Kilka wniosków po meczu z Wisłą - Legia jak walec
15.12.2019 16:15
Duet wypalił - Trener Aleksandar Vuković po raz pierwszy zdecydował się na wystawienie od pierwszej minuty dwójki napastników: Jose Kante i Jarosława Niezgody. Polak grał na szpicy, reprezentant Gwinei tuż za jego plecami. Wcześniej obaj występowali wspólnie tylko w końcówkach niektórych meczów. Pomysł w pełni wypalił, bo atakujący poprowadzili Legię do zdobycia trzech punktów z Wisłą. Pierwsze dwie bramki były efektem współpracy obu graczy, którzy wzajemnie pomagali sobie na placu gry, uzupełniając się pod polem karnym rywali. W ten sposób obaj w pierwszej połowie mieli na koncie po golu i asyście. Niezgoda podkreślał przed meczem, że współpraca z Kante wygląda dobrze, a spotkanie tylko to potwierdziło. Legia zyskała kolejny wariant w ofensywie, choć wobec zainteresowania innych klubów liderem strzelców rozgrywek, istotne jest pytanie, na jak długo?
Pełna dominacja - Goście psuli spotkanie. Wisła przyjechała do Warszawy nastawiona na ultradefensywę. Jedenastu graczy z Płocka mieściło się na boisku w odległości 35 metrów od własnej bramki. Zawodnicy Radosława Sobolewskiego byli nieźle zorganizowani, starali się przeszkadzać wicemistrzom Polski w rozgrywaniu piłki. Przez długi czas, Wisła poza błędami w ofensywie, nie zaoferowała nawet szczypty emocji pod bramką Radosława Majeckiego. Legia w pełni zdominowała płocczan. Ostatnim zespołem, który popisał się taką indolencją ofensywną przy Łazienkowskiej, byli w poprzednim sezonie piłkarze Miedzi Legnica. Wisła chciała w ten sposób powstrzmywać gospodarzy, ale warszawiacy mieli Niezgodę i Kante, którzy skutecznie zadbali o to, by poradzić sobie z autobusem przeciwników zaparkowanym na własnej połowie. Vuković podkreślał, że jego zawodnicy zagrali prawie idealną pierwszą połowę i trudno się z tym nie zgodzić. Przez długi czas, legioniści urządzali sobie trening strzelecki na bramkę strzeżoną przez niemieckiego golkipera rywali. Wiele mówiąca jest statystyka strzałów: 27 - 4 na korzyść Legii. Małym kamyczkiem do stołecznego ogródka pozostaje skuteczność, bo gospodarze oddali ledwie siedem celnych uderzeń.
Seria trwa - Legioniści wygrali dziewięć z ostatnich dziesięciu meczów. Dodatkowo było to piąte z rzędu zwycięstwo na stadionie przy Łazienkowskiej. W stolicy powstaje mała twierdza. Vuković zgodnie ze swoimi zapowiedziami sprzed startu sezonu, zbudował zespół z legijnym DNA. Warszawiacy grają do końca niezależnie od wyniku. „Wojskowi” czasami porzucają pragmatyzm, nie oszczędzają się i walczą o kolejne gole mimo pewnego prowadzenia. Szczególnie na własnym boisku, wyniki wyglądają imponująco. 2:1, 7:0, 5:1, 4:0 i 3:1 - to ostatnie rezultaty warszawiaków przy Łazienkowskiej. Bilans bramkowy 21 - 3 wygląda godnie i pokazuje rywalom, że stawiając się w stolicy, trzeba obawiać się legijnego walca miażdżącego kolejne przeszkody. Sobolewski przyznał, że Legia jest poukładana, zorganizowana i widać w niej rękę trenera Vukovicia. Trudno nie zgodzić się z taką oceną sytuacji trenera Wisły.
Sen na prawicy - Lewa flanka wicemistrzów Polski gwarantowała w sobotę dynamikę, jakość i regularne zagrożenie w ofensywie. Michał Karbownik z Luquinhasem raz za razem niepokoili defensywę gości. Obaj stwarzali wiele zamieszania i kłopotów rywalom. Do gry dwóch filigranowych graczy nie można mieć zastrzeżeń. Na tym tle prawa strona wyglądała gorzej i momentami wręcz sennie. Marko Vesović próbował dośrodkowań i ofensywnych wejść, ale robił to zbyt rzadko i bez większego powodzenia. Czarnogórzec miał najgorszą statystykę celnych podań w całym zespole (71%). Wszołek był na drugim miejscu (75%), a w dodatku wygrał tylko 36 procent pojedynków z rywalami. Absorbował przeciwników, ale długimi momentami znikał z pola widzenia.
Rollercoaster Antolicia - Chorwat w ostatnich tygodniach jest w bardzo dobrej formie. Domagoj Antolić w sobotę zafundował sobie i kibicom przejażdżkę kolejką górską. Najpierw stracił piłkę w okolicach środka i rywale mielii kontrę, by kilka minut później rozpocząć bramkową akcję, po której Niezgoda asystował Kante przy golu na 2:0. Potem środkowy pomocnik przewinił w polu karnym i dał jedyną dobrą okazję Wiśle. Furman nie zmarnował szansy, by pokonać Majeckiego z rzutu karnego. Byłemu graczowi Dinama Zagrzeb zdarzały się lepsze i gorsze zagrania, ale… przez 90 minut wykonał aż 88 podań. 93 procent zagrań Chorwata (82/88) trafiło do kolegów i był to drugi najlepszy wynik spośród legionistów (na 1. miejscu Jędrzejczyk - 64/67, 96%). „Antola” kończył spotkanie mając też asystę, bo w 80. minucie doskonale dograł na głowę Niezgody, który ponownie pokonał Thomasa Dahne.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.