Korona - Legia 2:4 (2:1) - Znów pokazali charakter
28.10.2016 19:53
Legioniści jechali do Kielc mierzyć się z ostatnią drużyną w tabeli. Szkoleniowiec stołecznego klubu Jacek Magiera, jak i jego asystent Aleksandar Vuković podkreślali, że zwycięstwo będzie ważne, by po raz pierwszy w sezonie wygrać drugi raz z rzędu. Mimo problemów Korony, nowego ale i tymczasowego szkoleniowca Sławomira Grzesika, miejscowi prezentowali się bardzo dobrze już od pierwszego gwizdka sędziego. Rywalom dobrze wychodził pressing rozpoczynany na ogół na połowie boiska. Warszawiacy początkowo mieli związane nogi. I to mimo tego, że ofensywne trio tworzyli Kasper Hamalainen, Nemanja Nikolić i Miroslav Radović. Koroniarze grali ostro, na pograniczu agresji, co skutkowało żółtymi kartkami, ale z konsekwentną grą pozwalało też wyprowadzać ataki w kierunku mistrzów Polski. Bardzo groźne były też stałe fragmenty gry Korony. W 7. minucie z rzutu wolnego dogrywał Jacek Kiełb, do piłki wyskoczyli Arkadiusz Malarz i Bartosz Rymaniak, golkiper zamiast w piłkę trafił w rywala i sędziaTomasz Musiał podyktował rzut karny. W pojedynku z Malarzem lepszy okazał się Miguel Palanca, który posłał piłkę w lewy róg bramki. Golkiper Legii był bez szans.
Nie minęło wiele czasu, a miejscowi prowadzili już 2:0. Złe ustawienie defensorów po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, mały bilard w polu karnym, sporo miejsca miał Rafał Grzelak. Ten dobrze złożył się do strzału i pokonał Malarza. Wynik był zły. Stołeczni fani zapełniający w pełni cały sektor dla przyjezdnych cały czas wierzyli jednak w swoich ulubieńców śpiewając „Nie poddawaj się, Legio Warszawa”. Drugi stracony gol był kubłem zimnej wody dla warszawiaków. Ci przejęli inicjatywę i zaczęli częściej atakować. Rywale starali się odpowiadać strzałami z dystansu, co było niezłym rozwiązaniem przy piątkowej aurze i śliskiej murawie. Ciekawy futbol ponownie prezentował Vadis Odjidja-Ofoe, który posyłał dobre piłki do kolegów, ale i sam mógł strzelić gola. Zabrakło jednak chłodnej głowy i podania do nadbiegającego kolegi. Warszawiacy jednak próbowali, próbowali - choćby po niezłym uderzeniu Radovicia, aż w końcu gola strzelili. Kontaktowe trafienie w 29. minucie zanotował Guilherme, który dostał piłkę po zagraniu Hamalainena, minął przeciwnika, przełożył sobie piłkę na słabszą prawą nogę i posłał futbolówkę do siatki celując w okolice dalszego słupka. Odpowiadać próbowali koroniarze - z dystansu, ale na posterunku choćby po strzale Kallaste był Malarz. Gospodarze blisko byli w doliczonym czasie gry, gdy po piąstkowaniu golkipera Legii główkował Palanca, ale futbolówka poszybowała nad poprzeczką.
Gol straty dawał nadzieję na zmianę niekorzystnego rezultatu, tym bardziej, że legioniści z czasem zaczynali grać tylko lepiej. Sporo dała zmiana Hamalainena, za którego wszedł Michał Kucharczyk. Wychowanek Świtu Nowy Dwór Mazowiecki dał Legii wiele dynamiki. Nie minęło dużo czasu, a to on był faulowany blisko pola karnego. W 49. minucie Palanca faulował Guilherme i został ukarany żółtą kartką. Jako że było to drugie napomnienie, Hiszpan musiał opuścić boisko. To dało przewagę warszawiakom. Kielczanie mieli kłopoty z przegrupowywaniem się i ustawianiem w defensywie. Warszawiacy mieli znacznie więcej miejsca.
W 57. minucie był już remis. Piłkę dograną z prawej flanki źle trafił „Gui”, ta trafiła do Nikolicia i to reprezentant Węgier zagwarantował spokój. Legioniści z remisem na tablicy świetlnej grali jeszcze lepiej. Pojawiło się opanowanie, było sporo składnych akcji i kilka szans. Minęły cztery minuty i efekt był dla warszawiaków najlepszy z najlepszych - gol na 3:2. Zamieszanie było wielkie, piłka podskakiwała w okolicy linii bramkowej, aż arbiter Musiał uznał trafienie. Ekstraklasa zapisała bramkę na konto Rymaniaka, jako samobój, ale swój wielki udział mieli Radović i strzelający Alekasandar Prijović.
Legioniści kontrolowali spotkanie, ale w 70. minucie doszły kolejne emocje. Drugą żółtą kartkę obejrzał Michał Pazdan i siły się wyrównały. Więcej opanowania w defensywie miał dać Jakub Czerwiński, który zmienił Nikolicia. Koroniarzom brakowało jednak sił na mocniejsze ataki. Stać ich było na incydentalną ofensywę, a najgroźniejszy strzał oddał Radek Dejmek. Wcześniej siłę pokazał jednak Prijović, który wykorzystał zagranie Radovicia i pewnie pokonał Zbigniewa Małkowskiego. Mógł strzelić jeszcze ze dwa, ale i tak znakomicie wywiązał się z roli zmiennika. Kibice Korony śpiewają przed meczem, że „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Legioniści pokazali, że ważne są również małe chwile - minuty, godziny… Mistrzowie Polski odwrócili bieg spotkania i przegrywając 0:2, udało im się wygrać 4:2. To pierwsza seria dwóch zwycięstw legionistów w obecnym sezonie.
utor: Piotr Kamieniecki.
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
Palanca (8. min. - k.), Grzelak (13. min.) - Guilherme (29. min.), Nikolić (58. min.), Rymaniak (61. min. - sam.), Prijović (84. min.)
Żółte kartki: Dejmek, Palanca, Cebula, Kallaste - Pazdan
Czerwona kartka: Palanca (dwie żółte) - Pazdan (dwie żółte)
Korona: Małkowski - Rymaniak, Grzelak, Dejmek, Kallaste - Gabovs, Możdżeń, Marković (81' Cebula), Kiełb (64' Abalo) - Przybyła (73' Kotarzewski), Palanca
Legia: Malarz - Broź, Rzeźniczak, Pazdan, Gui - Jodłowiec (55' Prijović), Odjidja-Ofoe, Moulin - Hamalainen (46' Kucharczyk), Nikolić (73' Czerwiński), Radović
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.