News: Łazienkowska Tszy: Wojna o sektorówki wisi w powietrzu

Łazienkowska Tszy: Wojna o sektorówki wisi w powietrzu

Adrian Bąk

Źródło: Legia.Net

02.08.2012 17:38

(akt. 11.12.2018 02:05)

Dzisiaj będzie poważnie, bo i temat jest poważny. Zbliżający się sezon Ekstraklasy może być bowiem szary nie tylko ze względu na słabej jakości „kontent” piłkarski i tragiczną kondycję finansową klubów, ale także – szczególnie dla fanów Legii – przez coraz większe ograniczenia wobec czynnie biorących udział w meczach kibiców. Chodzi o zakaz wnoszenia opraw na stadion, który to pomysł przed Euro 2012 został zamieciony pod dywan, a teraz - może narobić wiele kurzu.

Zaczęło się w kwietniu. Wtedy to Komenda Główna Policji rozesłała do pozostałych komend wojewódzkich oraz klubów organizujących imprezy masowe pisma z propozycją wprowadzenia zakazu wnoszenia na obiekt opraw meczowych, w tym dużych flag tzw. sektorówek. Nie był to zakaz, bo policja nie ma prawa zmieniać ustaw ad hoc, ale pomysł na szerszą interpretację przepisów – zawartych w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. A ściślej mówiąc w nowelizacji do tej ustawy z dnia 31 sierpnia, w której do artykułu 57 dodano NOWY, art. 57a, który głosi:


Art. 57a - Kto w miejscu i w czasie trwania masowej imprezy sportowej używa elementu odzieży lub przedmiotu w celu uniemożliwienia lub istotnego utrudnienia rozpoznania osoby, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 2000 zł.


Warto w tym momencie napisać, że przed wprowadzeniem wspomnianej nowelizacji w ustawie źródłowej z 2009 roku istniał już podobny zapis (art.60), który potencjalnie mógł posłużyć Policji do ścigania kibiców za sektorówki. Brzmi on następująco: - Jeżeli sprawca, dopuszczając się czynów określonych w ust. 1-3, używa elementu odzieży lub przedmiotu do zakrycia twarzy celem uniemożliwienia lub utrudnienia rozpoznania jego osoby,  podlega grzywnie nie mniejszej niż 240 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.


Ale właśnie, nie służył, bo „jeżeli sprawca” – tu cały szkopuł. Wcześniej nie można było ukarać kibica za wniesienie sektorówki (nie wychodzę z założenia, że to było w zamiarze Policji – wyjaśniam tylko przyczynowość problemu), bo żeby to zrobić - z wejścia trzeba by go uznać za sprawcę, który: a) wdziera się na boisko b) rzuca niebezpieczne przedmioty c) narusza nietykalność cielesną.


Bezsensowny zapis w nowelizacji pozwolił iść dalej, interpretować szerzej - wziąć pod przepis wszystkich kibiców. „Wykasowano” z niego winę, zaczynając go od słowa KTO. Słowo „kto” określa każdego kibica wchodzącego na stadion, także tego, który wnosi sektorówkę. Przepis ten mógłby więc teoretycznie postawić przed wymiarem sprawiedliwości również osobę, która przemyciłaby na stadion takiego lizaka i próbowała nim zasłaniać twarz.


Policja doszła do wniosku, że na jego podstawie można, nie łamiąc prawa, wymusić na klubach wprowadzenie bardziej surowych zasad obowiązujących na meczu. Rekomendacji Policji Legia Warszawa nie przyjęła, ale też nie powiedziała „nie”, nie dała jednoznacznie do zrozumienia, że zapis jest szeroki i nie powinien zabraniać wnoszenia sektorówek, co do tej pory było powszechną praktyką na stadionach piłkarskich. Klub w rozmowie z wojewodą obiecał, że będzie karał kibiców odpowiedzialnych za wnoszenie opraw – jeśli ktoś pod tymi oprawami na przykład odpali race.


Mówi o tym zapis „Rekomendacji wojewody w zakresie bezpieczeństwa na rundę jesienną sezonu 2012/2013” z lipca tego roku. Punkt 2 wytycznych brzmi następująco: - Jeżeli oprawa zostanie wykorzystana jako element uniemożliwiający lub utrudniający rozpoznanie osób łamiących prawo, to KLUB wyda zakaz klubowy na osobę wnoszącą, na okres co najmniej jednego pełnego sezonu piłkarskiego.


No właśnie - klub. Klub oczywiście nie musiał zgodzić się na wprowadzenie takiej wytycznej, ale widocznie uznał, że to wariant rozsądny. Na niedzielny mecz z Borussią Dortmund kibicom zabroniono wnieść transparent upamiętniający Powstanie Warszawskie. W tej historii nie jest istotne czego on dotyczył, to akurat przypadek i rzeczywiście nie ogrywał roli.


Zabronił tego Wojewoda Mazowiecki Jacek Kozłowski, o czym klub miał poinformować SKLW. Wojewoda się nie zgodził, bo na poprzednim meczu z Metalurgsem Lipawa, pod wielką flagą z napisem „LEGIA” pojawiły się race. Oczywiście nie powinny się one tam znaleźć, bo tego faktycznie zakazuje ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, a szczególnie pod sektorówką, co tylko utwierdziło w przekonaniu wojewodę i policję, że to oni są mądrzejsi, ALE…

Można zadać podstawowe pytanie: na jakiej zasadzie zakazano wniesienia wspomnianego transparentu? I o co chodzi z tłumaczeniem mówiącym o „wielkości transparentu”? Jakiej wielkości i dlaczego wielkości? Czy w ustawie o organizacji imprez masowych/w rekomendacji wojewody/regulaminie stadionu jest zapis, który określa dozwoloną wielkość flagi? Niczego takiego nie znalazłem. Tymczasem wyjaśnienie brzmiało następująco: Chcemy podkreślić, że decyzja i powód nie wyrażenia zgody na tę oprawę był przedstawiony SKLW wieczorem w piątek, tj. 27 lipca b.r., po uzyskaniu informacji o wielkości transparentu... Nie za bardzo to rozumiem, może ktos mi to wyjaśni?


Nie ma też przepisu zakazującego wnoszenia dużych flag w ogóle. Decyzja wojewody byłą więc niczym innym jak szantażem skierowanym w stronę klubu: „Nie pozwólcie wnieść flagi, bo jak pozwolicie, to zamkniemy wam trybunę” - to akurat wojewoda może (głównie z art. 34 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych), jeśli nawet pokrętnie uzna, że wydarzenie zagraża bezpieczeństwu osób w nim uczestniczących. Szczególnie, że wszystkie mecze Legii w rundzie jesiennej zostały uznane jako imprezy masowe podwyższonego ryzyka (!). Wspomniany art. 34 okazał się decydującym w orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i decyzji Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie zakazu wejścia kibiców na majowy mecz Legia Warszawa - Korona Kielce. Dwa tygodnie temu uznano, że wojewoda właśnie na podstawie art. 34 mógł zabronić wejścia na spotkanie kibicom Legii. Mógł, bo artykuł w ocenie organów sprawiedliwości jest „prewencyjny”.


Ta decyzja oczywiście dała jasny sygnał – z urzędnikami i policją łatwo wygrać nie można. Sprawa zabraniania wnoszenia opraw meczowych jest jednak sprawą, która powinna zostać potraktowana przez klub wyjątkowo – jako novum wymagające stanowczej reakcji i protestów. Tymczasem, zamiast stanowczej reakcji, mamy wyjaśnienie, że klub rozumie problem i go nie podziela, ale w perspektywie zamknięcia trybuny północnej – wolał iść na ustępstwa. I co – tak to teraz będzie częściej?


Dziś wojewoda mówi: nie możecie wnieść sektorówki.


Klub: - Przykro nam, wojewoda zabronił wnieść sektorówki. Nie podzielamy jego stanowiska, ale trzeba się mu podporządkować.


Jutro wojewoda powie: nie możecie wnieść flagi o rozmiarach większych niż 20x10cm.


Klub: Przykro nam, wojewoda zabronił wnieść flagi o rozmiarach 20x10cm. Nie podzielamy jego stanowiska, ale trzeba się mu podporządkować.


Za tydzień wojewoda powie: Nie możecie wnieść szalików!


Klub: Przykro nam, wojewoda zabronił wnoszenia szalików. Nie podzielamy jego stanowiska, ale trzeba się mu podporządkować.


A za dwa lata zostaniemy w samych majtkach.


Na razie w zimnej wojnie o sektorówki klub wybrał rolę ofiary, a nie obrońcy - w jednym rzędzie z kibicami, którym zabiera się radość i koloryt kibicowania. Jesteśmy z wami, rozumiemy was– mówi klub. Jednak władze klubu mogą znacznie więcej niż kibic i to one mogą zabrać głos, mogą się postawić. Być może byłoby to dobre posunięcie. Szczególnie, że przed sezonem, który jak na razie nie napawa optymizmem (także finansowym) klub powinien postarać się o zaufanie ludzi, dzięki którym funkcjonuje. A skoro Legia twierdzi, że nie zgadza się na zaostrzenie przepisów, to jako najbardziej medialny klub w Polsce, pierwsza powinna wychylić głowę.


W oświadczeniu dotyczącym powodów, przez które nie został wniesiony transparent na mecz z Borussią klub poinformował,  że „będzie rozmawiał z kibicami”. Rozmowa owszem, jest potrzebna, bo przepychanki z oprawami meczowymi w tle mogą skończyć się kolejnym protestem. Ale rozmawiać należy w pierwszej kolejności nie z kibicami, a z urzędnikami i z policją – i powinna być to debata o charakterze publicznym, gdzie każda ze stron przedstawi swoje racje. No bo co mogą kibice? Mogą tylko iść na jeszcze większe ustępstwa, których nie akceptuje ani klub, ani kibice... 

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.