News: Łazienkowska Tszy: Milczenie jest złotem, transferowy BUUM

Łazienkowska Tszy: Milczenie jest złotem, transferowy BUUM

Adrian Bąk

Źródło: Legia.Net

12.07.2012 21:25

(akt. 11.12.2018 05:10)

Na Łazienkowskiej coraz bardziej pachnie nowym sezonem, coraz mniej więc – śmierdzi poprzednim. Wygląda na to, że katastrofa ma zostać zmieciona pod dywan na tyle skutecznie by nikt sobie o niej nie przypominał. Mimo, że od ostatniego meczu w Ekstraklasie minęły już dwa miesiące, nikt nie wytłumaczył kibicom dlaczego drużyna oddała tytuł mistrza Polski, dlaczego tak bardzo zawiodła swoich kibiców. Piłka jest nieprzewidywalna, ale zwykle na boisku, nie poza nim – a tak kompromitującej postawy drużyny w końcówce sezonu nie można wytłumaczyć tylko słabą postawą piłkarzy czy brakiem szczęścia. Brak szczęścia też z czegoś wynika, jak to w życiu bywa. Tymczasem przy Łazienkowskiej – cichosza.

No prawie... przeglądając prasę z ubiegłych dni, można było się natknąć na wypowiedzi kilku piłkarzy, którzy pod naporem pytań dziennikarzy mierzyli się z odpowiedzią na pytanie: jak TO się stało?


Milczenie jest złotem… milionem złotych


Pamiętam konferencję prasową po ostatnim meczu z Koroną Kielce. Patrzyłem na Macieja Skorżę, także na to, jak się zachowuje. Teraz mogę powiedzieć, że wyglądał wówczas prawie tak jak Franciszek Smuda po Euro - spocony, zrezygnowany, bez życia. Mówił o wielkiej straconej szansie, że będzie tego żałował do końca życia, że zdobycie dubletu to było jego marzenie. Na pytanie o przyczyny frajerskiej postawy drużyny w drugiej części sezonu odpowiedział, będę cytował z pamięci: (…) były powody, o których nie chciałbym teraz rozmawiać. Bywało tak, że robiliśmy dobrą minę do złej gry, przychodząc tu do państwa na konferencję z Michałem (rzecznikiem - Panem Michałem Kociębą - przyp. red.) To nie czas teraz, żeby o tym mówić”.


Minęły dwa miesiące i jak do tej pory Maciej Skorża nie zabrał głosu w sprawie poprzedniego sezonu, nie spróbował odnieść się do tamtych słów. Po tym jak przestał być trenerem Legii, wydał tylko oświadczenie, które można by napisać przez minutę trzydzieści, skreślając jeszcze przy tym totolotka. Trudno się jednak Skorży dziwić – w końcu formalnie ciągle jest pracownikiem Legii i z racji ważnej do czerwca 2013 roku umowy, pobiera około 100 tysięcy złotych miesięcznie (czyli w rok może zarobić milion złotych). Taka jest najwidoczniej jego cena milczenia, najwyraźniej nie chce psuć powietrza. Możliwe, że dogadał się z „górą”, na zasadzie dżentelmeńskiej umowy, że nie będzie prał brudów publicznie. Skorża nie jest z charakteru buńczucznym Didierem Deschampsem, mógł na to przystać. W końcu - po co ma palić za sobą mosty, szczególnie że nie od dziś wiadomo, że dobrze dogadywał się z samym Mariuszem Walterem. Może liczy, że jeszcze wróci na Łazienkowską? Jan Urban też już odchodził z Legii…  


Jako że Skorża milczy, dziennikarze wzięli w obroty piłkarzy. Z wypowiedzi Michała Żyry, Ivicy Vrdoljaka i Michała Żewłakowa z ostatnich dni, mogłoby wynikać, że ważnym powodem, przez który doszło do kompromitacji był brak zgrania – także poza boiskiem. Żyro stwierdził, że kompromitacja to wina i trenera i piłkarzy, że drużyna nie we wszystkich meczach była zespołem. Vrdoljak postawił na brak integracji. Podobnie Żewłakow, który powiedział, że brakowało większego wzajemnego szacunku, a nawet wspólnych wyjść na miasto. 


Oczywiście klimat w drużynie jest ważny i może być katalizatorem sukcesu albo porażki, co było choćby widać po reprezentacjach Grecji i - a rebours -  Francji na Euro, ale to żadne wytłumaczenie. Czy to sprawa kibiców? Nikt wam nie zabraniał panowie, umówić się na wspólne piwo wieczorem. Nikt wam nie zabraniał wyjść razem na gokarty zamiast do galerii. To nie jest interes kibiców, jak organizujecie sobie czas wolny, czy jak dogadujecie się z kolegami – na boisku macie grać w piłkę jako drużyna, bo reprezentujecie klub. A w klubie (tak jak w każdej grupie – czy to koleżeńskiej, czy pracowniczej) dobro wspólne przekłada się nad dobro indywidualne, o czym nie każdy też chyba pamięta. Nie zachowujcie się jak dzieci, które w piaskownicy tworzą grupki w zależności od koloru łopatek. Przecież, żeby celnie dograć piłkę w meczu do kolegi, nie trzeba znać jego filmowych upodobań. Nie trzeba też być z kimś ciągle na telefon, żeby uznać, że warto z nim zrobić klepkę. Jesteście pracownikami, dostajecie pieniądze nie za wyczyny indywidualne, tylko za grę drużynową. Waszym obowiązkiem jest więc odnaleźć się w drużynie, dostosować się do warunków. 


To tylko wierzchołek góry lodowej, na której rozbiło się mistrzostwo Polski. Piłkarze jednak więcej, przynajmniej na razie, nie powiedzą, bo przegrany tytułu to już dla nich zamknięty rozdział – co zupełnie zrozumiałe. Mają nowego trenera, nowy sezon, dostają niezłą kasę, nie warto się nikomu narażać. Jak komuś jest dobrze, łapie więcej dystansu.  


O tym, dlaczego Legia mogła więc przegrać wygrany sezon, prędko się nie dowiemy, ale jedno jest pewne – prędzej czy później, przynajmniej Maciej Skorża będzie musiał się „oczyścić”, w końcu na pewno planuje powrót do zawodu. Choć , jak już wiadomo, trenerem reprezentacji na razie nie zostanie. Najbardziej poszkodowaną stroną – i to podwójnie – są kibice, którzy nie dość, ze musieli pogodzić się z czymś nie do wyobrażenia, to jeszcze nie dostali jasnej odpowiedzi na pytanie – jak można było tak spieprzyć sprawę.

Polski sezon ogórkowy, Nowak znowu do Warszawy


Jak na razie Legia zrobiła dwa transfery, które szału nie robią. W ogóle, w tym sezonie liga zapowiada się strasznie mizernie. W GKS-ie sprzedają, z Łodzi uciekają jak z Sarajewa, na Konwiktorskiej niedługo będą robić odwierty węgla, w Zabrzu hitem jest Bartłomiej Grzelak, w Wiśle Daniel Sikorski, w Lechu z mistrzowskiego sezonu 2009/2010 zostało już tylko dwóch piłkarzy - no taka ta liga, że Piast Gliwice na starcie może myśleć o pucharach. Miał być boom po Euro i jest - BUUM, że za chwilę nic z klubów nie zostanie. 


Kiedyś w pewnym cyklu poświęconym Polsce, „The Guardian” napisał, że latem w Polsce jest tak zwany sezon ogórkowy, który polega na tym, że wszystko jest zamykane – teatry, kina, boiska, i tak dalej – i Polacy nie robią nic tylko oglądają ogórki. Tak mi się skojarzyło, że w tym roku sezon ogórkowy dla fanów krajowej piłki przeciągnie się przynajmniej do wiosny…


A wracając do transferów Legii – na razie jest Marko Suler, o którym było tydzień temu i Marek Saganowski. Przy Łazienkowskiej wciąż jednak trwają poszukiwania napastnika. „Fakt” napisał, że ma być nim Dawid Nowak z GKS-u Bełchatów. Piłkarz ten mógł już kiedyś przenieść się do Warszawy. Zrezygnował z przenosin do Polonii, która oferowała mu 130 tysięcy złotych miesięcznie. Nowak wolał GKS, bo tam – jak argumentował – miał pewniejsze miejsce w składzie. Zresztą, Nowak oprócz oferty z Polonii, miał jeszcze kilka innych. Mógł zmienić środowisko, ale najwyraźniej globtroterem nie jest. Teraz ma nóż na gardle, bo GKS zalega z wypłatami i za kilka miesięcy musiałby pewnie pożyczać od kumpla kasę na sushi. Poza tym, w Legii Urbana Nowak ma może i większe szanse na grę niż w GKS-ie, gdzie w poprzednim sezonie walczył o grę z Marcinem Żewłakowem i Pawłem Buzałą. W Legii najprawdopodobniej wskoczyłby do ataku lub na skrzydło. Także, wpadaj Dawid, na pewno pograsz. 


Sparingi, wnioski…


Wczoraj Legia rozegrała dwa sparingi. Z Dolcanem Ząbki – słabszym składem. I z litewskim Ekranasem Poniewież – mocniejszym składem. Kilka wniosków: 


- w obu meczach, po 45 minut, zagrali Inaki Astiz i Marko Suler. Na pozycji środkowego obrońcy toczy się więc ciągle walka o miejsce w podstawowym składzie na Ekstraklasę. Na razie lepsze wrażenie sprawia Astiz, bo Suler gra niepewnie i popełnia błędy (i kto to mówił!)…


- w słabszym składzie zagrał Jakub Rzeźniczak. To sygnał, że przegrywa na razie rywalizację na boku obrony z Arturem Jędrzejczykiem. Wygląda na to, że na początku rundy Rzeźnik może usiąść na ławce, bo na pozycji defensywnego pomocnika Urban go nie widzi. Legia będzie najprawdopodobniej grała jednym cofniętym pomocnikiem. A tu jest konkurencja: Vrdoljak, Łukasik…


- jeśli chodzi o ofensywnych pomocników Urban na razie stawia na parę Radović-Gol. Ciekawe, czy któryś z tych piłkarzy zwolni miejsce w środku dla zdrowiejącego Wolskiego. W końcu "Wolak" ma być gwiazdą Legii w zbliżającym się sezonie.


- WCIĄŻ nie ma napastnika, poszukiwania trwają a do pierwszego meczu o stawkę – w II rundzie Ligi Europy - pozostał tydzień. Urban chce grać ustawieniem z jednym wysuniętym snajperem i na razie na pozycji „klasycznej dziewiątki”  wystawia Marka Saganowskiego. Oczywiście, jest jeszcze Danijel Ljuboja, ale ten w nowym sezonie ma wspomagać głównego napastnika, grając z tyłu. Można jednak gdybać, że nowy napastnik jednak przyjdzie, bo Urban nie eksperymentuje w napadzie, tak jakby czekając na kogoś, kto wejdzie od razu do gry. Druga sprawa, że wypadałoby, żeby nowy piłkarz potrenował trochę z drużyną przed sezonem, a nie docierał się już w meczach pod presją. Szczególnie, jeśli ma być to Dawid Nowak, który presji nie lubi. 


- po nieudanych wynikach w sparingach w Austrii, udało się dwa razy wygrać. To oczywiście tylko sparingi, ale gdyby legioniści przegrali nawet z Dolcanem i Ekranasem, na pewno gdzieś przeczytalibyśmy: Urban, jeśli masz honor, odejdź.


Poprzedni odcinek - Suler jak bomba, Urban ma to coś, uśmiech Rado

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.