Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kucharz na ostro: Warszawiaki to nie są wcale cwaniaki

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

14.04.2008 23:52

(akt. 20.12.2018 18:20)

Miał być wielki hit, wyszedł kit. Tak krótko można podsumować sobotni wieczór przy Łazienkowskiej. Idąc na spotkanie Legia - Lech, spodziewałem się wielu pozytywnych emocji. Na boisku i poza nim. Niestety, po raz kolejny wychodziłem ze stadionu rozczarowany - poziomem meczu, jak i również atmosferą na trybunach - pisze w swym kolejnym felietonie były kapitan Legii Warszawa, <b>Cezary Kucharski</b>.
Niby Lech wygrał i wyprzedza teraz Legię, ale nie widziałem wielkiej jakości w tej drużynie. Ewidentnie to zachowanie ukaranego czerwoną kartką Smolińskiego dodało lechitom skrzydeł. Osłabiona Legia nie miała wielu atutów, by zaskoczyć nadzwyczaj dobrze dysponowaną w ostatnim czasie defensywę Lecha. Słabo grał Chinyama, który zamiast grać na szpicy i rozszerzać grę w ofensywie, często cofał się po piłkę do pomocy. Utrudniał tym samym grę nie tylko sobie, ale również pomocnikom. Sprowadzał w ich strefę obrońców i robiło się mało miejsca do rozegrania. Przełomowym momentem spotkania było wykluczenie Smolińskiego. W przeciwieństwie do trenera Jana Urbana nie mam pretensji do piłkarza Legii o faul, po którym obejrzał drugi kartonik. Więcej tam było teatru ze strony piłkarza Lecha aniżeli brutalności. Prawdopodobnie Smoliński uniknąłby drugiej żółtej kartki, gdyby nie jego zachowanie po tym zajściu. Sędzia Małek nie miał wcale zamiaru pokazywać żółtej kartki, bo nie był pewny, czy ten faul kwalifikuje się na żółtą. Dopiero gdy Smoliński podbiegł do leżącego piłkarza Lecha i zaczął go ostentacyjnie przepraszać, dał do zrozumienia, że przyznaje się do poważnego przewinienia. Jestem przekonany, że gdyby Smoliński przyjął inną postawę na boisku, powiedział coś w stylu: "Nic się nie stało, panie sędzio", "To był normalny faul", a nie szukał współczucia u sędziego/policjanta, pozostałby na boisku. Zawodnik Lecha natychmiast wrócił do gry, czym potwierdził tezę o aktorskim zachowaniu. Kryta to oszustwo właściwie odczytała. A w kraju mówią, że "warszawiaki" to cwaniaki. Wracając do gry legionistów. Trener Urban mówi, że nie ma kim straszyć rywali. Prawda! Ale też nie widać po zawodnikach Legii, aby zrobili progres w porównaniu z jesienią. Nie przekonuje mnie też argument, że młodzi są na ławce i nie ma kto zmienić oblicza. Przed oczami mam historię z 1997 roku, gdy graliśmy w dwunastu cały sezon i dopiero nieszczęsny mecz z Widzewem pozbawił nas mistrza. Faktem jest jednak, że wtedy mieliśmy wsparcie ze strony kibiców, a teraz piłkarze go nie mają. To jest pewnym usprawiedliwieniem. Legia pozostawiona jest sama sobie. O tym pisałem zresztą wielokrotnie. W grze piłkarzy widać, że bardzo to przeżywają. Zmagają się niejako z podwójnym stresem - meczowym i tym spowodowanym zachowaniem się trybun. Są zawiedzeni postawą ludzi, którzy mieli ich wspierać. Szczególnie przy okazji takich spotkań jak to z Lechem, gdy na własnym boisku się nie układa.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.