Kucharz na ostro: Jak w filmie
01.04.2008 08:28
Piłka nożna jest piękną sprawą, bo podczas jednego meczu można przeżyć kilka stanów emocjonalnych. Tak jak w dobrym filmie. Tak było podczas ostatniego meczu Legii z Kolporterem. Najpierw zapanowała niepewność. Przed meczem były bowiem obawy, czy Kolporter w ogóle przystąpi do tego meczu. Taką informację podały media - że niby bunt w drużynie Kolportera, że piłkarze w piątek odmówili wyjazdu na przedmeczowe zgrupowanie. Jacek Zieliński po meczu wyjaśnił jednak, że absolutnie nie było mowy o bojkocie tego spotkania - pisze w swoim kolejnym felietonie <b>Cezary Kucharski</b>
Niepewność wzmogła się, gdy na murawie pojawili się tylko piłkarze Legii. Wyjdą czy nie wyjdą - pojawiła się wątpliwość. Uff! Wyszli. Mecz się odbędzie!
Osłupienie! Kibice wywiesili flagi i zaczęli normalnie kibicować. Pomyślałem sobie, że jednak się dogadali i na stadion przy Łazienkowskiej wróciła względna normalność. A przecież nic tego nie zapowiadało.
Mimowolny uśmiech. Okazało się, że zachowanie kibiców to był tylko primaaprilisowy żart. Mimowolny, bo pomysłowość kibiców zaskoczyła mnie po raz kolejny i uśmiechnąłem się jak każdy, kto da się nabrać w prima aprilis. Ale wolałbym, by kibice normalnie wspierali drużynę, a to, co się dzieje przy Łazienkowskiej, wcale mnie nie bawi.
Mimowolny uśmiech pojawiał się również, gdy zawodnicy nieporadnie rozgrywali piłkę, pojawiły się kiksy, niezrozumienie, które wywoływały salwy śmiechu i ironiczne reakcje z trybun. Lepiej to było "strawić", uśmiechając się, niż denerwując. W loży uśmiech wzbudzali też "lanserzy" w przyciemnianych okularach, którzy mimo słońca świecącego na "żyletę" twardo oglądali mecz, szpanując swoimi koniecznie markowymi bryłami.
Zaskoczenie. W pierwszej połowie drużyna z Kielc prezentowała się nadzwyczaj dobrze. Pod bramką Jana Muchy (b. dobry występ) było więcej zagrożenia. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w kieleckim klubie, było to trochę dziwne. Tak też pewnie myśleli zawodnicy Legii, że kielczanie będą zdemotywowani. W drugiej połowie zaskoczony byłem świetną akcją Sebastiana Szałachowskiego, który przypomniał o sobie akcją w swoim starym stylu.
Radość. Po strzelonych bramkach Takesure Chinyamy i Rogera Guerreiro. Wreszcie są bramki i dodatkowo po ładnych akcjach. Mówi się przecież, że gole są solą futbolu, i idzie się na stadion, by je oglądać.
Zażenowanie. Gdy grupka kibiców z Kielc zaznaczyła swoją obecność na stadionie przy Łazienkowskiej wyzwiskami pod adresem Legii. Nie stać było ich na "więcej"?
Zdziwienie. Marcin Burkhardt, który zagrał, a wiadome było, że odchodzi z klubu. Trudno takiemu zawodnikowi, aby w takim momencie grał na maksa i ryzykował kontuzję, która zaszkodziłaby mu na starcie w nowym klubie.
Happy end. 2:0 dla Legii i utrzymanie drugiego miejsca w tabeli OE.
PS. Jak mawiają klasycy - suma szczęścia i pecha w piłce wynosi zero. W przypadku pojedynków Legia - Kolporter w lidze się sprawdziło. Kibice Kolportera cieszyli się jesienią, a Legii wiosną.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.