News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag po meczu z Lechem - Mocna Legia

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

21.03.2016 14:04

(akt. 21.12.2018 15:10)

Piłkarze Legii w sobotę wyszli na stadion przy ul. Bułgarskiej po trzy punkty i ta zdobycz nawet przez chwilę nie była zagrożona. Legioniści wygrali środek pola, dominowali pod względem siłowym i motorycznym nad rywalami. Mieli w końcu w polu karnym zawodnika, który wiedział co zrobić z piłką, gdy już otrzymał podanie. Poniżej kilka uwag i spostrzeżeń po spotkaniu w Poznaniu.

Psychika Hamalainena – Wszyscy wiedzieli, czego może spodziewać się Kasper Hamalainen w Poznaniu. Między innymi dlatego pojawiła się informacja, że Fin w Poznaniu nie zagra – względy bezpieczeństwa. Ostatecznie Kasper dojechał do Wielkopolski i znakomicie poradził sobie z presją i atmosferą przy ul. Bułgarskiej. Już przy wyjściu na rozgrzewkę nasłuchał się gwizdów oraz licznych obelg – nazwanie go Judaszem było najdelikatniejszym z możliwych epitetów. W tym czasie „Hama” siedząc na ławce rezerwowych pozował do wspólnych zdjęć z Guilherme, żartował z Jakubem Rzeźniczakiem. Gdy już wszedł na boisko, nie dał się sprowokować, mimo że np. Łukasz Trałka bardzo starał się by wyprowadzić Fina z równowagi. Skupił się na grze i mało brakowało, aby spotkanie zakończył z golem na koncie. To bardzo dobrze wróży na przyszłość. Poradził sobie z presją, z nieprzychylną atmosferą. A jak wiadomo grając w Legii głowa i psychika są bardzo ważne.


Nastawienie Nikolicia – Trener Stanisław Czerczesow nie zwykł dodatkowo motywować swoich piłkarzy. Wychodzi ze słusznego założenia, że to zawodowcy i każdy wie po co gra w piłkę. Tym razem zrobił mały wyjątek i przypomniał przed meczem Nemanji Nikoliciowi to, co mówił o nim trener Lecha, Jan Urban. To podziałało. „Niko” był niezwykle skoncentrowany, a po zdobyciu pierwszej bramki podszedł do trybuny zajmowanej przez najbardziej zagorzałych kibiców Lecha i palcami pokazał na siebie. Jakby chciał się przedstawić – „To ja, ten co strzela gole tylko słabszym zespołom”.  Po chwili cieszył się po raz drugi. Zaliczył też trzecie trafienia, ale tym razem sędzia wskazał na pozycję spaloną. Po meczu był czas na mały rewanż. - Urban był kiedyś ofensywnym zawodnikiem, ale jego drużyna nie zachwyca w ataku. Może przyjechać do Warszawy i zobaczyć, jak strzelam gole na zajęciach. A potem przekazać naukę piłkarzom Lecha – stwierdził Nikolić.


Wygrany środek pola – Początek meczu był w miarę wyrównany, ale po kwadransie to Legia wygrała walkę o środek pola i zaczęła przeważać. Duża w tym zasługa pary defensywnych pomocników czyli Tomasza Jodłowca i Ariela Borysiuka. Pierwszy był jak czołg, nie przegrał chyba żadnego pojedynku stykowego z rywalem, królował w powietrzu i przy tym dawał wiele zespołowi w przodzie. Miał ogromny udział w pierwszym trafieniu Nikolicia posyłając znakomite podanie do naszego napastnika. Innym razem efektownie dograł do Węgra, ale jego strzał odbił Jasmin Burić. Po jego dośrodkowaniu w poprzeczkę trafił Artur Jędrzejczyk. Borysiuk miał więcej zadań defensywnych, ale w walce na ziemi radził sobie znakomicie, często korzystał z gry wślizgiem i robił to perfekcyjnie. Należy jednak podkreślić, że zagrał bardzo dobre zawody nie tylko w destrukcji, ale i w konstruowaniu akcji. Obaj dobrze się uzupełniali, wypełnili założenia taktyczne i wydatnie pomogli drużynie w wygraniu meczu.


Mocna Legia – Nie ma sensu się powtarzać i pisać kolejny raz o znakomitym przygotowaniu motorycznym Legii wypracowanym na Malcie. Jednak w sobotnim hicie siła była wyraźnie po stronie legionistów, którzy wygrali zdecydowaną większość pojedynków w kontakcie – czy to bark w bark czy w powietrzu. Można było odnieść wrażenie, że gracze Legii wprost demolowali zawodników Lecha. Warszawiacy świetnie grali też pressingiem, który zaczynali już pod polem karnym rywala. Odbierali piłkę na połowie przeciwnika i ruszali z akcją. Piłkarze „Kolejorza” nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić, byli bezradni i sfrustrowani, co często skutkowało faulami. Już trener Górnika Zabrze Jan Żurek powiedział, że pod względem wybiegania i siły legioniści wyprzedzili całą ligę. W sobotę było to widać w rywalizacji z wciąż aktualnym mistrzem Polski.


Grzechu pychy nie będzie – Po meczu dziennikarze z Poznania najpierw próbowali wyprowadzić z równowagi szkoleniowca Legii pytaniami o Kaspera Hamalainena, a później zaczęli przyznawać Legii tytuł mistrzowski, na co od razu zareagował Stanisław Czerczesow. – Przed nami 9 meczów 27 punktów do zdobycia, naszym celem będzie wygranie każdego kolejnego spotkania. Nie będę rozmawiał o przyszłości, w moim słowniku nie ma słowa jeśli – mówił trener. Tym samym dał jasno do zrozumienia, że tym razem nie zostanie powtórzony grzech z przeszłości, gdy piłkarze czuli się na tyle mocni, że do kolejnych spotkań nie podchodzili z maksymalnym zaangażowaniem. Kolejny raz wszystko wskazuje na to, że jest to Legia gotowa do walki – w każdym meczu.

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.