Kucharz na ostro: Waterloo czy promień słońca?
13.03.2007 00:08
Smutny był piątkowy wieczór piłkarski w Warszawie. Trudny okres nastał na Łazienkowskiej. Dla wszystkich. W pierwszej kolejności dla piłkarzy, o których grze w ostatnich dwóch meczach trudno napisać coś pozytywnego. Ich niemoc w kreowaniu sytuacji podbramkowych z trudnym przeciwnikiem, jakim okazał się Groclin, była przerażająca. Dostało się pomocnikom, ale każdy wie, że drużyna to "organizm naczyń połączonych". - czytamy w kolejnym felietonie byłego napastnika Legii, <b>Cezarego Kucharskiego</b>.
Ciężko, gdy obrońcy i napastnicy (w tym przypadku np. Legii) nie wykonają właściwej pracy na boisku, bo np. nie wiedzą, jak trudno czterem pomocnikom zdominować pięciu dobrze ustawionych rywali (tu dobrze ustawiali się zawodnicy Groclinu). Gdy obrońcy nie pomagają pomocnikom i napastnikom w ofensywie, to mamy sytuację sześciu piłkarzy (Legia) przeciwko dziewięciu (Groclin). Można mnożyć argumenty w obronie środkowej linii warszawskiej drużyny. Obserwatorzy nie widzieli też w ostatnim meczu wielkiej determinacji w osiągnięciu sukcesu, bez której ciężko osiągnąć cokolwiek, a w sporcie szczególnie.
Trudna jest sytuacja sztabu szkoleniowego, bo dywanik u prezesa, a może nawet i u właścicieli klubu czeka, zaś argumentów na wytłumaczenie obecnego stanu coraz mniej. Legia miała być trudna do pokonania - tak szumnie zapowiadał trener Dariusz Wdowczyk - a na razie to Jej trudno wygrywać! Umiejętności miały być poparte charakterem - ani jednego, ani drugiego na razie nie widać!
Trudna jest sytuacja władz i pracowników klubu (w tym również piłkarzy), bo koszty działalności rosną, zakładany przez prezesa Piotra Zygo trzyletni sportowy biznesplan może nie zostać zrealizowany (przypomnę - po trzech latach działalności miało być mistrzostwo, które przyszło wcześniej, ale - jak widać - jakby przedwcześnie). W niedalekiej przyszłości (2010) wejście na Giełdę Papierów Wartościowych. Bez sukcesów budżet klubu może się nie spinać i znowu trzeba będzie dokładać z Luksemburga. Inwestorzy są czasami niecierpliwi i aby uzdrowić firmę, przeprowadzają restrukturyzację.
Poza tym uważam, że KP Legia popełnia błędy w "grze" z kibicami, które odbijają się na drużynie. Kibicom również nie będzie łatwo żyć ze świadomością, że słono płacą za oglądanie batów, jakie dostaje ich ukochana drużyna. Kibic to konsument, więc price to performance (relacja ceny do jakości), jak mawiają sprzedawcy, powinien być odpowiedni. A nikt nie chce płacić za buble.
Kibice swoim protestem nie pomagają piłkarzom. Jakoś nie czułem na stadionie dawnego klimatu, który działa na piłkarzy. Nie widać było, że walczą "do ostatniej kropli krwi". Trochę jednak rozumiem kibiców.
PS Porażki źle działają na samopoczucie. Pozostaje tylko nadzieja (ta umiera ostatnia) na lepsze jutro. Za kilka dni piłkarze mogą odwrócić bieg wydarzeń, wygrywając w Bełchatowie. To może być Waterloo Legii (w walce o mistrza) lub promień słońca na zachmurzonym niebie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.