Kuciak i Duda: Warszawa da się lubić
02.01.2015 07:50
O Warszawie:
Dusan Kuciak - Warszawa da się lubić, nawet bardzo. Ondrej chyba też nie ma powodów do zmartwień. Jestem tu już trzy i pół roku. Jednak i tak nie powiem, że nie jest mi obca każda ulica. Do centrum rzadko zaglądam głównie ze względu na brak czasu. Ktoś się pewnie uśmiechnie, ale naprawdę go brakuje, szczególnie jesienią. Rozgrywamy wtedy po dwa mecze w tygodniu, do tego dochodzą treningi. Jak tylko mogę, uciekam do domu, a jeśli już poznaję Warszawę, to spacerując z córką. Nasze narody są bardzo podobne. Są pewne różnice, ale trzeba je szanować. Ale np. lubicie narzekać. Tym bardziej jesteście mi bliscy, przecież ja też ciągle narzekam.
Ondrej Duda - Mieszkam tutaj już dziesięć miesięcy i nie mogę narzekać. Widać, że jest tu dużo możliwości. Przede wszystkim, żeby grać w piłkę i się rozwijać. Samego miasta nie znam jeszcze zbyt dobrze, bary czy kluby nocne to nie dla nas. A Ludzie? Nie ma znaczenia, czy ktoś jest Polakiem, Słowakiem, Australijczykiem albo jaki ma kolor skóry. Liczy się tylko to, czy ktoś jest dobrym czy złym człowiekiem. Jednak faktycznie z wami łatwo się dogadać. Pewnie z racji podobnych języków. Nie miałem problemów z nauką polskiego. Szybko łapałem słowa, dużo pomógł mi Michał Żyro, z którym dzieliłem pokój.
O idolach:
Dusan Kuciak - Na Słowacji z bramkarzami może nie jest łatwo, choć Jano Mucha już może być idolem dla młodego piłkarza. Wcześniej był Petr Dubovsky. Stanislav Varga, który grał w Celtiku, Samuel Slovak... Kilku się znajdzie. Jednak moim idolem - dawno, dawno temu - był Gianluka Pagliuca.
Ondrej Duda - Ktoś kiedyś napisał, że moim pierwszym idolem był David Skutka. Lubiłem patrzeć jak gra, ale nie nazwałbym go idolem. To był piłkarz z mojej rodzinnej Sniny. Trenował go mój tata, chodziłem na jego mecze. Kiedy wyjechał grać do Koszyc, od razu wiedziałem, że ja też tak zrobię. Jeśli już miałbym wskazać pierwszego idola, byłby nim Vladislav Zvara. Grał z Koszycami w Lidze Mistrzów, pamiętam jak przez mgłę. Ceniłem go za technikę i uderzenia z rzutów wolnych. Co strzał, to gol. Teraz idolem jest Steven Gerrard. Już jako dziecko oglądałem transmisje z Premier League w słowackiej telewizji i szczególnie podobał mi się Liverpool oraz Gerrard. Całą karierę związany z jednym klubem, ale... o nie... O Legii i transferze miało nie być ani słowa.
Zapis całej rozmowy można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego"
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.