Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kolejny klasyk za nami

Mirosław Drożdż

Źródło:

28.10.2006 16:32

(akt. 24.12.2018 14:20)

Za nami kolejny klasyk polskiej ligi kopanej. Kolejny i, co najbardziej istotne dla nas, kibiców Legii - wygrany! Nasi piłkarze, mimo że grali z beniaminkiem musieli zostawić na boisku wielkie ilości potu, zdrowia i... nerwów. Zwycięstwo nad odwiecznym rywalem okupili jednak ogromną, jak na nasze warunki ligowe, ilością żółtych i czerwonych kartek. To jednak świadczyło o determinacji i zaangażowaniu w grę, w tą lokalną "świętą wojnę".
Wszystko zaczęło się tuż po godz. 20-ej, gdy piłkarze wyszli na boisko przystrojeni w okolicznościowe koszulki potępiające agresję i stadionowy rasizm. Pojawił się nawet miejscowy Janosik, który tym razem chciał zabrać punkty bogatym (czytaj: Legii) i oddać biednym tubylcom.



Na trybunach zasiadł komplet widzów, którzy gorąco dopingowali swój zespół i jednocześnie w sposób zaangażowany i dobitny wyrażali swoje uwielbienie dla przyjezdnych z Warszawy, wspominając, nie wiedząc czemu, kobiety lekkich obyczajów. Ale widać taka to już tradycja w mieście Łodzi.


Sędzia rozpoczął spotkanie, a na sektorze pod zegarem najbardziej zagorzali fani Widzewa przyłączyli się do protestu przeciwko zakazowi odpalania rac, pokazując efektowną pirotechnikę i olbrzymie transparenty popierające protest. Warto dodać, źe chwilowo zapomnieli o wyrażaniu sympatii dla naszych kopaczy.


Legioniści dwoili i troili się na boisku, starając się udowodnić, że nie darmo posiadają tytuł mistrza Polski. W pierwszym okresie gry zdecydowanie przeważali w posiadaniu piłki, jednak brakowało wykończenia przeprowadzanych ataków na bramkę gospodarzy.



Dopiero po akcji Radovica, który został sfaulowany w polu karnym rywali, wynik meczu ustalił Roger, pewnym strzałem pokonując bramkarza gospodarzy Fabiniaka.








Na stadionie zapanowała chwilowa cisza, ponieważ łódzcy kibice w skupieniu kontemplowali wspaniały strzał Rogera, dający prowadzenie przyjaciołom z Warszawy. Mecz toczył się dalej, z lekka przerywany przez gospodarzy, którzy jak mogli, uprzykrzali życie swoim rywalom.



W drugiej części spotkania na płytę boiska weszli uzbrojeni po zęby funkcjonariusze policji, tak jakby profilaktycznie chcieli zapobiec wtargnięciu na boisko łowców autografów i nadmiernemu uwielbieniu naszych piłkarzy przez kibiców z al. Piłsudskiego.



Mecz toczył się w przyjaznej i ciepłej atmosferze, która w pewnym momencie zrobiła się tak ciepła, że Dickson Choto, mimo iż jest przyzwyczajony do wysokich temperatur, musiał zostać odciągnięty przez Rogera, żeby osobiście nie podziękować koledze Sokalskiemu za słowa otuchy, żywcem wyjęte ze słynnego onegdaj serialu "Korzenie".
Niestety, mecz przyjaźni mazowieckiej zakończył się dwiema czerwonymi kartkami dla legionistów. Kartek jak najbardziej zasłużonych, bo niby jakim prawem brazylijczycy chcą ingerować w klasyk polskiej ligi. Taki np. Junior śmiał rozdzielać piłkarzy wyrażających swoje szczere, polskie opinie. Poza tym koszulki, w których wszyscy piłkarze wyszli na boisko, a które coś tam wspominały o jakimś zjawisku zwanym rasizmem, dawno wyrzucono w publiczność. Mecz jednak w końcu się skończył i 3 punkty jadą do Warszawy. Wszyscy tryskali wspaniałymi nastrojami. Legioniści bo wygrali na ciężkim łodzkim terenie, a widzewiacy z racji swojej gościnności i wspaniałego, kulturalnego dopingu własnych kibiców. Jedynie Elton, siedząc z twarzą w dłoniach z trudem krył łzy wzruszenia, wspominając gościnność miejscowych piłkarzy, a szczególnie niedawnego kolegi z drużyny Kuby Rzeźniczaka. Tak zakończył się długo oczekiwany mecz-klasyk, który w swojej wymowie był meczem przyjaźni i sympatii obu drużyn. I tylko samotny łódzki kibic, długo po zakończonym spotkaniu zastanawiał się, czy to rzeczywiście był klasyk...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.