Lech i Legia rozdają karty w lidze
08.12.2008 10:38
Początek obaj mieli słabiutki. Lech przegrał u siebie z Bełchatowem (2:3), a Legia po remisie z Polonią W (2:2) bez walki oddała mecz w Wodzisławiu (0:2). Jednak prawdziwego mężczyznę poznaje się ponoć nie po tym, jak zaczyna, lecz jak kończy. Franio i Jasio do ostatniej chwili ścigali się o pozycję lidera. - Mecz Lecha obejrzę, ale nie mam zamiaru obgryzać paznokci i liczyć, że rywale wygrają niżej od nas. Chcę trochę pocieszyć się tym, co mamy - mówił w sobotę Urban. Na razie o jedną strzeloną więcej bramkę lepszy jest Smuda, ale przecież gdyby taka sytuacja miała miejsce na koniec sezonu, o tytule decydowałby dodatkowy mecz.
O tym, że te dwa zespoły należą do ścisłego grona faworytów, nie trzeba było nikogo przekonywać. Pomijając nawet zapowiedzi piłkarzy czy szkoleniowców, sama aktywność na rynku transferowym za tym przemawiała. Obie drużyny latem wydały łącznie prawie 13 min zł na
wzmocnienia. Czas pokazał, że jedni słusznie, drudzy już niekoniecznie, ale mieli solidne zaplecze. Ta kwestia była bardzo istotna w przypadku Lecha. Smuda wiedział, że ma tak szczupłą kadrę, że jedna - dwie pomyłki i Kolejorz szybko odpadnie z rywalizacji o tytuł. Ale Andrzej Czyżniewski i spółka wyśmienicie odrobili lekcje. Każdy ze sprowadzonych na Bułgarską piłkarzy nie tylko się sprawdził, ale i podniósł poziom naszej ekstraklasy.
-Kota w worku mi sprowadzili - denerwował się Franz po pierwszych treningach z udziałem Semira Stilicia. Ten jeden raz nos go zawiódł. Nie miał innego wyjścia. Musiał postawić na Bośniaka, a ten młokos dał mu wiele radości. I da jeszcze drugie tyle. Bo Lech nie tylko wytrzymał jesienny ligowo-pucharowy maraton, ale i zachował szansę na awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA. Za to w Legii kotów w worku było pod dostatkiem Dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak, nie przejmując się zbytnio zdaniem trenera, sprowadzał na Łazienkowską Hiszpana za Hiszpanem - Dobrze, że Legia skoncentrowała się na nich i odpuściła Lewandowskiego - kpił Smuda.
Walka o raj
Słusznie, bo gdyby nie powrót Inakiego Astiza w ostatniej chwili, w Warszawie nie byłoby za wesoło. Szczęście Legii polegało na tym, że Urban budowę zespołu rozpoczął już rok wcześniej. Miał grupę sprawdzonych piłkarzy i na nich stawiał Bo z nowych grał jedynie Maciej Iwański. I to tak, że dziś już nikt stołecznej drużyny bez niego sobie nie wyobraża. Roger, który po EURO był na ustach wszystkich, musiał zejść na drugi plan. Teraz nadszedł czas analiz, refleksji, planowania. Przy Łazienkowskiej będzie kosmetyka, przy Bułgarskiej mają nastąpić większe zmiany. A problemów nie brakuje, bo nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej.
Legii potrzeba większej regularności i stabilizacji formy, bo sztuką nie jest pokonać u siebie Wisłę, ale nie przegrać w Bytomiu i Wodzisławiu. Lech przyzwyczaił nas do horrorów i pewnie dopóki będzie prowadzony przez Smudę, dreszczowców w jego wykonaniu możemy się spodziewać. Kolejorzowi nie brakuje wiele, dwóch - trzech porządnych rezerwowych więcej. Owszem, można sprowadzać gwiazdy, ale trzeba mieć za co. Jednak zimą tak wielkich ruchów transferowych nie należy się spodziewać. Choć może należałoby, bo po reformie Ligi Mistrzów naszym zespołom ma być o wiele łatwiej trafić do piłkarskiego raju, więc budowę drużyny pod tym kątem należałoby zacząć już teraz.
Tłok za plecami
Na błędy liderów czekają ci, którzy czają się za ich plecami. Przecież Polonia ma tylko punkt mniej, solidny zespół i odpowiednie zaplecze finansowe. Wisła na pewno nie odpuści. To nadal bardzo dobry zespół, potrzebujący odrobiny świeżej krwi. Bełchatów? Trudno będzie utrzymać 5. pozycję, szczególnie że może stracić Tomasza Jarzębowskiego i Łukasza Gargułę. I Śląsk, czarny koń jesieni, który solidność połączył ze skutecznością. Ta krótka i intensywna runda wiosenna musi być ciekawa. I będzie, choćby dlatego, że na nowe otwarcie obejrzymy derby Warszawy i starcie Lecha z PGE GKS. Pewne jest, że w maju wygrany będzie tylko jeden, przegranych przynajmniej kilku.
Zbigniew Boniek - Czy Lech i Legia rządzą w polskiej piłce? Oczywiście są to dwie drużyny, które jesienią zgromadziły największą liczbę punktów, ale trzeba zauważyć, że ich przewaga nie jest wielka. Liczą się jeszcze Polonia i Wisła. Co do Lecha, to jego gra podoba mi się najbardziej. Przyjemnie ogląda się mecze tego zespołu. Kolejorz imponuje. Legia z kolei to porządna firma, która ma swoją osobowość. Do Legii mógłbym przyczepić się o to, że brakuje jej ciągłości, jeżeli chodzi o wyniki. Warszawski zespół wygra kilka spotkań, a w kolejnym meczu straci punkty ze słabeuszem. Brakuje jej stabilności. Dziś można zadać sobie pytanie, dlaczego najlepsze polskie zespoły nie mogą awansować do Ligi Mistrzów. Przed nami długa zima, więc będzie czas poszukać odpowiedzi.
Atuty Lecha
- TRANSFERY - Semir Stilić, Manuel Arboleda, Robert Lewandowski, Sławomir Peszko. Każdy z nich jest strzałem w dziesiątkę i decyduje w dużej mierze o obliczu Lecha. Stilić lewą nogą potrafi zrobić wszystko, Arboleda nienawidzi przegrywać, a "Lewego" piłka sama znajduje w polu karnym.
ATMOSFERA
W Poznaniu mamy do czynienia ze zjawiskiem mody na Lecha. Tam wiedzą, że warto przychodzić na mecze, płacić za bilety i z całych sił wspierać drużynę.
OFENSYWA
Nawet jeśli Lech nie wygrywa, to do końca stawia na ofensywę. A że z przodu ma zawodników, którzy potrafią spełnić wymagania szkoleniowca, to nic dziwnego, że przewodzi w tabeli.
Atutu Legii
DEFENSYWA
Zespół buduje się od tyłu - tak przynajmniej zakłada Jan Urban, dlatego stworzył w Legii solidny blok obronny. Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - to pewniacy. Z prawej strony ambitny Jakub Rzeźniczak. I Jan Mucha, który tej jesieni kilka punktów stołecznej drużynie wybronił.
IWAŃSKI
Kosztował dużo, ale warto było za niego zapłacić. Dawno Legia nie miała zawodnika, który w tak krótkim czasie stałby się tak ważną postacią zespołu.
KADRA
Legioniści zgłosili do rozgrywek aż 27 zawodników. W pewnym okresie siedmiu z nich leczyło kontuzje, a trenerzy i tak mieli z kogo wybierać.
Autor: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.