Kucharz na ostro: Legia made in Spain?
12.03.2008 11:49
Szukając inspiracji do kolejnego tekstu, zrobiłem tzw. prasówkę. Przejrzałem gazety, także internet. W zasadzie wszystko zostało napisane i powiedziane. Fala krytyki (jeszcze nie tsunami) spływa po Klubie Piłkarskim "Legia". Każdy inaczej patrzy na to, co się dzieje w stołecznym klubie. Jedni narzekają na zawodników, inni na trenerów Jana Urbana i Ryszarda Szula, jeszcze inni na politykę transferową klubu - rozpoczyna swój kolejny tekst <b>Cezary Kucharski</b>.
Po przegranej z ostatnim w tabeli ekstraklasy Zagłębiem w Sosnowcu coraz więcej jest rys na tej myśli szkoleniowej rodem z Hiszpanii. Coraz więcej ludzi jest rozczarowanych grą drużyny - patrząc chociażby na komentarze . Tak fachowców, jak i zwykłych kibiców.
Dzieje się tak w dużej mierze dlatego, że na początku wszyscy byli podekscytowani. Oto do Legii Warszawa przychodzi powiew wielkiej piłki z Półwyspu Iberyjskiego. Taki import know-how. Nowa myśl szkoleniowa. Ludzie otwarci, elokwentni, mili, uśmiechnięci i bezkonfliktowi, jakby z innego świata. A z tym powiewem Zachodu, za którym tak wszyscy tęsknimy, miał przyjść inny wymiar piłki nożnej. Bliżej nieokreślony, ale funkcjonujący w naszej wyobraźni. Bardziej hiszpański niż polski.
I taką piłkę stara się grać drużyna Legii. Miłą, przyjemną, bezkonfliktową dla przeciwnika. Tylko że umiejętności nie hiszpańskie. Wszystko inne się zgadza. Tak grała m.in. w Sosnowcu, gdzie wielkiej woli odniesienia zwycięstwa nie widziałem. Miroslav Radović przed meczem buńczucznie wypowiadał się, że są dwa razy lepsi od "braci" z Sosnowca. Po zawodach wyszło, że legioniści są mocni tylko w gębie.
Trener Urban zauważył:"Brakuje nam wojowników". Zabrzmiało to jak stwierdzenie i zarzut jednocześnie. Ciekawi mnie zatem, kto ma największy wpływ na skład personalny drużyny? Nie tej, co wychodzi na boisko, ale całej kadry. Dyrektor sportowy Mirek Trzeciak zamknął usta i na gorąco nie chciał ocenić sytuacji po ostatniej porażce .To rozumiem, bo jakoś ostatnio jego wypowiedzi i działania nie są spójne z tym, co mówi trener, np. odnośnie transferów Balbino i Osei. Dyrektor mówi, że Osei już leci. Trener, że gdzieś tam jest i nie wie, czy w ogóle w Legii zagra.
Według Trzeciaka ten transfer miał nie tylko wzmocnić stołeczną jedenastkę, ale też podnieść prestiż Legii w Europie. To ciekawe. Myślałem, że wyniki i sukcesy klubu budują prestiż, ale okazuje się że może to zrobić jakiś małolat z Ghany.
PS. I jeśli nawet brakuje na "lepsze klocki", to po co było rozbudzać nadzieje w narodzie?! Zawód jest przecież wtedy większy. No i tsunami może nadejść, bo gawiedź nie lubi, jak się ją robi w bambuko.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.