Kolejna kontuzja Łapińskiego
08.08.2001 10:42
- Ręce mi opadają. Jeszcze miesiąc i grałbym w piłkę. Znowu jednak "odezwał" się achilles - mówi piłkarz Legii Tomasz Łapiński.
W styczniu tego roku podczas treningu w hali Łapińskiemu pękło ścięgno Achillesa. 32-letni środkowy obrońca poddał się kolejnej operacji. Potem była żmuda rehabilitacja, aż wreszcie, kilkanaście dni temu, "Łapa" wznowił treningi. - Treningi to za dużo powiedziane - mówi Łapiński. - To było uruchamianie organizmu, przyzwyczajanie stawów, mięśni do wysiłku. Na boisku jeszcze nie ćwiczyłem, biegałem i przerzucałem ciężary w siłowni. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Iskierka nadziei była już prawie płomykiem. Wydawało mi się, że niedługo, może nawet za miesiąc, wrócę na boisko.
Pod koniec lipca Łapiński udał się na kolejne, rutynowe, kontrolne badanie USG. - Miesiąc temu było super, wszystko wyglądało w jak najlepszym porządku - mówi Łapiński. - A teraz znowu się pogorszyło. Część ścięgna znowu nie jest taka, jak być powinna. Jest osłabiona. Gdybym nie zrobił tego USG, pewnie znowu bym zerwał ścięgno. Podejrzewam, że to samo stało się w styczniu. Wtedy również miałem wcześniej dobre wyniki badań. A ścięgno zerwałem parę dni przed kolejnym USG.
Łapiński znowu nie trenuje. Ma zakaz jakiegokolwiek obciążania ścięgna. Żeby, jak sam mówi, nie daj Boże znowu nie urwać. Zrobił niedawno szczegółowe badania krwi. - Mają być tak dokładne, że wyniki dostanę najwcześniej za dwa, najpóźniej za pięć tygodni. Potem będę mądrzejszy, na razie znowu jestem zawieszony w próżni - mówi piłkarz. Istnieje podejrzenie, że ścięgno jest atakowane przez jakieś bakterie, które są w organizmie piłkarza. - Szczerze mówiąc, zmęczony już jestem tym wszystkim, ręce mi opadają - mówi. - Nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje. Wszystko jest poza mną. Ale musi być jakaś przyczyna tych trwających ponad rok problemów. I ja się dowiem, o co chodzi, i z tym wygram. Jeszcze się nie poddaję, jeszcze spróbuję wrócić do piłki. Kiedy? Na ten temat już nie będę mówił nic. Ja za każdym razem jestem i byłem optymistą. Ale zawsze tuż przed powrotem coś mi "wyskakiwało". Mam nadzieję, że teraz już po raz ostatni.
Łapiński leczy się w Warszawie, w jednej z prywatnych klinik. Za granicę na operacje nie jeździ, bo - jak twierdzi - w Polsce też są dobrzy specjaliści i nie ma żadnego powodu, by im nie ufać.
- Ile procent daję na to, że wiosną zagram z Jackiem Zielińskim na środku obrony Legii? - zastanawia się Łapiński. - Nie wiem. Nie chcę strzelać z nienaładowanej strzelby. Ale bardzo chciałbym wrócić.
W styczniu tego roku podczas treningu w hali Łapińskiemu pękło ścięgno Achillesa. 32-letni środkowy obrońca poddał się kolejnej operacji. Potem była żmuda rehabilitacja, aż wreszcie, kilkanaście dni temu, "Łapa" wznowił treningi. - Treningi to za dużo powiedziane - mówi Łapiński. - To było uruchamianie organizmu, przyzwyczajanie stawów, mięśni do wysiłku. Na boisku jeszcze nie ćwiczyłem, biegałem i przerzucałem ciężary w siłowni. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Iskierka nadziei była już prawie płomykiem. Wydawało mi się, że niedługo, może nawet za miesiąc, wrócę na boisko.
Pod koniec lipca Łapiński udał się na kolejne, rutynowe, kontrolne badanie USG. - Miesiąc temu było super, wszystko wyglądało w jak najlepszym porządku - mówi Łapiński. - A teraz znowu się pogorszyło. Część ścięgna znowu nie jest taka, jak być powinna. Jest osłabiona. Gdybym nie zrobił tego USG, pewnie znowu bym zerwał ścięgno. Podejrzewam, że to samo stało się w styczniu. Wtedy również miałem wcześniej dobre wyniki badań. A ścięgno zerwałem parę dni przed kolejnym USG.
Łapiński znowu nie trenuje. Ma zakaz jakiegokolwiek obciążania ścięgna. Żeby, jak sam mówi, nie daj Boże znowu nie urwać. Zrobił niedawno szczegółowe badania krwi. - Mają być tak dokładne, że wyniki dostanę najwcześniej za dwa, najpóźniej za pięć tygodni. Potem będę mądrzejszy, na razie znowu jestem zawieszony w próżni - mówi piłkarz. Istnieje podejrzenie, że ścięgno jest atakowane przez jakieś bakterie, które są w organizmie piłkarza. - Szczerze mówiąc, zmęczony już jestem tym wszystkim, ręce mi opadają - mówi. - Nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje. Wszystko jest poza mną. Ale musi być jakaś przyczyna tych trwających ponad rok problemów. I ja się dowiem, o co chodzi, i z tym wygram. Jeszcze się nie poddaję, jeszcze spróbuję wrócić do piłki. Kiedy? Na ten temat już nie będę mówił nic. Ja za każdym razem jestem i byłem optymistą. Ale zawsze tuż przed powrotem coś mi "wyskakiwało". Mam nadzieję, że teraz już po raz ostatni.
Łapiński leczy się w Warszawie, w jednej z prywatnych klinik. Za granicę na operacje nie jeździ, bo - jak twierdzi - w Polsce też są dobrzy specjaliści i nie ma żadnego powodu, by im nie ufać.
- Ile procent daję na to, że wiosną zagram z Jackiem Zielińskim na środku obrony Legii? - zastanawia się Łapiński. - Nie wiem. Nie chcę strzelać z nienaładowanej strzelby. Ale bardzo chciałbym wrócić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.