stadion AZ zamieszki
fot. Marcin Szymczyk

Ksenofobia, dyskryminacja i agresja ze strony Holendrów. Kulisy meczu AZ – Legia

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com, Legia Warszawa

11.10.2023 16:15

(akt. 11.10.2023 17:23)

Wynik meczu AZ – Legia Warszawa (1:0) w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy skrył się w cieniu skandalicznych wydarzeń, które miały miejsce w dniu spotkania. Stołeczna drużyna, klubowa delegacja i pracownicy stali się ofiarą dyskryminacji, doświadczyli ksenofobii i agresji ze strony Holendrów. Klub z Łazienkowskiej opublikował kulisy, które zawierają m.in. filmy z zamieszek pod stadionem w Alkmaar.

W czwartek, 5 października, legioniści ulegli na wyjeździe 0:1 AZ w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy i czuli spory niedosyt, tym bardziej, że od 65. minuty rywale grali w osłabieniu, gdyż Mayckel Lahdo został ukarany czerwoną kartką. Wicemistrzowie Polski mogli wywalczyć choćby punkt, ale wykreowali za mało sytuacji, zabrakło im precyzji w ostatnim podaniu. Tematy piłkarskie szybko zeszły na dalszy plan, ponieważ przykrył je pomeczowy skandal w Alkmaar. Doszło do zamieszek pod stadionem, prezes Dariusz Mioduski był popychany i uderzany przez policję, a Josue oraz Radovan Pankov spędzili noc w areszcie, z którego zostali zwolnieni w piątek. – Drużyna była wstrząśnięta, nikt czegoś takiego nie przeżył. Wydaje mi się, że ta sytuacja powinna jeszcze bardziej skonsolidować klub, zespół. Mamy waleczny charakter, takie rzeczy mogą nas tylko zmobilizować – mówił właściciel "Wojskowych".

W środę, 11 października, Legia Warszawa opublikowała materiał dot. niedawnych wydarzeń. – Zobaczcie wszystko to, co działo się w Alkmaar. Specjalne kulisy meczu AZ – Legia, w których pokazujemy skandaliczne traktowanie naszego zespołu i delegacji przez Holendrów. Relacje świadków i nagrania z pierwszej ręki – poinformowali "Wojskowi" w mediach społecznościowych.

Nathan Santos, pracownik Legii: – Byliśmy częścią delegacji klubowej do Alkmaar. Przed meczem zrobiliśmy sobie krótki spacer po mieście w parę osób. Gdy znaleźliśmy się w okolicy dworca, złapała nas policja, przez to, że mówiliśmy po polsku. Zabrali wszystkim dowody osobiste, niektórym robili zdjęcia tego dokumentu, nie słuchali żadnych argumentacji i pytań, dlaczego jesteśmy zatrzymani. Byli bardzo nieprzyjemni.

– Hasłem UEFA jest respekt, tam nie byliśmy szanowani tak naprawdę w żaden sposób, nie było w ogóle rozmowy na żaden temat. Zostaliśmy zatrzymani w zasadzie bez żadnego powodu, jedynym było to, że mówiliśmy po polsku. Chcieli nas wywieźć autobusami do Hagi, tak jak resztę kibiców, na odbiór biletów.

– Nie przemawiały do nich argumenty za tym, że jesteśmy delegacją klubową. Sytuacja bardzo nieprzyjemna, dziwna, niezrozumiała, że zatrzymuje się osoby tylko na podstawie tego, że mówią po polsku bądź identyfikują się w sposób, który może nakierowywać na to, że są Polakami.

Aleksandra Kalinowska, manager ds. komunikacji i marketingu Legii Warszawa: – Wybraliśmy się razem z delegacją Legii do Alkmaar. Korzystając z okazji, że do Amsterdamu było 25 minut pociągiem, pojechaliśmy zwiedzić miasto w siedem osób.

– Wracając, zobaczyliśmy, że na dworcu w Alkmaar jest dość dużo policji, trochę się tego obawialiśmy. Jak ją mijaliśmy, jeden z naszych kolegów odezwał się do naszego wolontariusza w języku polskim i został wyciągnięty z tłumu. Policjanci weszli z dość dużym impetem, nie przejmowali się, że w naszej grupie są też kobiety.

– Część z nas wyszła z dworca, ja z koleżanką zostałam, bo nie wiedziałam, jak dalej rozwinie się sytuacja. Nie wyobrażałam sobie, by zostawić kolegę z zespołu i wolontariusza, bo obawiałam się, że sobie sami nie poradzą. Zapytaliśmy o powód zatrzymania, przez pierwsze 10 minut nie dostawaliśmy żadnej informacji zwrotnej od policjantów, oprócz tego, że dopytywali się, jaki jest stopień znajomości między nami, kim jesteśmy. Przez 20 minut cały czas tłumaczyłam to samo, na spokojnie, że jesteśmy pracownikami klubu, przylecieliśmy w środę, a nie w czwartek z kibicami, że skorzystaliśmy z okazji i pojechaliśmy na wycieczkę do Amsterdamu, i że mogą sprawdzić czy jesteśmy zameldowani w hotelu w Alkmaar.

– Dawaliśmy im naprawdę masę rozwiązań, by nas puścili. Nie docierały do nich żadne argumenty. Kilka metrów dalej nasi koledzy byli cały czas przetrzymywani przez chyba 5-6 policjantów. Zaczęli nas straszyć, że pojedziemy do Hagi, bo tego dnia powinni znaleźć się tam wszyscy Polacy.

– Po jakichś 20 minutach, policjant jasno powiedział, że Polacy nie mają wstępu do miasta. Nie mówił o kibicach, a o wszystkich Polakach. Raz jeszcze, na spokojnie, próbowałam mu wytłumaczyć kim jesteśmy. W końcu chyba jakieś argumenty do niego doszły, bo prosił o okazanie biletów na pociąg, które kupiliśmy w dwie strony. Tylko to nas uratowało. Na biletach widniała informacja, że wyjechaliśmy z Alkmaar do Amsterdamu po godz. 10:00. Prosił, bym wyciągnęła z tłumu dwóch zatrzymanych kolegów. Musiałam się zgodzić na zeskanowanie i zrobienie zdjęć swoich dokumentów. Wszystkich nas wylegitymowali, ale dwie osoby zatrzymali do pokazania dokumentów w celu zrobienia zdjęć.

– Wyszliśmy z dworca, udało nam się bezpiecznie dotrzeć do hotelu. Na miejscu zgłosiłam to do naszej dyrektor ds. bezpieczeństwa. Mieliśmy już informacje od dziennikarzy, że Polacy są wyciągani z hotelów w Alkmaar tylko za używanie języka polskiego. Też słyszeli, że Polacy nie są tego dnia mile widziani, co podobno ogłosiła pani burmistrz Alkmaar.

Bartosz Zasławski, rzecznik prasowy Legii: – Po zakończeniu meczu doszło do absolutnie skandalicznych sytuacji, które nigdy nie powinny mieć miejsca na takim poziomie jak faza grupowa europejskich pucharów. Około godziny po spotkaniu drużyna i sztab szkoleniowy chcieli udać się do autokaru. Mieliśmy zaplanowany bardzo błyskawiczny powrót, pragnęliśmy jak najszybciej pojawić się w hotelu, zjeść kolację i przygotowywać się do piątkowego odlotu, ale zostało nam to uniemożliwione.

– Tym bardziej jesteśmy zszokowani tym, co nas spotkało, ponieważ jesteśmy kompletnie niewinni tej sytuacji. Ona nie wymagała absolutnie niczego, jakichkolwiek rozwiązań siłowych. Spotkała nas agresja fizyczna ze strony służb ochrony i policji.

– Doszło do ogromnej przepychanki. Po tym, jak wszyscy znaleźliśmy się w autokarze, przez około 40 minut pozostaliśmy zamknięci i otoczeni przez służby policji. Dwóch naszych zawodników zostało wyprowadzonych z autokaru, mowa o Josue i Radovanie Pankovie.

– Jesteśmy zszokowani, bardzo negatywnie zaskoczeni całą sytuacją, która absolutnie nie wymagała takich środków, zaangażowania służb ochrony i policji. To były wydarzenia niebywałe, które nigdy nie powinny mieć miejsca, nie tylko w rozgrywkach europejskich, ale na żadnym szczeblu.

– Spotkała nas agresja fizyczna ze strony służb ochrony oraz policji, które zaatakowały zespół, sztab i delegację klubu, a to one powinny zapewniać nam bezpieczeństwo.

Andrzej Halicki, europarlamentarzysta: – Mecz w Alkmaar przejdzie do historii i zostanie w pamięci, bo – mówiąc szczerze – nigdy nie spotkałem się z takim traktowaniem osób, które nie zagrażały bezpieczeństwu, były w sektorze przeznaczonym dla VIP-ów. Ja, jako europoseł, również mam pewien mandat, a została naruszona i nietykalność, i sposób potraktowania. Pojawiła się agresja, której nigdy nie doświadczyłem, a byłem na kilkudziesięciu wyjazdach zagranicznych.

– To była sytuacja zupełnie niespotykana i skandaliczna. Publiczne wypowiedzi pani burmistrz Alkmaar na temat Polaków, szykanowanie Polaków tylko za to, że są z Polski… Myślę, że nie może pozostać to bez odpowiedzi prawnej. Uważam, że muszą być także konsekwencje sportowe. AZ ewidentnie nie dopełnił starań, by było normalnie.

– Zamknięto stadion i z nieznanych powodów pozbawiono możliwości wyjścia. Osoby na sektorze VIP były brane za rękę, przesuwane, niezależnie od tego, że zwracałem uwagę, iż jestem posłem i by mnie nie dotykać, gdyż było to dość agresywne.

– Zamknięcie drzwi bez żadnego wytłumaczenia, a potem – dzięki życzliwej osobie – opuszczenie stadionu przez magazyny i kuchnię... Absurdalna sytuacja. Nie było żadnego zagrożenia i powodu, by nas tak traktować. Skandaliczna sprawa. Atak na piłkarzy, członków sztabu i prezesa jest udowodniony, bo są filmy, ale szykany spotkały także innych Bogu ducha winnych ludzi.

– Nie spotkałem tak agresywnej ochrony i tego wszystkiego, co temu towarzyszyło. Mogło się to zakończyć większym skandalem, gdyby puściły nam nerwy i ktoś zachowałby się nieodpowiedzialnie. Myślę, że pani burmistrz Alkmaar, która stworzyła nastrój dyskryminacji Polaków, też przysłużyła się do tego, że było czuć atmosferę niechęci.

Stephean Bonk, niemiecki przedsiębiorca, gość zarządu Legii podczas wyjazdu do Alkmaar: – Zostałem zaproszony przez zarząd Legii na mecz w Holandii. To było bardzo trudne dla mnie, jako Niemca, zobaczyć rodzaj dyskryminacji, która była zwrócona w stronę członków polskiej delegacji klubu.

– Od dnia przed meczem w Alkmaar było bardzo dużo kontroli, osoby mówiące w języku polskim były obligowane do opuszczania ulic. Sytuacja bardzo nieprzyjemna, dziwna. Z racji tego, że posługuję się językiem niemieckim, nikt mnie nie zaczepiał.

– Podczas spotkania poszliśmy do loży. W trakcie meczu wszystko przebiegało prawidłowo, kibice Legii zachowywali się normalnie, byli głośniejsi niż kibice AZ, panowała przyjazna atmosfera. Niestety przegraliśmy. Po meczu bez przyczyny wyjście z loży zostało zamknięte tylko dla polskiej delegacji. Holendrzy i wszystkie inne osoby mogły opuszczać stadion bez problemu, oprócz polskiej delegacji klubu. Przed stadionem, na parkingu, nie działo się nic, co mogło zainteresować policję.

– Podsumowując, zostaliśmy poinformowani, że nie możemy opuścić loży, zostaliśmy zamknięci na około półtorej godziny. Jako Niemiec mogłem wyjść, nie było z tym żadnego problemu. Moim zdaniem był to rodzaj dyskryminacji, który dotyczył Polaków oraz osób mówiących w języku polskim. Byłem członkiem delegacji, ale posługiwałem się językiem niemieckim, dlatego nie miałem żadnych problemów z opuszczeniem stadionu. To wszystko było bardzo dziwne i nie czułem się komfortowo.

– Powiedziałem potem kolegom z Warszawy, że gdyby coś takiego się stało Bayernowi Monachium, który jest porównywalny do Legii, to byłoby to całkiem inaczej rozdmuchane. Wstyd dla Alkmaar i policji.

Rinke Rooyens, holenderski producent telewizyjny, członek oficjalnej delegacji Legii w Alkmaar: – Ludzie nie wiedzieli, że jestem Holendrem. Obserwowałem, że źle mówili o Polakach, że będą źle traktowani, jak robotnicy. Od początku w mieście dało się wyczuć rodzaj stresu. Kibice zostali wysyłani do Hagi, nie mogli być w Alkmaar. Dla szefa bezpieczeństwa był to pierwszy mecz międzynarodowy. Ich podejście eskalowało.

– Poczułem rodzaj dyskryminacji. Gdy byłem potem w busie i powiedziałem w formie żartu: "Chłopaki, robicie mi wstyd, ja jestem Holendrem i przez następne dwa lata będę słyszał o tym, jak Holendrzy organizują mecz", to od razu była agresja w stosunku do mnie. Mówiono, że nie rozumiem, co się dzieje i że dla nich to pierwsze spotkanie międzynarodowe z nowym szefem ochrony.

– To mogło zostać załatwione normalnie, bez zatrzymań na stadionie. Nie było żadnego zagrożenia, żadnej racy. Kibice zachowywali się bardzo spokojnie.

– Gdy dotarliśmy na stadion, było dużo policjantów z psami, pojawiła się policja szturmowa. Obserwuję, co dzieje się w Holandii po pandemii i – moim zdaniem – ich podejście nie polega na szukaniu rozwiązań, tylko na dużej eskalacji.

Polecamy

Komentarze (50)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.