Komentarz: Mladen dziękujemy
13.06.2023 14:35
„Mladen” przychodził do Warszawy jako uznana marka, zapracował na nią w Gdańsku występami dla Lechii. - Pozyskujemy zawodnika o międzynarodowym doświadczeniu, a zarazem doskonale odnajdującego się w polskiej lidze, mówiącego po polsku i świadomego presji, jaka każdego dnia spoczywa na Legii Warszawa. Naszą drużynę wzmocni czołowy boczny obrońca ekstraklasy, który wnosi również dużo jakości w ofensywie. Jego profil piłkarski i charakter idealnie wpisują się w długoterminowy plan budowy zespołu, jaki sobie założyliśmy. Transfer Filipa może odegrać ważną rolę w walce o kolejne tytuły i europejskie puchary – komentował ówczesny dyrektor sportowy Legii Warszawa, Radosław Kucharski.
Ale Serb dopiero w barwach Legii pokazał pełnię swoich umiejętności. Niektórzy powiedzą, że nieco późno bo w wieku 29 lat, ale lepiej późno niż wcale. Pierwszy sezon w Legii był jednocześnie jego najlepszym w karierze. Szczególnie po zmianie ustawienia przez trenera Czesława Michniewicza na trójkę obrońców i wahadłowych spisywał się doskonale. Odciążony od obowiązków w defensywie mógł skupić się na grze do przodu i dogrywaniu piłki w pole karne, a to potrafił jak mało kto. Razem z Josipem Juranoviciem dogrywali piłki do Tomasa Pekharta, który sięgnął po koronę króla strzelców. Zagrania "Mladena" były mocne i precyzyjne, bardzo niewygodne dla obrońców i bramkarza. W rundzie wiosennej w każdym niemal meczu wymiernie pomagał zespołowi. Był precyzyjny jak szwajcarski zegarek i został powołany do reprezentacji Serbii. Szkoleniowiec Legii żartował, żeby na zgrupowaniu kadry nie dał się rozregulować, bo wszystko działa idealnie. Mladenović w pierwszym sezonie dołożył swoją dużą cegiełkę do tytułu mistrza Polski, został wybrany najlepszym obrońcą ekstraklasy i najlepszym piłkarzem ligowych rozgrywek.
Wraz z rolą sportową Serba rosła jego rola w zespole, w szatni. Mladenović był duszą towarzystwa, porozumiewał się z kolegami w języku polskim, ale nie miał też problemów z dogadywaniem się po angielsku i oczywiście w swoim ojczystym języku, głównie w dialogu z zawodnikami i trenerami wywodzącymi się Bałkanów. Gdy sytuacja robiła się napięta, to wkraczał „Mladen” i potrafił ją rozładować. Wszystkich rozśmieszał akcent i sposób mówienia po polsku, jedni go przedrzeźniali, inni słuchali i pękali ze śmiechu. Ale „Mladen” był osobą lubianą, liczono się z jego zdaniem. Znalazł się w radzie zespołu, wszyscy go cenili i szanowali.
Drugi sezon w wykonaniu Filipa był o wiele gorszy. Ze zgrupowania reprezentacji wrócił z niezaleczonym urazem kolana. Ale mecz gonił mecz, w każdym był potrzebny – tak w walce o fazę grupową europejskich pucharów jak i na krajowym podwórku. Mladenović nie miał konkurenta na zbliżonym poziomie i to był spory problem. Nie miał czasu się porządnie wyleczyć, między meczami nie było czasu na treningi, a on zwykle pracował z fizjoterapeutami. Wychodził, grał, i znowu trafiał do gabinetów i tak w kółko. Brak konkurencji powodował też pewne rozluźnienie – Serb był świadomy tego, że jeśli będzie zdrowy to od razu znajdzie się w podstawowym składzie. Inni byli bowiem wyraźnie słabsi. A brak rywalizacji nie pomaga w utrzymaniu najwyższej formy. Miał swój udział w awansie do Ligi Europy, asystował w starciu ze Slavią Praga, ale sportowo było coraz słabiej, nie przypominał piłkarza z poprzedniego sezonu.
Drużyna znalazła się na dnie ligowej tabeli i wiosna miała być lepsza tak dla zespołu jak i Mladena, który jednak przygotowania zimowe rozpoczął od infekcji koronawirusa. Potem nadrabiał zaległości, ale wciąż nie mógł odnaleźć formy z poprzednich rozgrywek. Trener Aleksandar Vuković, który odegrał sporą rolę w sprowadzeniu „Mladena” do Legii, który wrócił ratować sezon, był rozczarowany postawą zawodnika. Liczył na niego bardzo w trudnej chwili, ale za wiele w zamian nie otrzymał. W końcówce sezonu przestał na niego stawiać, a Mladenović postanowił do końca wyleczyć uraz stawu kolanowego. W kolejnym sezonie w przerwie jednego z meczów „Vuko” w wywiadzie w przerwie powiedział, że przez te 45 minut, „Mladen” posłał więcej udanych dośrodkowań w pole karne, niż przez cały jego pobyt w Legii. Nie było w tym wielkiej przesady – w całym drugim sezonie liczby Serba to pięć asyst i jeden gol a większość z nich dokonała się jesienią, gdy trenerami byli Michniewicz i Marek Gołębiewski.
Trzeci sezon rozpoczął pod wodzą trenera Kosty Runjaicia, który złapał z Mladenoviciem dobry kontakt i odbudował go sportowo. Filip znów miał duży wpływ na wyniki zespołu, zwłaszcza jesienią po zmianie systemu na jego ulubiony czyli z wahadłowymi. Strzelał ważne bramki, asystował i był absolutnie kluczową postacią. Sezon skończył z 6 golami, 7 asystami i dołożył do tego 3 asysty II stopnia. Potrafił się dostosować do wymagań trenera – kiedy było trzeba to skupiał się na grze ofensywnej, ale gdy trzeba było bronić jak w spotkaniu finału Pucharu Polski z Rakowem to nie popełnił żadnego błędu. Niestety po tym meczu doszło do zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca. Zawodnik został zdyskwalifikowany na trzy miesiące i już w Legii nie wystąpił.
I jak się okazało w kolejnym sezonie już nie wystąpi. Choć Runjaić bardzo go cenił i chciał zatrzymać, a dyrektor sportowy złożył mu ofertę przedłużenia umowy, to Mladenović z niej nie skorzystał i wybrał propozycję Panathinaikosu Ateny. I jest to ogromna strata, gdyż na rynku w zasięgu Legii nie ma wielu piłkarzy o zbliżonej klasie na pozycję Serba. „Mladen” był chimeryczny, ale dawał dużo jakości i liczb, które są nie do przecenienia. W ostatnim sezonie miał więcej asyst z gry od kapitana i najlepszego gracza ligi – Josue. To piłkarz, który w większości ofensywnie grających zespołów da sobie radę i będzie wyróżniającą się postacią. Trudno go będzie zastąpić w tym przedziale cenowym i być może jeszcze zatęsknimy za Mladenoviciem. Póki co wypada życzyć powodzenia Filipowi w nowym klubie, a Jackowi Zielińskiemu w szukaniu następcy Serba.
Mladen dziękujemy!
Występy w Legii: 102
Gole: 15
Asysty: 22
Żółte kartki: 28
Czerwone kartki: 2
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.