News: Komentarz: Szambo

Komentarz: Słaba liga, mocna Legia?

Paweł Wróblewski

Źródło: Legia.Net

18.04.2014 17:36

(akt. 21.12.2018 15:11)

Bycie liderem tabeli po sezonie zasadniczym zdaniem wielu nic nie znaczy. 10 punktów przewagi nad Lechem Poznań (po podziale 5 punktów) też ma małe znaczenie. Bo przecież liga jest coraz słabsza i biedniejsza, więc bogata Legia musi wszystko wygrywać i bez wysiłku zdobyć tytuł mistrza Polski. To główne i zasadnicze tezy stawiane przez sporą część dziennikarzy, ekspertów i kibiców. Czy słusznie? Czy faktycznie Legia na tle ligowej „biedoty” skazana jest na sukcesy?

Po ostatnim meczu sezonu zasadniczego przegranym przez Wisłę Kraków z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0-1, trener Franciszek Smuda mówił, że jak patrzy na ławkę rezerwowych Legii, to aż się denerwuje. Nie może pogodzić się z tym, jaka jest kadra jego drużyny, że bardzo dobrzy piłkarze w Legii, nie łapią się nawet do pierwszej jedenastki. Faktycznie stan kadrowy Wisły jest wyjątkowo mizerny, ale taka sytuacja dotyczy niemal wszystkich drużyn naszej ekstraklasy – wyjątkami są Legia i częściowo Lech. Warto prześledzić sobie ostatnie 2-3 kolejki ligowe pod kątem kadry meczowej i ławek rezerwowych. Wówczas faktycznie wyłoni się mało optymistyczny obraz. Sa, Kucharczyk, Pinto, Łukasik czy Saganowski na ławce Legii to w porównaniu do ławek rezerwowych pozostałych drużyn, wygląda na ligowe mocarstwo. Dla Legii taka sytuacja to w pewnym sensie norma, realizowanie założenia trenera Macieja Skorży, by na każdej pozycji był wartościowy zmiennik. Wydaję się, że to jedyny słuszny kierunek i rozwiązanie. To droga do tego by realnie myśleć o budowaniu „czegoś więcej” niż tylko drużyny na polską ligę. Z takiej drogi nie ma odwrotu, a ubogie ławki rezerwowych pozostałych drużyn obnażają słabość całej ligi.


Jednym z celów reformy rozgrywek, o czym głośno mówił w ubiegłym roku prezes PZPN Zbigniew Boniek, miało być skuteczne poszerzanie kadry każdej drużyny. Miało do tego prowadzić dokonywanie większej ilości transferów oraz częstsze stawianie na młodych piłkarzy i wychowanków. Byłoby to organizacyjne zbliżenie się do zasad budowania klubów w lepszych ligach. Nie bez kozery wielu dobrych i skutecznych piłkarzy w naszej ekstraklasie po wyjeździe do europejskiego średniaka ma problem z przebiciem się do kadry meczowej, nie mówiąc nawet o podstawowym składzie. Z polskiego wygodnego życia i ligowej popularności trafiają na 30 osobowe kadry nowej drużyny, gdzie panuje zażarta walka 3-4 piłkarzy na jedną pozycję.


Co pozostało po 30 kolejkach sezonu zasadniczego? Jak szansę na rozbudowanie swoich ludzkich zasobów wykorzystały drużyny T-Mobile Ekstraklasy? Wydaje się, że nasze drużyny nie zdały egzaminu, że smutna i biedna ligowa rzeczywistość kolejny raz dała wszystkim w kość. Oprócz Legii i Lecha niemal każda drużyna boryka się z wielkimi problemami finansowymi i organizacyjnymi, a co za tym idzie problemami kadrowymi. Jeśli dodamy do tego fakt, że dla kilku drużyn perspektywa zakończenia ligi w pierwszej trójce czyli awansu do eliminacji europejskich pucharów wydaje się czarnym scenariuszem ze względu na koszty ewentualnych wyjazdów na mecze zagraniczne, to…  mamy pewność, że nasza liga jest słaba, wyjątkowo słaba. Nie gonimy Europy, my ją od siebie odpędzamy. Polska piłka nożna ucieka od szans, perspektyw i rozwoju.


Jaki z tego wniosek? Faktycznie Legia wydaje się pasować do naszej ligi jak kwiat do kożucha. Przerasta niemal każdą drużynę w każdym aspekcie. Jednak patrząc tylko na grę i jakość piłkarską wcale nie jestem pewien czy ta europejska piłka dotarła już do Warszawy? Jedzie, ale jeszcze stoi w korkach w Markach, Łomiankach lub Raszynie. Klub i akademia się rozwija, porządkują się sprawy finansowe, na horyzoncie widać pewną wieloletnią stabilizację, ale do tego Legia musi dołożyć to, co miała w minionej dekadzie wspomniana wcześniej Wisła Kraków czy też drużyna Legii z czasów Pawła Janasa – piłkarską moc, dominację i jakość.


Obecnie Legia, pomimo przewagi finansowej i organizacyjnej nad całą ligą, nie jest jeszcze aż tak mocna by bez wysiłku zdobywać trofea i awansować do fazy pucharowej LM czy LE. Ciągle walczy sama ze sobą, aby uporządkować grę, wykrzesać z zawodników maksimum ich możliwości oraz zdobyć prawdziwą siłę mentalną. Pierwsze owoce tych starań bez wątpienia już się pojawiają, ale…. Zawsze jest jakieś „ale”. Do zrobienia jest jeszcze naprawdę sporo. Dopóki więc Legia wyraźnie nie dominuje jeszcze w lidze i nie jest tym słynnym „czołgiem” jakim jest Bayern Monachium i o jakim marzy Dariusz Mioduski, stwarza się realna szansa dla innych drużyn, takich jak Lech, Pogoń czy Ruch, aby coś jeszcze w tej „słabej” lidze ugrać. Ostatnie 7 kolejek będzie więc wielkim polem do popisu dla wszystkich drużyn grupy mistrzowskiej. Nie sądzę, by któryś z trenerów drużyn pierwszej ósemki nie chciał wykorzystać tego dobrodziejstwa, jakim jest podział punktów i nie mierzył nawet w mistrzostwo. Legia jest mocna na tle słabej ligi, ale dla wszystkich pozostałych może to być jedyna i niepowtarzalna szansa udowodnienia, że pieniądze i nazwiska nie grają, a w sporcie wszystko może się zdarzyć. Dlatego gracze Henninga Berga muszą zacząć maksymalnie skoncentrowani i grać na sto procent swoich umiejętności by za trochę ponad miesiąc cieszyć się z obrony tytułu mistrzowskiego.

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.