Komentarz: Tak gra przyszły mistrz Polski?
26.03.2012 15:06
Opinie o grze Legii zmieniają się szybko niczym trenerzy Polonii. Po krytyce kompromitującego występu legionistów w Zabrzu, pojawiły się pochwały za sukces we Wrocławiu, a warszawski zespół okrzyknięto głównym pretendentem do zdobycia tytułu mistrza Polski. Widać, że te słowa zaszkodziły piłkarzom Macieja Skorży, którzy rozegrali dwa niezbyt zachwycające, ale zwycięskie mecze z ŁKS-em i Podbeskidziem. Po bezbramkowych derbach Warszawy i dramatycznym spotkaniu z Gryfem Wejherowo, Legia znów nieoczekiwanie zremisowała na własnym stadionie. Tym razem w zdobyciu kompletu punktów przeszkodził jej GKS Bełchatów. Trzeba wierzyć, że Łazienkowska wkrótce zostanie odczarowana, w przeciwnym razie szanse na zdobycie mistrzostwa będą się oddalać. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. W polskiej lidze nie jest nowością, że faworyci tracą punkty w meczach z drużynami z końca tabeli. Specjalistami w powstrzymywaniu silnych przeciwników są podopieczni Kamila Kieresia.
W sobotę Legia okazała się wymarzonym rywalem dla "Brunatnych". Bełchatowianie znacznie lepiej niż w ataku pozycyjnym radzą sobie w grze z kontry i w ten sposób zdobyli najwięcej bramek spośród wszystkich drużyn T-Mobile Ekstraklasy. Natomiast legioniści nie czuli się dobrze jako faworyci spotkania. Nie mieli pomysłu na rozgrywanie akcji, niecelnie podawali i marnowali okazje do zdobycia goli. Jedynego strzelił Rafał Wolski, który tej wiosny jest najjaśniejszą gwiazdą stołecznego zespołu. Niestety, nie samym Wolskim Legia żyje. Gra drużyny nie może opierać się na trafieniach wychowanka Jastrzębia Głowaczów. Ostatnio jednak okazuje się, że wyniki warszawskiego klubu są uzależnione od jego formy. To właśnie on kreuje większość akcji i decyduje się na odważne strzały na bramkę rywala. Było to widać zwłaszcza po jego zejściu z boiska w meczu z GKS-em, kiedy gra legionistów wyraźnie stanęła. Wolski zachwyca nie siłą, lecz techniką - a to nowość wśród polskich pomocników. Młody zawodnik prowadzi Legię do mistrzostwa Polski. Gdyby nie jego gole, Legia zajmowałaby dziś prawdopodobnie szóste miejsce w tabeli. Trudno w to uwierzyć, bo do tej pory na boisku rządził serbski duet Danijel Ljuboja - Miroslav Radović. Dzisiaj po tym układzie pozostało jak na razie tylko wspomnienie.
W sobotnim meczu "Ljubo" wielokrotnie forsował bełchatowskiego bramkarza, natomiast "Brunatni" do strzelenia gola potrzebował tylko jednego rzutu wolnego. Prowadzący od 36. minuty gospodarze dali się zakoczyć Marcinowi Żewłakowowi i Kamilowi Kosowskiemu. Obaj zmiennicy GKS-udowodnili doświadczenie i klasę. Natomiast wprowadzani na boisko piłkarze Macieja Skorży nie wnieśli nic pozytywnego do gry swojego zespołu. Legia miała ponad pół godziny na zdobycie zwycięskiego gola, niestety nikt nie zdołał celnie uderzyć na bramkę Łukasza Sapeli. A nie było to wielkim wyzwaniem, ponieważ GKS-owski golkipier znajduje się w ścisłej czołówce w rubryce puszczonych bramek w Ekstraklasie.
"Wojskowym" zabrakło szczęścia i nieprzewidywalności, którą wprowadzali do gry Ariel Borysiuk i Maciej Rybus. Można powiedzieć, że Marcina Komorowskiego udało się zastąpić, ponieważ Legia nadal jest drużyną, która traci najmniej bramek w polskiej lidze. Jakub Rzeźniczak również całkiem nieźle sobie radzi jako defensywny pomocnik. Trudniej znaleźć kogoś na miejsce "Ryby". Sprowadzony zimą Nacho Novo jak na razie nie pokazał w Legii swoich umiejętności. Trener Maciej Skorża zapowiada, że w kwietniu Hiszpan będzie grać lepiej.
Przed nami najważniejsze mecze rundy wiosennej - z Wisłą Kraków i Ruchem Chorzów, a także pięć innych ligowych spotkań, których piłkarze z Łazienkowskiej nie powinni zbagatelizować. W Ekstraklasie wszystko się może zdarzyć. Jednego dnia ze spokojem patrzymy w przyszłość, innego musimy oglądać się za siebie. Presja pozostaje niezmienna i pojawia się zawsze kiedy gra Legia. Kibice zarzucają zawodnikom brak motywacji i zbytnią pewność siebie, czy jednak to nie my zbyt wcześnie z góry zakładamy sukces? Na pewno im bliżej do maja rosną nasze ambicje i oczekiwania wobec piłkarzy. Wydaje się, że wszyscy łapiemy się na hasła, że Legia sportowo jest już wielka, a wciąż nie jest. Legioniści grają w ligowych rozgrywkach podobnie jak jesienią - jednego dnia dają nam powody do radości jak w meczach z Wisłą czy Zagłębiem, innym razem nas irytują jak w spotkaniach z Cracovią czy Podbeskidziem. Miejmy nadzieję, że taki jest styl przyszłego mistrza.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.