Lech Jaworski: Konflikt nikomu nie jest potrzebny
12.10.2007 04:12
- Będę apelował do obu stron, by usiadły do rozmów. Wiem, że pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jest zainteresowana, aby relacje pomiędzy kibicami a klubem ułożyły się jak najlepiej. Jedna z pierwszych spraw, jaką chcę załatwić, to wpłynąć na klub, by 28 października wysłał swych kibiców na mecz z Wisłą w Krakowie. Od początku sezonu Legia nie sprzedaje biletów na spotkania wyjazdowe - mówi <b>Lech Jaworski</b>, były przewodniczący Rady Warszawy, radny PO.
Od początku sezonu na Legii trwa konflikt pomiędzy kibicami a władzami klubu. Dlaczego Pan postanowił podjąć się mediacji w tej sprawie?
- Ponieważ wiem, że ten spór jest faktycznie bardzo poważny. Będąc kibicem Legii, wiem, że nie ma klubu bez kibiców i odwrotnie. Jeśli te dwa elementy nie będą ze sobą współpracować, to żaden z nich nie będzie funkcjonował. Fani Legii wielokrotnie już pokazali, że stać ich na wiele dobrego, jak chociażby inicjatywy patriotyczne, akcje w domach dziecka czy pomoc niepełnosprawnym. Jestem przekonany, że jeśli będzie dobra wola ze strony KP Legia i Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa (SKLW), to będzie można doprowadzić do porozumienia.
Jakich argumentów chce Pan użyć wobec obu stron?
- Jest jeden argument. Konflikt nikomu nie jest potrzebny i trzeba go jak najszybciej zakończyć. Piłka nożna jest dla kibiców! Rozmawiałem już z przedstawicielami SKLW. Wyrazili chęć rozmów. Teraz zamierzam udać się do władz Legii i zaprosić do wspólnego stołu negocjacyjnego.
Pan regularnie chodzi na mecze Legii i to nie na trybunę honorową...
- Przychodzę na „Żyletę”, bo tam czuję atmosferę kibicowską. Byłem również na ostatnim meczu Legii z Lechem w Poznaniu. Przyznam, że wracałem podbudowany panującą tam atmosferą. Nie było barier oddzielających kibiców Lecha od 450 sympatyków Legii, a nie dochodziło do żadnych incydentów. Nikt nie okazał najmniejszej agresji. Nawet była więź. Sympatycy obu drużyn kupowali na jednym stoisku kiełbaski. Wzajemne żarty i rozmowy wskazywały, że atmosfera może być dobra nawet pomiędzy kibicami klubów, które podobno żywią wobec siebie niechęć. Teraz trzeba to wykorzystać.
Czy stołeczni radni nie mają już dosyć tego konfliktu?
- Mają. Jest mi głupio i wstyd, że aby pojechać na mecz do Poznania, kibice Legii nie mogli oficjalnie kupić biletów. Musieli liczyć na zaproszenie ze strony Lecha. Ja chciałbym pojechać z szalikiem Legii i zasiąść w nim na trybunie. Nie mogłem, bo byłaby kara dla władz Lecha, których gośćmi byliśmy.
Stadion przy Łazienkowskiej należy do miasta. I to miasto ze swoich środków ma wybudować nowy obiekt dla Legii. Radni mogą zatem zmusić strony do rozmów...
- Niczego nie da się załatwić bez dobrej woli. Najpierw trzeba zrobić wszystko, by ta dobra wola się pojawiła. Miasto nie powinno niczego wymuszać, bo nie jest stroną w tym sporze. Powinno natomiast zrobić wszystko, aby spór został zakończony.
Na razie władze Legii nie chcą rozmawiać. Wolą cenzurować doping. Osobom, które krzyczą „Walter! Mordo ty moja!” chcą zakazać wstępu na stadion...
- Słyszałem o przypadku kibica, który był wzywany na Legię i przestrzegano go, że po kolejnych okrzykach nie wejdzie na stadion. Uważam to zachowanie za niestosowne. Świadczy o braku poczucia humoru osób, które tak gwałtownie reagują.
Członek zarządu Legii, pan Jarosław Ostrowski powiedział, że jest to żart rynsztokowy...
- Unikałbym takich skrajnych określeń. Można oceniać go w kategoriach żartu udanego bądź nie. To jest tylko nawiązanie do reklamówki PiS, która rozpropagowała to powiedzenie. Na pewno nie jest to przestępstwo.
Kiedy zamierza Pan spotkać się z władzami KP Legia?
- O spotkanie poproszę na początku przyszłego tygodnia.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.