News: Komentarz: Legijna jesień

Komentarz: Legijna jesień

Redakcja

Źródło: List od Czytelnika

28.11.2011 15:55

(akt. 12.12.2018 14:29)

<p>- Wykorzystując okazję, iż mecz w Kielcach był ostatnim spotkaniem w rundzie jesiennej przydało by się pokusić o ocenę gry naszej drużyny w minionym okresie. Co prawda do rozegrania pozostały naszym zawodnikom jeszcze dwa spotkania, ale jak by na to nie patrzeć są to już mecze rundy wiosennej, więc podsumowanie jesieni należy się właśnie w tej chwili. Będąc wierny własnemu postanowieniu komentowania ważniejszych chwil naszego klubu, tu i teraz postaram się zmierzyć z zadaniem i podsumować miniony okres. Chcąc być w pełni fair wobec innych komentatorów rozprawię się też z moimi własnymi przemyśleniami jakimi dzieliłem się z Wami przed tym sezonem<strong> - </strong>pisze na początku swojego kolejnego tekstu nasz czytelnik.<strong><br /> </strong></p>

Analizując postawę naszych piłkarzy nie możemy też zapominać, że wraz z oceną gry zespołu należy dokonać oceny pracy trenera Macieja Skorży, a może raczej należy pamiętać, iż to podsumowanie dokona się samoistnie. Skończył się już okres ochronny dla szkoleniowca wojskowych, czas budowania drużyny (oczywiście szkieletu, stylu, bo pracy z zespołem nigdy dosyć i zawsze coś jest do poprawy) nieodwołalnie skończył się wraz z początkiem obecnego sezonu, teraz wyniki zespołu są już „papierkiem lakmusowym” wysiłku i trenera wraz z całym jego sztabem. Pisząc na początku obecnego sezonu swoją pierwszą ocenę pobytu trenera Macieja Skorży w Legii wskazywałem na trzy główne cele jakie szkoleniowiec warszawskiej drużyny ma za zadanie osiągnąć.


Mistrzostwo Polski
– wicelider tabeli (2 pkt straty do liderującego Śląska);

Gra w Europejskich Pucharach – awans z grupy i realna szansa na walkę o 1 miejsce;

Zdobycie Pucharu Polski – kolejne awanse bez większych przeszkód.


Nie da się ukryć, że bilans zysków wygląda imponująco, a analizując obecne osiągnięcia drużyny wychodzi na to, że jedynym miejscem gdzie możemy się „przyczepić” jest liga. Jak już wspomniałem tracimy w niej dwa punkty do lidera, jednak biorąc pod uwagę okoliczności (ilość rozegranych przez drużynę spotkań, kontuzje oraz bardzo młodą kadrę) to trzeba przyznać, iż byłoby to czepianie się na siłę. Skorża ze swoją drużyną osiągnął zdecydowanie więcej, niż ktokolwiek z nas przypuszczał.



Konia z rzędem temu kto przewidywał lepszy rezultat, ja sam we wcześniej wspomnianej analizie napisałem tak: - „Uważam, że na mistrzostwo nie mamy szans. Pan Maciej niczego się nie nauczył i nadal łapie wszystkie sroki za ogon. Niebagatelny sukces jakim jest awans do Europejskich Pucharów był klasycznym przykładem strzału w stopę. W takim składzie personalnym nie widzę większych szans na „grę o wszystko”. Byłbym bardzo zadowolony gdyby w tym sezonie Legia zdobyła doświadczenia na arenie międzynarodowej, a w lidze wywalczyła po raz kolejny prawo do reprezentowania naszego klubu w Pucharach. Przebić zeszłoroczne osiągnięcie Lecha (którym wszyscy się zachwycali), to było by coś


Dziś nie pozostaje mi nic innego, niż uderzyć się w pierś. Pamiętam, że w moich prywatnych wyobrażeniach strata na poziomie nie mniejszym niż 5 punktów byłaby całkowicie do zaakceptowania. Oczywiście nie będę nikogo mamił i zwodził pisząc, iż przy tym wszystkim zakładałem wyjście z grupy Ligii Europy. Nie zakładałem.


Abyśmy się jasno zrozumieli nie piszę o marzeniach, o kibicowskim „chceniu”, tylko o zdroworozsądkowej analizie popartej potencjałem drużyny. Dziś wychodzi na  to, że o ile moje oceny poszczególnych zawodników są całkiem celne, o tyle w ocenie możliwości drużyny pod wodzą pana Macieja pośliznąłem się kompletnie (ja wiem, że jest jeszcze jedna runda, ale to nie zmieni różnic w moich założeniach, a rzeczywistością). To właśnie jest piękno piłki nożnej, oczywiście tylko wtedy gdy dotyczy drużyny której kibicujemy, w odwrotnym przypadku (jak choćby wczorajsza wygrana Korony) to przekleństwo tego cholernego sportu.


Wróćmy do sytuacji w tabeli. Nawet mając w pamięci wpadki z takimi zespołami jak Podbeskidzie i tak nie wierzę by znalazło się wielu krytyków pozycji Legii Warszawa w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Wiem, że nie jeden powie, że mogło być lepiej. Będzie miał rację, mogło. Jestem przekonany, że każdy kibic pamięta potknięcia naszej drużyny i gdzieś tam w sercu żal okazji jakie zaprzepaściliśmy, by posiadać jeszcze bogatsze konto punktowe, ale…. nie oszukujmy się, ani my nie jesteśmy Barceloną, ani tym bardziej Realem Madryt. Zresztą tym wielkim drużynom też przytrafiały się w tym sezonie bolesne wpadki zupełnie nieprzystające do klasy prezentowanej przez te zespoły. Wydaje się, że zarówno ci wielcy, jak i Legia mają ogromny problem ze sferą psychologiczną. W przeciwieństwie do tych wielkich Legia dopiero uczy się jak ogromna różnica jest w motywacji na różne spotkania, a to w Lidze Europy, a to w naszej rodzimej Ekstraklasie. Dla naszej drużyny już „w praniu” okazało się jak bardzo trudnym zadaniem jest pogodzenie nastawienia psychicznego zespołu do bardzo ważnych meczów w Europejskich pucharach, a zaraz potem trafienie do zawodników tuż przed „zwykłymi” potyczkami w lidze.


Chyba nie muszę tłumaczyć wagi tych „europejskich” spotkań i to zarówno dla klubu, jak i samych zawodników. Coś o tym wie choćby Miro Radović, który właśnie po meczach w Europie otrzymał powołanie do upragnionej drużyny narodowej. Jestem przekonany, że bardzo ciężko jest zmobilizować do pełni wysiłku w „jakimś tam” meczu na własnym „podwórku” zawodników mających za chwilę grać w meczu, który widzi cała Europa. Moim zdaniem to właśnie ta motywacja wydaje się najtrudniejszym zadaniem sztabu szkoleniowego.Z tym trener Skorża miał chyba największe problemy. Nie oszukujmy się, dla piłkarzy polskich drużyn mecze w Europie to święto, jak ciężko jest pogodzić święto z codziennością pokazał rok temu Lech Poznań. Oceniając całokształt wyników trzeba przyznać, że to się trenerowi Skorży udało.



Dokonując oceny pracy sztabu szkoleniowego naszej drużyny musimy przyznać, że w tym roku trener dostał od pionu sportowego bardzo duże wsparcie w postaci transferów. Mimo, że te transfery z początku mocno krytykowano to w końcowym rozrachunku okazały się mieć ogromny wpływ na zespół. Tak, właśnie wpływ, bo takich zawodników jak Żewłakow, Kuciak czy Ljuboja nie można oceniać już tylko przez pryzmat ich własnej gry, ale poprzez to jaki mają wpływ na grę całego zespołu. Michał Żewłakow okazał się ostoją defensywy, ta z nim w składzie zachowuje się nad podziw spokojnie. Owszem czasem przydarzą się błędy (samemu Żewłakowi zresztą też), ale nie wpływają one na bardzo pozytywną ocenę gry całego bloku obrony. Ta wygląda naprawdę dobrze, a przecież ten skład osobowy występuje od początku tej rundy. Wcześniej jak wiemy defensywa Wojskowych wyglądała zupełnie inaczej i prezentowała się delikatnie mówiąc przeciętnie. Dziś są mecze gdy blok defensywny to monolit nie do sforsowania. Byłym jednak niesprawiedliwy przypisując zasługi defensywy tylko obrońcom naszego zespołu, nie wspominając o fachowcu jakiego mają za plecami. Dusan Kuciak dał pozycji bramkarza Legii Warszawa nową jakość. Jestem przekonany, że spokój jaki bije od naszego golkipera ma niebagatelny wpływ na komfort gry w defensywie drużyny z Łazienkowskiej 3.


Danijel Ljuboja, gdy przychodził wzbudzał mnóstwo kontrowersji, jedni wątpili w chęci Serba, inni wskazywali na dotychczasowe „przygody”byłego reprezentacyjnego napastnika. Nikt nie zakładał takiego wpływu na drużynę jaki ma w tej chwili nowy przyjaciel Miroslava Radovicia.



Już nawet nie będę pisał o tym jak nasz Ljubo potrafi przytrzymać piłkę, jak potrafi podać, bo to każdy nie raz już widział. Bardziej podziwiam wpływ jaki Serb ma na kolegów z zespołu, na zmianę ich stylu, na to jak bardzo rozbudowali swój repertuar prezentowanych w trakcie meczów zagrań. Owszem na początku gra Legii w ataku opierała się na grze duetu Rado i Ljubo, ale teraz pełnoprawnym członkiem tej „bandy” jest już Rybus (ogromny progres), puka coraz śmielej Wolski. W kolejce czeka już Żyro i Kucharczyk (nie ukrywam, że liczę po cichu na powrót Michała Hubnika jako egzekutora). Ciekaw jestem, czy ktokolwiek z analizujących transfery Legii przed sezonem zakładał aż takie korzyści jakie drużyna z Warszawy uzyskała wraz z przyjściem Danijela. Ja sam napisałem o nim tak: - „Danijel Ljuboja - bezsprzecznie najlepszy atakujący naszej ligi.….Przychodził z łatką ekscentryka, geniusza-indywidualisty, a tu… taka metamorfoza… Danijel Ljuboja zwany już potocznie „Ludojadem” ma wszystkie cechy pozwalające widzieć w nim napastnika kompletnego, takiego o jakim chyba nie marzył nawet sam trener”


Nie będę jednak po raz kolejny udawał Greka (ostatnio bardzo nieopłacalne) i uświadamiał, że widziałem to, aż tak dobrze jak wygląda to w tej chwili. Miałem nadzieję, że nasi młodzi zaczerpną jedno, czy drugie zagranie doświadczonego kolegi, ale…. na pewno nie przewidywałem aż takiego zaangażowania Ljuboi w sposób gry jaki prezentuje nasza drużyna.


Kwestią której nie można pominąć pisząc o osiągnięciach tego sezonu są występy naszego narybku. Co ciekawe wcale nie chodzi mi o okrzepnięcie ligowe Ariela Borysiuka i Macieja Rybusa. Zdecydowanie mówię tu o niesamowitych postępach jaki poczynili Michał Żyro i Rafał Wolski. Tych dwóch młodych chłopaków stanowi już  bardzo ważne ogniwa zespołu. Czekamy na powrót formy Michała Kucharczyka i dorośnięcie Kuby Koseckiego.



Zachwycając się naszą młodzieżą nie sposób nie wspomnieć o nosie jakim wykazał się Mariusz Walter. Wszyscy przecież liczyliśmy na kolejne (obiecane zresztą) wzmocnienia po awansie do fazy grupowej Ligi Europy. Jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość o wstrzymaniu wszelkich negocjacji transferowych, nie mniej zawiedzionych od pozostałych kibiców napisałem o tej sytuacji tak: - „Od dawna wiemy, iż Mariusz Walter jak i prezes Paweł Kosmala są zwolennikami wprowadzania młodych do zespołu. Wedle ich wizji Legia w najbliższej przyszłości ma opierać się na wychowankach akademii piłkarskiej. To właśnie wychowankowie mają pilnować, aby drużyna, z którą są mocno emocjonalnie związani podążała w oczekiwanym przez wszystkich kierunku. To właśnie z tego powodu nie zdecydowano się jednak spełnić oczekiwań zarówno trenera jak i kibiców


Patrząc na sytuację naszej młodzieży teraz, już po zakończeniu tej rundy to ta kontrowersyjna decyzja włodarzy Legii była ze wszech miar prawidłowa. Ja sam jestem przekonany, że gdyby trener Skorża otrzymał wtedy obiecanych zawodników, to dziś tacy gracze jak Wolski czy Żyro nie byli by w tym miejscu w jakim są teraz. O epizodach Górskiego, Koseckiego czy Łukasika nie wspomnę. Dziś wszyscy stanowią nasze zabezpieczenie na przyszłość. Dzięki nim parzymy do przodu bez obaw o kolejne sezony, a przecież w Młodej Legii są ich nie mniej utalentowani koledzy. Niezależnie jednak od talentu jaki mają nasze nadzieje, pochwały nalezą się trenerowi, choćby za to, że potrafił wkomponować tych młodych chłopaków w zespół. Za to, że potrafił zrobić to w taki sposób, iż mogli zaprezentować nam swoje największe walory.


Wspominając grę jaka była udziałem naszego zespołu nie możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z drużyną kompletną. Wręcz przeciwnie, obok momentów które porywały kibiców były też takie jakich byliśmy świadkami w Białymstoku czy choćby wczoraj w Kielcach. Nie ma co ukrywać, trener Skorża ma jeszcze sporo do zrobienia. Mając jednak na uwadze pracę jaką do tej pory wykonał, można być dobrej myśli. Moim zdaniem przyjdzie czas na dopracowanie kolejnych elementów sztuki piłkarskiej. Pamiętając o niedostatkach muszę mimo przyznać, że zarówno wyniki jak i sama gra zespołu przerosły moje oczekiwania, na pocieszenie pozostaje mi fakt , iż nie tylko ja byłem dość daleki od przewidzenia możliwości drużyny prowadzonej przez sztab Macieja Skorży. Zupełnie inną kwestią jest to, że przed tym sezonem decyzje podejmowane przez  pion sportowy okazały się jak najbardziej prawidłowe. Nawet jeśli te postanowienia wtedy jeszcze nie były przez nas kibiców postrzegane jako pozytywne, to teraz trzeba przyznać im rację. Nie ma co ukrywać, jest to zdecydowana odmiana, dotychczas włodarze przyzwyczajali nas do werdyktów podobnych do tych jakich byliśmy świadkami w przed poprzednim sezonie. To przecież wtedy mieliśmy mieć do czynienia z drużyną naszych marzeń. Zamiast tego było…. eh…nieważne,  nie o to chodzi. W każdym razie oglądając poczynania piłkarzy Legii w niektórych meczach tego sezonu mogę powiedzieć, że faktycznie widziałem drużynę z moich marzeń (choćby w Bukareszcie). Teraz tylko czekam, abym mógł widzieć „drużynę marzeń” coraz częściej. Tego sobie i Wam życzę.


Autor: Monrooe

Polecamy

Komentarze (43)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.