News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag po meczu w Kielcach

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

21.12.2015 13:18

(akt. 21.12.2018 15:10)

Piłkarze Legii na koniec roku wygrali w Kielcach z Koroną i w dobrych nastrojach udali się na urlopy. Legioniści zwyciężyli zasłużenie, ale zwłaszcza w pierwszej części spotkania pozwoli rywalom na zbyt wiele. Czas na kilka uwag i spostrzeżeń po spotkaniu ze "złocisto-krwistymi".

Luz Nikolicia – Niesamowite z jaką regularnością do siatki trafia Nemanja Nikolić. To zawodnik, który nie zdobywa bramek, które zapadają długo w pamięć, o których opowiada się latami. W niedziele w Kielcach przy golu na 3:1 zachował się jednak kapitalnie i takie trafienia mogą się podobać. Znakomicie wybiegł do bardzo dokładnego i zagranego w tempo podania Guilherme i w jeszcze lepszy sposób wykończył sytuację. Wykorzystał moment słabości bramkarza gospodarzy, zrobił tzw. podcinkę i piłka przelobowała golkipera Korony. Luz i spokój z jakim wykonał to zagranie Nikolić, znamionują wielką klasę piłkarza. „Niko” zdobył wcześniej jeszcze jedną bramkę, ale sędzia się pomylił i nie uznał gola wskazując pozycję spaloną. Choć jak pokazały powtórki piłka trafiła do naszego atakującego po zagraniu obrońcy gospodarzy. Węgier rundę ligową zakończył mając 21 trafień czyli dokładnie jedna bramkę na mecz!


Czapki z głów przed Gui – Gdyby Guilherme grał tak w każdym meczu, jak w niedzielę w Kielcach, to byłby zdecydowanie największym kąskiem transferowym i najwyżej wycenianym graczem naszego klubu. Pod koniec pierwszej połowy meczu pewnie uderzył lewą nogą po dograniu piłki od Tomasza Jodłowca i pokonał Dariusza Trelę. Po zmianie stron najpierw dograł bardzo dokładną piłkę do Michała Kucharczyka, co „Kuchy” zamienił na gola, a kilka minut później jeszcze raz pokazał, że prostopadłe piłki to jest coś, co lubi najbardziej. Idealnie w tempo i do nogi posłał futbolówkę do Nikolicia, który nie miał problemów z ulokowaniem piłki w siatce. Jeden gol i dwie asysty – brawo. Miejmy nadzieję, że na wiosnę będzie grał tak częściej, zaś trener Stanisław Czerczesow nie będzie sadzał go na ławce rezerwowych.


Radość Kucharczyka – Wystarczył tydzień odpoczynku między meczami i Michał Kucharczyk lepiej poczuł się fizycznie, a to miało przełożenie na jego grę. Akcja bramkowa na 1:1 rozpoczęła się od jego przechwytu. Później wybiegł na skrzydło i skupił na sobie uwagę obrońców, przez co więcej miejsca miał Tomasz Jodłowiec. Przy golu na 2:1 najpierw przyjął piłkę prawą nogą, tak że od razu wypuścił sobie piłkę, po czym kropnął z ostrego kąta lewą nogą. Bardzo ładne trafienie, które zawodnikowi sprawiło podwójną radość. Raz, że dał prowadzenie swojemu zespołowi, a dwa, że był ostatnio bardzo krytykowany – niemal za wszystko. Cieszy postawa „Kuchego” oraz fakt, że znów walczył na całej długości i szerokości boiska, a często stawał się obrońcą i asekurował kolegów.


Obrona jak ser szwajcarski – Bardzo źle wyglądała gra defensywna Legii, szczególnie w pierwszej połowie meczu. To, że Legia straciła tylko jedną bramkę, to głównie efekt indolencji strzeleckiej rywali. Sam Airam Cabrera mógł przez pierwsze 45 minut skompletować hat-trick. Po 10 minutach miał sytuację, która na długo przejdzie do historii – wbiegł między Lewczuka i Pazdana, zdołał minąć Kuciaka, potem zaprezentował jeszcze dwa zwody, które jeszcze dwa razy kładły naszego bramkarza na trawie. Mając już przed sobą pustą bramkę przymierzył i… posłał piłkę obok. Wyglądało to komicznie, ale podobnie było z postawą naszych stoperów, którzy w tej akcji przybrali rolę obserwatorów. Ten sam Cabrera w doliczonym czasie gry znalazł się 4 metry przed Kuciakiem, a obrona jakby o nim zapomniała. Wspaniale zachował się jednak Kuciak, który ofiarną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo i rozpoczął szybką kontrę swojego zespołu. Poza tym do pozycji strzałowej dochodził Pawłowski, niepilnowany Sierpina umieścił piłkę w bramce, a skrzydłowi Korony hasali bezkarnie na naszej połowie boiska.


Zasłużony odpoczynek – Piłkarze Legii mają za sobą bardzo wyczerpującą rundę – 38 meczów. Wszyscy chętnie udadzą się na urlop by odpocząć – tak fizycznie jak i psychicznie. Wspominali o tym w rozmowach niemal wszyscy zawodnicy. Obecny system rozgrywek ma coraz więcej ofiar – Legia jest jedną z nich. Doszliśmy do poziomu absurdu, gramy częściej niż Barcelona czy Real Madryt. W dodatku mecze co trzy dni powodują, że na trybunach jest coraz mniej ludzi, a granie 20 grudnia, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, było możliwe tylko dzięki sprzyjającej aurze. Pomyślmy jednak jak wyglądałaby i tak słaba frekwencja, gdyby na zewnątrz było minus 10 stopni. Tym bardziej dziwi utrzymanie ESA 37 na kolejny sezon. Szkoda, że nikt nie liczy się już ze zdaniem trenerów, piłkarzy i kibiców…

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.