News: List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz

Komentarz: Doceńmy to, co mamy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.03.2014 11:19

(akt. 21.12.2018 22:32)

We wtorkowym wydaniu „Gazety Wyborczej” ukazał się tekst zatytułowany „Miroslav Radović, król własnego podwórka. Za dobry na ligę polską, za słaby na cenioną”. Dalej już we wstępie czytamy - Miroslav Radović to najlepszy piłkarz ekstraklasy. Za dobry na nią, za słaby na dobry klub cenionej ligi. I żyjący zbyt komfortowo w Warszawie na wyjazd do słabego klubu w niezłych zagranicznych rozgrywkach.

Niby na jakiej podstawie autor ma takie przekonanie, skoro nie miał okazji oglądać pomocnika Legii w innych barwach? Przypomina to trochę dyskusje tych, co twierdzą, że Leo Messi jest dobry tylko w Barcelonie, w innej lidze by się nie sprawdził… I nie ważne, że z powodzeniem rywalizował niemal z każdą drużyną w Europie. Podobnie jest w przypadku tego tekstu - Radović strzelił trzy bramki Rapidowi Bukareszt, dwie Spartakowi Moskwa, po jednej Gaziantepsporowi, Hapoelowi Tel-Awiv i SV Ried. Można więc wysnuć tezę, że dałby sobie radę w tych ligach.


Tekst jednak opiera się na założeniu, że jeśli jesteś dobry, to musisz wyjechać z Polski – nikt przecież nie chce grać w słabej ekstraklasie. I tu mamy do czynienia z typowym polskim piekiełkiem. Zapewne gdyby Rado skorzystał z oferty z Korei i tam zarabiał trzy razy więcej, albo gdyby uległ sugestiom menedżerów i pozwolił na załatwienie jakiegoś klubu w Rosji, to dziś ten sam dziennikarz pisałby o słabości Legii, która pozbywa się najlepszych piłkarzy i o tym, że liga polska nie może być silna, skoro najlepszy piłkarz ekstraklasy wyjeżdża na wschód. Dobrze, że podobnie nie rozumują w Anglii. Przecież Steven Gerrard nigdy nie osiągnie z Liverpoolem tego, co mógłby osiągnąć z Barceloną czy Realem Madryt. Mimo to piłkarz odrzucał regularnie oferty od potentatów z La Liga. Tam jednak nikt nie określa go leniem, nikt nie wspomina o tym, że jest za słaby na ligę hiszpańską i zwyczajnie się bał. Podkreśla się raczej przywiązanie do barw klubowych, za co nawet wśród kibiców innych drużyn Gerrard cieszy się dużym szacunkiem.


U nas pojęcie szacunku często nie istnieje. Jest ktoś, kto się wyróżnia, kto swoją postawą udowadnia wyższość nad innymi, to trzeba go zgnoić, umniejszyć jego rolę. Naprawdę bardzo to smutne. A przecież jest szansa by ktoś przy odrobinie szczęścia został legendą przy Łazienkowskiej. Zamiast o tym wspomina się, że zawodnik przechadza się po placu Trzech Krzyży z cylindrem na głowie, a na konto wpływa rocznie przynajmniej 1,3 mln złotych (podstawowej pensji). Drogi autorze naprawdę nikt nie bronił ci zostać dobrym piłkarzem i zarabiać podobnych pieniędzy. Wybrałeś jednak inną drogę. Tak już w życiu jest.


Dalej autor stara się zasugerować, że Radović wciąż jest w Legii, bo jest leniem i zwyczajnie mu u nas za dobrze, by zmusić się do wysiłku gdzie indziej. - Nie zostaje po treningach, nie pracuje nad nowymi zwodami – i tak jest najlepszy. Otóż jest inaczej, Rado nie raz zostawał po treningach, choćby po to by poprawić wydolność. Powody tego, że wciąż jest w Legii są inne. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że w takim Amkarze Perm mógłby grać z marszu. Pamiętam, jak będąc na zgrupowaniu w Ayia Napie dostał propozycję z Monaco. Wtedy ostatniej drużyny w drugiej lidze, ale już z nowym, bardzo bogatym właścicielem. Zapytał, co bym zrobił na jego miejscu. Odpowiedziałem, że raczej bym skorzystał z oferty. Jego koledzy mówili podobnie, Michał Żewłakow przekonywał, że nie ma się nad czym zastanawiać. Zarobki miał zagwarantowane trzykrotnie wyższe. Mimo tego zdecydował się zostać. – Za kilka dni moja żona rodzi, mamy szansę by dalej fajnie pograć w Lidze Europy, a póki co, to wciąż ostatnia drużyna w II lidze – zostaję - oświadczył. Koledzy z zespołu mówili mu wprost, że jest głupi, że nie pojechał do Francji. Ale on twierdził, że rodzina i jej dobro są ważniejsze, że propozycja przyszła w złym momencie. Potem trochę pewnie żałował, ale podjął trudną decyzję.


Z odejściem nosił się po sytuacji z Danijelem Ljuboją. Był rozgoryczony, ale znów został. – Legia to dla mnie coś więcej niż klub. Ludzie mnie cenią, kibice darzą szacunkiem. Pracowałem na to wiele lat. Gdzie indziej musiałbym zaczynać od zera i nie wiadomo czy zaskarbiłbym sobie taką sympatię. Dlatego zostaję, pieniądze są ważne, ale pieniądze to nie wszystko. Są rzeczy, których nie da się kupić – mówił wtedy „Rado”.


Taką postawę doceniły władze klubu, zaproponowały zawodnikowi nowy kontrakt. Po jego zakończeniu wszyscy chętnie dalej widzieliby Serba przy Łazienkowskiej – jeśli nie jako piłkarza, to może skauta czy też trenera młodzieży. To też jest jeden z ważnych powodów, dla którego warto się było zastanowić dwa razy, zanim odejdzie się z Warszawy.


Radović w obecnym sezonie zdobył już 9 bramek – zrównał się liczbą strzelonych goli w lidze do swojego najlepszego sezonu. Rozegrał swój 300. mecz, awansował pod względem ilości rozegranych spotkań z „eLką” na piersi na ósme miejsce w historii klubu. Dlatego darujmy sobie złośliwości i cieszmy się, że ktoś taki jak Radović w polskiej lidze gra. Nauczmy się doceniać to, co mamy.

Polecamy

Komentarze (214)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.