Kilka uwag po meczu z Wisłą
16.03.2015 14:01
Niemrawa i nieporadna Legia – Skazywani na pożarcie piłkarze Wisły lepiej weszli w mecz, byli o jedno tempo szybsi od legionistów. Nasi zawodnicy oraz trener narzekają na murawę, że ta utrudnia im grę szybką, po ziemi, ale tak często grali rywale w niedzielę i robili to z powodzeniem. Dodatkowo nasi zawodnicy byli niemrawi, jakby senni. Ostrzeżenie otrzymali już w 3. minucie meczu kiedy to po zagraniu Sarkiego na bliższy słupek, nieatakowany przez nikogo Brożek o mało co nie wpakował piłki do siatki. Nikt nie wyciągnął wniosków z tego zagrania. Kilkanaście minut później Stilić posłał piłkę na pierwszy słupek, a tam niepilnowany Burliga umieścił piłkę w bramce. Trudno powiedzieć dlaczego legioniści tak słabo wyglądali na tle przeciwników. Masłowski na świeżości przegrywał starcia biegowe z zawodnikami, którzy mieli już w nogach 70 minut gry. Raziła niedokładność w podaniach, swojego dnia nie miał Duda. Była też nieporadność, chyba tylko tym można wytłumaczyć faul Jodłowca na Stiliciu w polu karnym.
Wisła zastopowała atuty Legii – Ten mecz pokazał, że Legia staje się czytelna dla rywali. Wiadomo nie od dziś, że kluczem do zwycięstwa graczy Henninga Berga jest gra defensywnych pomocników czyli Ivicy Vrdoljaka i Tomasza Jodłowca. Kiedy obaj grają dobrze, wygrywają walkę o środek pola, to zdobywane bramki przez nasz zespół są kwestią czasu. Wiślacy dobrze o tym wiedzieli, zagęścili środek pola i wygrali bitwę o ten skrawek boiska. W dodatku sprytnie przesuwali się w strefie odcinając Ondreja Dudę czy Marka Saganowskiego od prostopadłych podań. „Ivo” czy „Jodła” zmuszeni więc byli do zagrań na skrzydła. Tyle, że po lewej stronie Bobić nie dał pograć Kucharczykowi. Z czasem więc i „Dudi” i „Sagan” cofali się i stamtąd rozgrywali piłkę. Niestety często jedynym rozwiązaniem było posłanie futbolówki w kierunku Żyry.
Lider Żyro – W tym roku w meczach, gdzie rywal dzielnie stawia opór Legii, kiedy ma lepszy dzień lub też jest zwyczajnie lepszy, brakuje piłkarza takiego jak Miroslav Radović. Serb potrafił jednym zagraniem, jedną akcją zmienić losy meczu, tchnąć w zespół nowego ducha, brał na siebie ciężar gry. Duda nie jest w stanie w każdym meczu być tym, który na swoje barki bierze odpowiedzialność za poczynania ofensywne. W niedzielę taką rolę wziął na siebie Michał Żyro. Właściwie każdy jego kontakt z piłką sprawiał zamieszanie w szeregach przeciwnika. Zdobył bramkę, zaliczył asystę, był też faulowany w polu karnym. Schodził do środka i uderzał na bramkę, ale brakowało szczęścia i odrobinę dokładności. Nie radził sobie z nim Łukasz Burliga, przegrał większość pojedynków. To Żyro w dużej mierze przyczynił się do zdobycia jednego punktu z Wisłą, tak jak wcześniej zapewnił Legii dogrywkę w pucharowym spotkaniu ze Śląskiem.
- Hierarchia trudna do naruszenia – Kolejny raz widać było, że trener Henning Berg przywiązał się do nazwisk, do pozycji i nie chciał / bał się zaryzykować. Guilherme pracował w obronie, włączał się do akcji ofensywnych. Tracił przez to mnóstwo sił. Kiedy na początku drugiej połowy straciliśmy bramkę na 1:2, aż prosiło się by Brazylijczyka przesunąć do przodu kosztem Kucharczyka, zaś na lewą obronę wpuścić Tomasza Brzyskiego. Jeśli defensywni pomocnicy przegrywali walkę o środek pola, to można było wpuścić Dominika Furmana ze świeżymi siłami i nowymi instrukcjami. Tyle, że nie było go nawet na ławce rezerwowych… Orlando Sa kolejny raz zrobił bardzo dużo wchodząc z ławki, na podmęczonego rywala. Jeśli Norweg uważa, że tylko wtedy Portugalczyk pomaga zespołowi, to trzeba szukać innych opcji. Może warto zaryzykować i dać szansę gry w ataku od pierwszej minuty Adamowi Ryczkowskiemu? Nie wiemy jakby się spisał, może warto czasem zaryzykować? Wciąż nie wiemy co się dzieje z wygranym obozów czyli Igorem Lewczukiem – tym bardziej, że obrona nie tworzy monolitu.
- Interwencja meczu – W 75 minucie rozgrywający do tego momentu dobre zawody Inaki Astiz, który odciął od podań Pawła Brożka, popełnił fatalny błąd. Zagrał za słabo i niedokładnie do Ivicy Vrdoljaka. Piłkę przejął Rafał Boguski i ruszył z nią w kierunku bramki Legii. Zagrał w tempo, do wbiegającego w pole karne Stilicia, a ten posłał piłkę nad Arkadiuszem Malarzem. Piłka zmierzała do bramki, była już na linii i nagle na jej drodze pojawił się Bartosz Bereszyński. „Bereś” ofiarnym wślizgiem na dużej prędkości zdołał na raty zmienić tor lotu futbolówki, tak że ta ostatecznie cudem minęła bramkę. - Zachowałem się jak powinienem, można powiedzieć, że odkupiłem trochę swoje błędy przy tym przegranym pojedynku z Sarkim, który rozpoczął akcję, po której padła bramka na 2:1 – skomentował po spotkaniu zawodnik.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.