News: Z Koseckim, ale bez Vrdoljaka (akt.)

Kuba Kosecki zastanawia się czy wracać do Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

13.04.2012 09:44

(akt. 04.01.2019 13:53)

Jakub Kosecki debiutował na Legii jako dziesięciolatek - strzelił wtedy trzy gole. Kolejnych bramek się nie doczekał. Po trzech latach przy Łazienkowskiej mówi, że czuje się tam niechciany. Teraz swoją wartość udowadnia w Lechii. – Jesteś Kosecki. Od ciebie oczekuje się więcej – usłyszał Kuba od dyrektora sportowego Marka Jóźwiaka. Była to odpowiedź na żale 22-latka, że został skreślony po jednym meczu.

– Młody Kosa jest taki sam jak stary, obaj nie dadzą sobie dmuchać w kaszę – przyznaje Cezary Kucharski, menedżer Kuby. Próbkę swoich możliwości jego piłkarz dał w meczu Legii z PSV, kiedy wszedł na boisko i po kilku minutach zrugał Danijela Ljuboję, że ten zamiast podać mu piłkę, sam uderzył i zmarnował okazję. – Te zachowania, które były akceptowano u Ljuboi, nie byłyby tolerowane u młodego Kosy. Od niego wymagano pokory. Poza tym trener Skorża nie miał do niego zaufania, dlatego zabiegaliśmy o zgodę na wypożyczenie – dodaje agent.


Roman Kosecki zgadza się, że za szybko postawiono krzyżyk na jego synu. Po obozie przygotowawczym w Legii chłopak liczył, że wreszcie Skorża zacznie na niego stawiać. Strzelał, asystował. Mówiono, że wreszcie spełnia oczekiwania. O jego być albo nie być w Legii zadecydowało spotkanie ze Sportingiem Lizbona z 16 lutego. Kosecki wszedł na 30 minut i całkowicie rozczarował. – Nawet w juniorach nie miałem tak słabego występu. Każda piłka to strata – przyznaje młody zawodnik. Tłumaczy jednak, dlaczego wypadł tak fatalnie. – To był dla mnie trudny okres: w ciągu tygodnia zmarły dwie ważne osoby z mojej rodziny – wyjaśnia. Najpierw stracił babcię, po kilku dniach dziadka. – Powiedziałem trenerowi, że dam radę. Nie dałem – spuszcza głowę Jakub. To był jego ostatni występ w zespole Skorży. Potem trenował z pierwszą drużyną, jednak nie mógł liczyć na występy w lidze, poleciał do Lizbony na rewanż, ale usiadł na trybunach.


– Na razie nie spełniłem ani marzeń ojca, ani swoich. Nie osiągnąłem nawet minimum – mówi piłkarz, który zimą najpierw był typowany na wygranego obozów Legii, a ostatecznie został wypożyczony na pół roku do Lechii. – Przy Łazienkowskiej dostałem kilka razy po tyłku tak mocno, że wszystkiego się odechciewało – przyznaje. Poważnie zastanawia się, czy warto do niej wracać. – Ktoś mi powiedział, że powinienem wrócić dopiero wtedy, gdy będę gwiazdą. Poważnie się nad tym zastanawiam, bo wiem, że po tym sezonie znów może nie być tam dla mnie miejsca – mówi 22-latek.


Cały tekst o Kubie Koseckim można przeczytać w portalu przegladsportowy.pl

Polecamy

Komentarze (50)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.