna do oglądania, piłkarze poruszali się wolno, widoczny był brak zgrania i zwykła słabość dublerów. Gracze Ruchu Zdzieszowice nawet chcieli skorzystać ze słabości, ale po 25 minutach zaczęli opadać z sił. Trafienie Sadiku zamknęło spotkanie, w dodatku gracze rezerwowi wnieśli sporo jakości na boisko.


Pierwsza zmarnowana szansa – Daniel Chima Chukwu nie grał zbyt wiele za trenera Jacka Magiery. Cześć fanów zarzucała szkoleniowcowi niechęć do Nigeryjczyka. Piłkarz otrzymał szansę na pokazanie się od pierwszej minuty w Opolu i… był to obraz nędzy i rozpaczy.  Dość powiedzieć, ze trzecioligowcy atakowali jego stroną, bo szybko zauważyli, że DCC dawał się łatwo ogrywać przeciwnikom. Wolny, bezproduktywny, nie rozumiał się z zespołem. Teraz już wszyscy wiedzą, czemu nie stawiał na niego poprzedni sztab szkoleniowy. Trener Jozak szybko do niego stracił cierpliwość, zmienił go już w przerwie meczu. Nie sądzimy by Chukwu prędko otrzymał kolejną szansę gry.


Młodzi na plus – W pierwszym składzie Legii od początku spotkania na boisku przebywali młodzi Mateusz Żyro i Sebastian Szymański. Po przerwie pojawił się też Miłosz Szczepański. Podobać się mogła zwłaszcza postawa „Szymiego”. Po swojej indywidualnej akcji i rzucie wolnym na nim podyktowanym, trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Zaliczył trafienie po precyzyjnym uderzeniu tuż przy słupku i asystował przy bramce Sadiku. – Mogę być zadowolony z indywidualnych osiągnięć, ale i z wyniku, na który zapracował cały zespół – stwierdził „Szymi”. Dość spokojnie i pewnie, nieźle czytając grę, zaprezentował się Mateusz Żyro. - Nie spodziewałem się, że trener weźmie mnie do kadry meczowej. Rozegranie spotkania w pierwszym zespole Legii w wyjściowym składzie to wspaniałe przeżycie. Na coś takiego czeka się od początku, kiedy zaczyna się trenować przy Łazienkowskiej. „Szczepan” pokazał się z przyzwoitej strony, choć koledzy nie mieli do niego jeszcze zaufania. - Cieszę się, że trener Jozak dał mi szansę debiutu w Opolu. Wszedłem na boisko w momencie, gdy rywalom trochę brakowało sił. Trzeba było jednak podejść do przeciwników z pełną koncentracją – dodał Szczepański. A trener Jozak wysłał czytelny sygnał do młodych graczy w Legii – pracujcie ciężko, a będzie wam dane.


Wygrana najmniejszym nakładem sił – Legioniści wygrali zgodnie z planem, choć gra szczególnie w pierwszej połowie była naprawdę na poziomie, jakiego oglądać nie chcemy. Wprawdzie dzięki uprzejmości sędziego prowadziliśmy 1:0, ale poza akcją z karnym i strzałem z wolnego Szymańskiego, nie działo się naprawdę nic. W drugiej było lepiej, pomogli gracze rezerwowi jak Sadiku czy Kucharczyk, choć to trochę wstyd, że rezerwowi potrzebowali pomocy bardziej doświadczonych graczy w starciu z takim rywalem. Ale cel został osiągnięty, legioniści wygrali jak najmniejszym nakładem sił. Wszystko było podporządkowane spotkaniu z Jagiellonią Białystok gdzie ujrzymy zupełnie inny zespół z Malarzem, Hlouskiem, Astizem, Pzadanem, Jędrzejczykiem, Moulinem, Nagyiem czy Hamalainenem.

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.